Doliczana do rachunków za energię odbiorców końcowych stawka opłaty OZE wzrośnie w przyszłym roku do 3,70 zł netto za MWh. W tym roku do systemu wsparcia zielonej energii dopłacamy 2,51 zł, czyli ponad złotówkę mniej.
Opłata, z której mają być pokrywane koszty dopłat dla producentów zielonej energii, to jeszcze pomysł autorów pierwotnej wersji ustawy o OZE. Wpisaniu jej do projektów ustaw zawsze towarzyszyły wątpliwości dotyczące jej wysokości. Opłata jest uwzględniana w rachunkach za energię od 1 lipca br., czyli od dnia wejścia w życie rozdziału 4 ustawy o OZE. Art. 185 ustawy wprost przewidywał, że w 2016 r. jej stawka wynosić będzie 2,51 zł/MWh. W kolejnych latach kwotę miał już ustalać Prezes URE. Opublikowana przed kilkoma dniami informacja Prezesa Urzędu Regulacji Energetyki nr 62/2016 podnosi stawkę, która od stycznia wynosić będzie już 3,70 zł/MWh.
Niższe koszty, ale opłata ta sama
W myśl art. 45 ust. 7 ustawy z 10 kwietnia 1997 r. - Prawo energetyczne przedsiębiorstwa energetyczne uwzględniają w taryfie za usługi przesyłania lub dystrybucji energii elektrycznej opłatę, o której mowa w art. 95 ust. 1 ustawy o odnawialnych źródłach energii, ustalaną na podstawie stawki opłaty OZE, o której mowa w art. 98 ust. 1 tej ustawy. Stawka ta powinna odpowiadać faktycznym kosztom, jakie operatorzy muszą ponosić ze względu na korzystanie z zielonych źródeł energii.
Początkowo opłata OZE miała rekompensować przewidywany wzrost kosztów przewidzianego w nowej ustawie systemu wsparcia. Jednak pomimo licznych zabiegów mających na celu ograniczenie tych kosztów (w tym przede wszystkim zlikwidowania taryf gwarancyjnych dla prosumentów), autorzy ostatniej nowelizacji ustawy nie zdecydowali się na zmianę stawki opłaty OZE na ten rok. W miejsce systemu taryf gwarantowanych do ustawy wprowadzono system tzw. opustów, który miał w założeniu nie generować dodatkowych kosztów dla odbiorców energii, a więc nie powinien mieć wpływu właśnie na stawkę opłaty o OZE. Pomimo cięcia kosztów obarczono odbiorców końcowych ostatecznie tym samym ciężarem.
Kamil SzydłowskiDziennikarz, prawnik