Komisja zaproponowała szereg poprawek do systemu handlu uprawnieniami do emisji gazów cieplarnianych. Choć cele pozornie wydają się mało ambitne - docenić należy fakt, że dotyczą kluczowych elementów systemu.
Propozycje zakładają szereg zmian w fundamentalnych dla systemu kwestiach, tj. przydziale darmowych uprawnień do emisji, tzw. benchmarków oraz rezerwy stabilizacyjnej.
Darmowych uprawnień ciąg dalszy
Posłowie opowiedzieli się za kontynuacją przyznawania darmowych uprawnień w celu zapobieżenia efektowi tzw. „wycieku emisji” (ang. carbon leakage), czyli przenoszenia się obciążonego wysokimi kosztami polityki klimatycznej przemysłu poza Unię Europejską. Bezpłatne uprawnienia mają być wydawane do poziomu tzw. benchmarku, czyli poziomu emisji dwutlenku węgla generowanej przez 10 proc. najbardziej wydajnych instalacji danego typu w UE. Stawia to w niekorzystnej sytuacji polski przemysł, który w wielu przypadkach korzysta z węgla, a zatem otrzyma mniej bezpłatnych uprawnień w stosunku do potrzeb. Europosłowie proponują w tym kontekście, by w nowej perspektywie benchmarki zostały zaktualizowane do danych z lat 2017 i 2018. Obecnie opierają się bowiem na danych z 2008 roku. W poprawkach znalazł się m.in. przepis wykluczający instalacje, które emitują ponad 450 gramów CO2 na jeden kilowat energii elektrycznej. Według komisyjnej propozycji gospodarka nie może bowiem zwiększać swojej zależności od węgla.
Ukłon ze strony komisji
Komisja ds. przemysłu zgodziła się również na wycofanie 300 milionów uprawnień z tzw. rezerwy stabilizacyjnej, która czasowo „przechowuje” zgromadzoną przez rynek nadwyżkę certyfikatów. Ustalona przez posłów ilość wycofanych uprawnień nie imponuje, ale i tak docenić należy fakt, że komisja ds. przemysłu po raz pierwszy w ogóle zgodziła się na taki ruch. Do tej pory była temu zdecydowanie przeciwna.
W Parlamencie Europejskim padały także nieraz propozycje przyspieszenia tempa zmniejszania ilości całkowitej puli uprawnień do emisji CO2. Kompromis grup politycznych przewiduje póki co, że ich ilość będzie spadać o 2,2 proc. rocznie od 2021 roku. Im więcej uprawnień byłoby wycofywanych z rynku, tym szybciej mogłaby rosnąć ich cena, a to byłoby niekorzystne dla polskiej gospodarki. - Z zadowoleniem przyjąłem wyraźne wsparcie dla proponowanych przez komisję rozwiązań i z nadzieją patrzę na współpracę z innymi posłami w Parlamencie. Liczę, że do ustalonych przez nas celów uda się przekonać całą izbę – powiedział szwedzki europoseł Fredrick Federley.
W grudniu br. propozycje zmian powinny trafić pod głosowanie komisji ds. środowiska, która jest wiodącym ciałem w kwestii reformy systemu ETS. Przy takim scenariuszu głosowanie na sali plenarnej mogłoby odbyć się jeszcze w lutym 2017 r.
Kamil SzydłowskiDziennikarz, prawnik