Pod pojęciem emisji z sektora non-ETS rozumie się tę część emisji gazów cieplarnianych, które nie są objęte systemem ETS (ang. Emission Trading Scheme, system handlu uprawnieniami do emisji gazów cieplarnianych).
Do emisji non-ETS zalicza się następujące sektory: transport, rolnictwo, odpady, emisje przemysłowe poza ETS oraz sektor komunalno-bytowy z budynkami, małymi źródłami, gospodarstwami domowymi, usługami itp. Według danych KOBIZE (Krajowego Ośrodka Bilansowania i Zarządzania Emisjami) wielkość emisji zaliczanych do non-ETS jest w Polsce mniej więcej podobna do wielkości emisji w ETS, natomiast w całej Unii Europejskiej udział emisji non-ETS stanowi ok. 55 proc. wielkości emisji całkowitej.
Kontrola emisji z sektora non-ETS utrudniona
Tomasz Chruszczow z Departamentu Zmian Klimatu i Ochrony Atmosfery w Ministerstwie Środowiska podkreślił, że problem tego rodzaju emisji jest bardzo ważny i bardzo złożony zarazem. - Kontrolowane są emisje z dużych instalacji, z sektora przemysłowego, ale wszędzie tam, gdzie mamy do czynienia z rozproszonymi źródłami domowymi, środkami transportu, emisjami z rolnictwa – kontrola i ograniczanie emisji jest utrudnione – powiedział. Jak dodał, tego problemu nie da się rozwiązać „jednym podpisem na akcie prawnym”.
Ustawa antysmogowa problemu nie rozwiązuje
Choć świadomość w kwestii ograniczania niskiej emisji rośnie i samorządy mają teraz dużo więcej możliwości, aby regulować chociażby kwestie spalania w indywidualnych źródłach, na razie nad rzeczywistym wprowadzeniem całkowitego zakazu spalania paliw stałych w domowych piecach i kotłach pracuje tylko Kraków.
Z kolei do zmniejszenia emisji z transportu (będących w niewielkim stopniu składową niskiej emisji) mogłyby się przyczynić funkcjonujące w krajach zachodnich ograniczenia dla transportu samochodowego w miastach. Mimo że w Polsce dyskutowany był taki pomysł, został jednak wykreślony z projektu ustawy antysmogowej, ponieważ budził zbyt duże kontrowersje.
Jasne jest, że do ograniczenia emisji potrzeba działań systemowych, zorganizowanych – zarówno na poziomie rządowym i lokalnym. – Jest to, krótko mówiąc, zadanie międzyresortowe, musi to być program ogólnogospodarczy – zaznaczył Tomasz Chruszczow.
Zielone światło dla NPRGN
Tymczasem jest zielone światło dla Narodowego Programu Rozwoju Gospodarki Niskoemisyjnej przyjętego w sierpniu przez Ministerstwo Gospodarki. - Podsekretarz stanu w Ministerstwie Rozwoju Jadwiga Emilewicz wydała zgodę na jego dalsze procedowanie. Obecnie trwają konsultacje międzyresortowe Programu i jest szansa, że w przyszłym roku trafi on pod obrady Stałego Komitetu Rady Ministrów - poinformowała Agnieszka Boniewicz z Ministerstwa Rozwoju.
Zachęty finansowe na razie muszą wystarczyć
Na razie, póki zalecenia Programu nie są jeszcze wdrażane, przeważającym narzędziem ograniczania emisji z sektora non-ETS muszą pozostać zachęty finansowe, czyli przede wszystkim programy Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Są wśród nich te wspierające termomodernizację budynków jednorodzinnych (Ryś), propagujące energooszczędne budownictwo (Lemur), wspierające wymianę oświetlenia na energooszczędne (Sowa) czy też wspierające przedsięwzięcia w zakresie niskoemisyjnej gospodarki (E-Kumulator). NFOŚiGW oferuje też programy służące bezpośrednio poprawie jakości powietrza (Kawka) oraz służące rozwijaniu niskoemisyjnego transportu (Gazela BIS).
Rozwój gospodarki da efekty środowiskowe
Jak podkreślił Chruszczow, ogromna jest także rola edukacji ekologicznej, tak by rosła świadomość ludzi i samorządowców w materii niskiej emisji. Kluczowe jest jednak jego zdaniem nie samo ograniczanie emisji, ale rozwój gospodarki. - Jeśli będziemy o tym myśleć w kategoriach rozwoju, czyli wyższej efektywności, większej konkurencyjności i mniejszego zużycia surowców, to zrealizujemy cele środowiskowe, a jednocześnie będziemy tworzyli nowe miejsca pracy i poprawiali dobrobyt – podsumował.
Ewa SzekalskaDziennikarz