Minister podczas wtorkowej konferencji w Senacie podkreślił, że Polska przez ostatnie 25 lat poczyniła znaczne redukcje m.in. gazów cieplarnianych oraz weszła na ścieżkę niskoemisyjnego rozwoju.
- Od początku zmian ustrojowych jesteśmy na ścieżce rozwoju niskoemisyjnego i wszystko wskazuje, że tą ścieżką będziemy nadal podążać. Zredukowaliśmy o ponad 30 proc. emisję gazów cieplarnianych, o 70 proc. dwutlenku siarki, o 40 proc. tlenków azotu i o ponad 80 proc. pyłów. To są osiągnięcia, o których czasem zapominamy - powiedział Grabowski.
Minister przyznał, że jednym z problemów, z którym do tej pory się nie uporaliśmy, to kwestia jakości powietrza, ale - jak przekonywał - wiąże się to z coraz silniejszymi procesami urbanizacyjnymi m.in. rozwojem motoryzacji.
To miasta muszą walczyć z ociepleniem klimatu
Szef resortu środowiska zwrócił uwagę, że w przyszłości jednym z głównych problemów z jakimi spotkają się samorządy, będzie adaptacja do zmian klimatycznych.
- Czy tego chcemy, czy nie - one następują. Widać to np. poprzez przesuwanie się gatunków (roślin) z południa na północ, czy towarzyszące zmianom klimatycznym ekstremalne zjawiska pogodowe. Będą one narastać, co stwarza większe zagrożenie dla codziennego życia - zaznaczył minister.
Jak zauważył, z ostatnich raportów ONZ wynika też, że cel ograniczenia wzrostu średniej temperatury na świecie o 2 st. Celsjusza będzie bardzo trudny do uzyskania, a to oznacza, że działania adaptacyjne na poziomie powiatów muszą być poważnie traktowane.
Rząd w 2013 roku przygotował strategiczny plan adaptacji dla sektorów i obszarów wrażliwych na zmiany klimatu do roku 2020 z perspektywą do roku 2030 (SPA 2020), według którego w pierwszej dekadzie XXI wieku straty wywołane ekstremalnymi zjawiskami pogodowymi w Polsce kosztowały nas 54 mld zł. Niepodjęcie odpowiednich działań przystosowujących, kosztować nas będzie kolejne 86 mld zł do 2020 roku, a blisko 120 mld do 2030.
Zgodnie z tą strategią miasta powyżej 100 tys. mieszkańców powinny przygotować lokalne plany adaptacyjne. Takie dokumenty będą niezbędne, jeśli samorządy będą chciały np. pozyskać fundusze europejskie na takie inwestycje. Grabowski wyraził nadzieję, że w czerwcu resort podpisze odpowiednie porozumienia z największymi miastami w Polsce.
Sukces OZE w Kornwalii
Podczas konferencji mowa była też o lokalnych spółdzielniach energetycznych produkujących energię z odnawialnych źródeł energii.
Przedstawiciel Community Energy Plus z Wielkiej Brytanii, Neil Farrington, przekonywał, że takie rozwiązanie pozwala uniezależnić się energetycznie, zmniejszać emisję gazów cieplarnianych i, co za tym idzie, przyczyniać się do spowalniania negatywnych zmian klimatycznych.
Farrington dodał, że dzięki promocji takiego rodzaju energii w Kornwalii, produkowanych jest ponad 22 proc. prądu i energii cieplnej z OZE. - Latem jesteśmy eksporterem netto energii elektrycznej, a dochody, jakie pozyskujemy, są inwestowane w lokalne społeczeństwo. Termomodernizujemy budynki, zalesiamy niektóre obszary. Odnotowujemy też stały spadek emisji CO2 na mieszkańca - mówił.
Brytyjczyk wyjaśnił, że rozwój OZE w Kornwalii był możliwy poprzez wspieranie lokalnej energetyki taryfami gwarantowanymi, czy gwarancją osiągnięcia określonego dochodu w przypadku nowych inwestycji. - Są też zachęty ze strony rządu centralnego, takie jak np. ulgi podatkowe do inwestowania w przedsiębiorstwa społeczne (spółdzielnie energetyczne), które traktowane są jako dość ryzykowne inwestycje - dodał.
Farrington ocenił, że dzięki takiej polityce energetyczno-klimatycznej, w lokalnej gospodarce Kornwalii udaje się zatrzymać setki mln funtów.
Utracona kultura spółdzielczości
Adam Frąckowiak z Kancelarii Wierciński Kwieciński Baehr zwrócił uwagę, że w Polsce kultura spółdzielczości przez PRL niestety mocno się zdewaluowała i nie jest postrzegana jako efektywna forma prowadzenia działalności społecznej. Podkreślił, że powinniśmy zacząć ją promować i pokazywać jej zalety.
Według Frąckowiaka, w Polsce do promocji spółdzielni energetycznych przyczyniałaby się zmiana prawa m.in. zmniejszenie liczby osób z minimum 10 do minimum trzech koniecznych do powołania spółdzielni. Bez znaczenia byłoby też, czy są to osoby fizyczne, czy osoby prawne. Wskazał, że w przypadku osób prawnych, w takie przedsięwzięcie mogłyby włączać się jednostki samorządu terytorialnego.
Według eksperta, aby nie "nadużywać" uprawnień spółdzielczych, w takich przedsięwzięciach nie mogłyby brać udziału klasyczne przedsiębiorstwa energetyczne.
Przedstawiciel kancelarii wymienił ponadto, zwolnienia z obowiązku koncesyjnego do 5 MW mocy instalacji. Dodał, że aby spółdzielnie energetyczne nie stały się de facto przedsiębiorstwami obrotu energią, nie mogłyby one nabywać i zbywać na rzecz swoich członków więcej niż 50 proc. energii, którą sama wytworzyła. (PAP)