W dyskusji nad ideą gospodarki o obiegu zamkniętym (ang. circular economy) skupiamy się zwykle na procesach unieszkodliwiania i przetwarzania odpadów. Starania większości zaangażowanych w propagowanie tej filozofii osób skupiają się na ograniczeniu składowania odpadów i – mówiąc kolokwialnie – przedłużeniu ich życia. Tymczasem wiele do życzenia pozostawia jakość produkowanych dziś w masowy sposób towarów. – Powinniśmy wrócić do czasów, gdy cykl życia towarów nie był sztucznie skracany tylko po to, by skłonić klienta do zakupu następnych – mówił podczas Ogólnopolskiego Szczytu Gospodarczego w Warszawie dr inż. Krystian Szczepański, dyrektor Instytutu Ochrony Środowiska – Państwowego Instytutu Badawczego.
Wróćmy do początku
Myśląc o adaptacji gospodarki do zmian klimatu, powinniśmy zastanowić się, skąd wziął się problem, który chcemy dziś rozwiązać. Prawdą oczywiście jest, że do bardziej skomplikowanych procesów potrzebujemy więcej narzędzi i materiałów. Zdaniem Tomasza Stysia, eksperta Instytutu Sobieskiego w dziedzinie odpadów, koncepcja ich przetwarzania na energię (ang. waste to energy) nigdy nie będzie w stanie udźwignąć ciężaru kłopotów, w jakie gospodarka sama się wpędziła. – Odpadów zawsze będzie za mało, by produkować z nich energię na szerszą skalę. Z drugiej strony warto utylizować tylko to, z czego uda się zrobić jeszcze coś użytecznego. Często jest tak, że odzyskujemy na siłę surowce, które okazują się później mało wytrzymałe i nieatrakcyjne w kolejnych procesach produkcji. Marnujemy w ten sposób wyprodukowaną z trudem energię – dodaje.
Czas nas goni
Zdaniem uczestniczących w panelu dyskusyjnym osób, używane przez nas towary zbyt szybko stają się dziś odpadami. Wydłużając żywotność produktów nie tylko opóźniamy zakup kolejnych, ale w pełniejszy sposób wykorzystujemy te już zakupione. – Gdybyśmy cofnęli się kilkanaście lat wstecz okazałoby się, że produkowane przez nas towary same w sobie miały naturalnie dłuższą żywotność. Dziś producenci sztucznie skracają cykl życia swoich towarów po to, by napędzić sprzedaż – mówi Styś. Według eksperta nie jest tajemnicą, że producenci celowo używają materiałów gorszej jakości i utrudniają serwis zepsutych urządzeń. Pozostały nam tylko trzy lata na spełnienie celów redukcyjnych na rok 2020, a już gonią nas jeszcze bardziej ambitne cele perspektywy 2030. - W dzisiejszych warunkach naprawdę trudno będzie nam im sprostać – kwituje.
Kamil SzydłowskiDziennikarz, prawnik