Robots
Cookies

Ustawienia cookies

Strona Teraz Środowisko wykorzystuje cookies. Część z nich jest niezbędna do funkcjonowania strony. Inne służą poprawianiu jakości naszych usług.
Więcej  ›
24.04.2024 24 kwietnia 2024

Są nieprawidłowości, ale zagrożenia nie ma

   Powrót       18 grudnia 2014       Odpady   

Śląski urząd marszałkowski dopatrzył się nieprawidłowości w funkcjonowaniu spalarni odpadów medycznych w Bielsku-Białej, której zamknięcia domaga się grupa mieszkańców. Urzędnicy zapewnili jednak w środę, że instalacja nie zagraża bielszczanom.

Szef wydziału ochrony środowiska śląskiego urzędu marszałkowskiego Maciej Thorz wyjaśnił, że zakwestionowane zostało to, skąd odpady trafiły do Bielska-Białej. Chodzi o tzw. zasadę bliskości, według której powinny one zostać spalone w miejscu możliwie najbliższym od tego, gdzie zostały wytworzone. Urzędnicy mają też zastrzeżenia co do ilości utylizowanych rzeczy. Nie podał jednak szczegółów.

Zasada bliskości

W zakresie gospodarowania odpadami obowiązuje zasada bliskości wyrażająca
się w tym, że odpady powinny być w pierwszej kolejności poddawane odzyskowi
lub unieszkodliwiane w miejscu ich powstawania lub powinny być, uwzględniając
najlepszą dostępną technikę lub technologię, o których mowa w ustawie z dnia 27 kwietnia 2001 r. – Prawo ochrony środowiska (Dz. U. z 2008 r. Nr 25, poz. 150, z późn. zm.), przekazywane do najbliżej położonych miejsc, w których mogą być poddane odzyskowi lub unieszkodliwione.

W stosunku do określonych odpadów (niesegregowane odpady komunalne, pozostałości z sortowania odpadów komunalnych oraz komunalne osady ściekowe) zasada bliskości wyraża się koniecznością (z pewnymi wyjątkami) poddania ich odzyskowi lub unieszkodliwianiu na obszarze tego województwa, w którym zostały wytworzone.
Dotyczy to również unieszkodliwiania zakaźnych odpadów medycznych oraz zakaźnych odpadów weterynaryjnych.

Ministerstwo Środowiska
Thorz zapewnił zarazem, że spalarnia nie stanowi zagrożenia dla zdrowia i życia mieszkańców. Instalacja spełnia wszelkie standardy, a utylizowane w niej jest tylko to, na co dzierżawca – rzeszowska firma Eko-Top, posiada zezwolenie. Są to odpady medyczne, weterynaryjne i pochodzenia medycznego, czyli przykładowo przeterminowane leki. Jak dodał, nie występują przesłanki do zamknięcia instalacji, czego domaga się grupa bielszczan.

Przedstawiciele firmy Eko-Top nie podpisali protokołu pokontrolnego. Jak poinformowali w ciągu siedmiu dni ustosunkują się do zarzutów, a odpowiedź przekażą marszałkowi województwa.

Bielszczanie nie wierzą wynikom kontroli

Zaskoczenia wynikami kontroli śląskich urzędników nie kryje jeden z liderów grupy „Bielszczanie przeciw spalarni” Jacek Zachara. Kontrola nie wykazała zagrożeń dla życia i zdrowia mieszkańców pochodzących z zanieczyszczonego powietrza. To dziwne, bo właśnie czarny, a nawet smolisty dym systematycznie wydobywający się jeszcze kilka tygodni temu z komina spalarni, najbardziej ich niepokoił – powiedział.

Jak przypomniał Zachara mieszkańcy analizując dokumentację zauważyli, że w 2010 r. szpital wojewódzki, do którego należy instalacja, bez niczyjej zgody odłączył filtr suchy z węglem aktywnym. Usuwał on dioksyny i furany. Zastosowano inny rodzaj oczyszczania, który zdaniem protestujących bielszczan jedynie schładza i odpyla spaliny oraz neutralizuje chlorowodór i dwutlenek siarki.

Wojewódzki inspektorat ochrony środowiska zapewnia, że dotychczas nie odnotował przekroczenia norm emisji szkodliwych substancji w spalarni. Szefowa bielskiej delegatury tej instytucji Agata Bucko-Serafin mówiła PAP, że z komina unosi się czasem duża ilość pary, która może wyglądać jak dym.

Ponieważ wojewódzki inspektorat ochrony środowiska uporczywie twierdzi, że nie ma powodów do obaw, jesteśmy zmuszeni do natychmiastowego zatrudnienia niezależnej, najlepiej zagranicznej firmy, która profesjonalnie skontroluje stan techniczny instalacji, wydane decyzje, a w szczególności poziom emitowanych zanieczyszczeń – oświadczył Zachara.

Spalarnia funkcjonuje od 2000 r. przy szpitalu wojewódzkim w peryferyjnej, rekreacyjnej dzielnicy miasta. W ub.r. została wydzierżawiona rzeszowskiej firmie. Grupa mieszkańców żywi przekonanie, że instalacja jest niebezpieczna dla zdrowia i życia. Uważają, że w dymie przekroczone są dopuszczalne emisje tlenku węgla, dioksyn i furanów. Pod petycją o zamknięcie instalacji podpisało się ponad 1 tys. mieszkańców. (PAP)

©Teraz Środowisko - Wszystkie prawa zastrzeżone.
Kopiowanie i publikacja tekstów, zdjęć, infografik i innych elementów strony bez zgody Wydawcy są zabronione.
▲  Do góry strony