Ekspert Towarzystwa na rzecz Ziemi
Teraz Środowisko: W Polsce o wpływie elektrowni na środowisko mówi się głównie w kontekście klimatu i zanieczyszczeń powietrza. Tymczasem działalność elektrowni odbija się także na rzekach…
Robert Wawręty: Tak, mówimy o tym w raporcie pt. Wybrane aspekty środowiskowych skutków zrzutu wód pochłodniczych przez elektrownie termiczne z otwartym systemem chłodzenia. Zaprezentowane w nim wyniki badań wskazują, że w ciągu ostatnich czterech dekad pomiędzy Szczucinem a Tczewem temperatura Wisły wzrosła średnio od ok. 0,5 do blisko 1,7 st. C. Za wzrost temperatury Wisły, obok zmian klimatycznych, odpowiada głównie odprowadzanie do niej wód pochłodniczych z elektrowni cieplnych. Widać to szczególnie gdy porównamy pary wodowskazów przed i poniżej największych elektrowni węglowych znajdujących się nad Wisłą - Połańca i Kozienic. W Sandomierzu zlokalizowanym 42 km poniżej elektrowni Połaniec, w latach 1981-2015 temperatura Wisły była wyższa średnio o 0,37 st. C niż w Szczucinie leżącym 32 km przed nią. Z kolei na wodowskazie Gusin znajdującym się 35,5 km poniżej Elektrowni Kozienice, w latach 1981 – 2010, odnotowano temp. 0,71 st. C wyższą niż na wodowskazie Dęblin znajdującym się 33 km przed nią.
TŚ: Temperatura ma istotny wpływ na bioróżnorodność rzek, w tym ichtiofaunę. Co dokładnie dla przyrody oznacza ocieplenie wody w rzekach?
RW: Wzrost temperatury dla organizmów wodnych, a zwłaszcza dla ryb, oznacza m.in. zmianę tempa przemiany materii i kluczowych procesów fizjologicznych, takich jak wzrost czy dojrzewanie płciowe. W podgrzanych wodach następuje zmiana cyklu płciowego i terminu rozrodu ryb. Wyższa temperatura często prowadzi do deficytu tlenu. Sprzyja również rozprzestrzenianiu gatunków obcych, zarówno ryb jak i bezkręgowców. Już dziś obserwujemy ekspansję m.in. babki rurkonosej i szczupłej w Wiśle. Nawet niewielka zmiana temperatury wody może też zwiększyć wrażliwość ryb na toksyczne substancje. Bardzo niebezpieczna jest dla nich drastyczna różnica temperatur pomiędzy wodą pobieraną na cele chłodzenia a wodą zrzutową. W skrajnych sytuacjach różnice sięgające kilkunastu stopni prowadzą do szoku termicznego w następstwie czego następuje śmierć ryb. Z taką sytuacją mieliśmy do czynienia w styczniu 2016 roku kiedy doszło do masowego śnięcia ryb.
TŚ: Czy podobne obserwacje prowadzone są w innych krajach?
RW: Wpływ zanieczyszczeń termicznych jest przedmiotem licznych badań prowadzonych od kilku dziesięcioleci głównie w USA. Rzeki amerykańskie znajdują się pod ogromną presją setek elektrowni jednoprzepływowych, czyli z otwartym systemem chłodzenia. Ekosystemy takich rzek, jak Missisipi i Missouri, Hudson River, Tenesse River, Ohio i wielu innych zostały kompletnie zdewastowane w wyniku odprowadzenia do nich wód chłodniczych i związanych z tym faktem przekształceń termiki. Jak wskazaliśmy w naszym raporcie elektrownie cieplne w USA pobierają i zrzucają do wód powierzchniowych ok. 276 miliardów sześciennych ścieków termicznych rocznie. W przypadku Polski to ok. 6 miliardów rocznie, z czego najwięcej, bo około 47% pochodzi z badanych Elektrowni Połaniec oraz Kozienice.
Już od 1972 roku w USA funkcjonuje Prawo o Czystej Wodzie, które zawiera zapisy dotyczące temperatury zrzucanych wód chłodniczych i mówi o obowiązku zapewnienia ochrony rodzimym gatunkom ryb i skorupiaków. Zgodnie z nim obliczenia dopuszczalnego ładunku ciepła muszą uwzględniać normalną temperaturę wody, przepływ i jego okresowe wahania. Agencja Ochrony Środowiska EPA realizuje program eliminacji zanieczyszczeń obejmujący obiekty federalne w kilku stanach. Jednakże w większości przypadków EPA zezwoliła, aby to władze stanowe wydawały stosowne zezwolenia na odprowadzanie zanieczyszczeń do wód. Pozwolenia wydawane w ramach tego programu powinny podawać informacje o dopuszczalnej temperaturze maksymalnej zrzucanej wody oraz określać granicę zmiany temperatury wód powierzchniowych, jaka nastąpi w wyniku wprowadzenia wód pochłodniczych.
Tymczasem do 2013 roku w Unii Europejskiej obowiązywały przepisy (najpierw Dyrektywa 78/659/EWG w sprawie jakości słodkich wód wymagających ochrony lub poprawy w celu zachowania życia ryb; zastąpiona następnie przez Dyrektywę Parlamentu Europejskiego i Rady 2006/44/WE z dn. 6 września 2006), które - choć nieidealne - pozwalały w dużym stopniu chronić ichtiofaunę. Znalazły one nawet odzwierciedlenie w rozporządzeniu Ministra Środowiska z dn. 4.10.2002 r. w sprawie wymagań, jakim powinny odpowiadać wody śródlądowe będące środowiskiem życia ryb w warunkach naturalnych. Ostatecznie powyższe przepisy unijne utraciły moc w 2013 roku, a polskie w 2017 roku, a obowiązująca obecnie Ramowa Dyrektywa Wodna nie określa już żadnych dopuszczalnych poziomów temperatury. W Polsce jedyną normą dotyczącą temperatury w odniesieniu do wód jest zakaz zrzutu ścieków o temperaturze przekraczającej 35 st. C. Przepisy w tym zakresie nie uwzględniają więc potrzeby ochrony ekosystemów wodnych. Przy tym nie dość, że pomijają kwestię różnicy temperatur pomiędzy wodami pobieranymi i odprowadzanymi z systemów chłodzenia elektrowni to zgodnie z Prawem energetycznym na polecenie operatora systemu przesyłowego elektroenergetycznego wytwórcy energii mogą być zwolnieni z zakazu zrzutu do wód śródlądowych ścieków o temperaturze przekraczającej 35 st. C.
TŚ: Raport zawiera rekomendacje dla branży energetycznej, m.in. przywrócenie norm wyznaczających maksymalną temperaturę wody w rzece/jeziorze po zmieszaniu z wodami pochłodniczymi czy wprowadzenie ciągłego monitoringu temperatury wód powierzchniowych we wszystkich posterunkach wodowskazowych. Jakie działania powinny zostać podjęte w pierwszej kolejności?
RW: W pierwszej kolejności rekomendowałbym to, co jest najłatwiejsze do realizacji i pozwala na podejmowanie odpowiedzialnych działań w sytuacjach krytycznych. Mam na myśli uruchomienie automatycznego systemu monitoringu temperatur wód powierzchniowych, w interwale godzinowym, przynajmniej wzdłuż rzek, nad którymi zlokalizowane są elektrownie. Równolegle - wprowadzenie obowiązku monitorowania poboru i zrzutu wód pochłodniczych przez wszystkie elektrownie. Na 12 najbardziej destrukcyjnych dla ekosystemów wodnych krajowych elektrowni z otwartym systemem chłodzenia tylko dwie prowadzą pełny i ciągły monitoring. Pełny oznacza, że monitorowane są temperatury wody pobieranej i pochłodniczej. Drugi krok to wspomniane przywrócenie norm dotyczących maksymalnej temperatury jaką może osiągnąć woda po zmieszaniu ze ściekami termicznymi, a także ustalenie maksymalnej różnicy pomiędzy temperaturą wody ujmowanej na cele chłodzenia i zrzucanej do odbiornika, która powinna oscylować w granicach ok. 10 stopni Celsjusza. Trzeci etap to wycofanie się najpóźniej do 2035 roku z technologii produkcji energii opartych o węgiel i gaz. Mam tu na myśli nie tylko istniejące bloki ale również budowane jednostki gazowe jak m.in. Dolna Odra czy też planowane jak Kozienice, które mają wykorzystywać istniejące otwarte systemy chłodzenia. W okresie przejściowym, w trakcie wiosny i lata dla jednostek z otwartym obiegiem chłodzenia skraplaczy, zalecałbym planowe ograniczenie mocy produkcyjnych.
TŚ: Rozmawiając o zanieczyszczeniu termicznym rzek nie sposób pominąć sytuacji, z którą mamy obecnie do czynienia na Odrze. Czy wzrost temperatury wód w rzece mógł mieć wpływ na katastrofę odrzańską?
RW: Wzrost temperatury wody do ponad 25 st. C obok niskich przepływów mógł być jednym z kluczowych czynników, które doprowadziły do katastrofy odrzańskiej. Wzrost temperatury wody zwiększa podatność ryb na trucizny i w efekcie prowadzi do ich śnięcia. Niższe temperatury generalnie powodują uśpienie toksyczności wielu substancji chemicznych, która ujawnia się dopiero przy jej podwyższeniu. Nie można również wykluczyć, że powodem śmierci ryb w Odrze były sinice wydzielające toksyczne związki. 25-30 st. C to idealne dla nich warunki. W połączeniu ze zwiększonym dopływem związków fosforu i azotu to przepis na katastrofę. To co wydarzyło się nad Odrą może być również efektem wielu połączonych czynników, jednak każdemu z nich sprzyjała wysoka temperatura wód. Poprzez umiejętnie prowadzoną gospodarkę wodno-ściekową, powiązaną z monitoringiem oraz prognozowaniem, skala tragedii odrzańskiej byłaby mniejsza.
Rozmawiała Joanna SpillerDziennikarz, inżynier środowiska Więcej treści dotyczących samorządów w zakładce Teraz Samorząd.