Zastępca dyrektora Gniewińskiego Przedsiębiorstwa Komunalnego
Teraz Środowisko: Można nazwać Pana pionierem zastosowania poletek trzcinowych do odwadniania osadów ściekowych w Polsce. Skąd wziął się ten pomysł?
Dariusz Rohde: O tej metodzie po raz pierwszy usłyszałem w 1999 r. na konferencji Gdańskiej Fundacji Wody. Już wtedy próbowano, korzystając z duńskich doświadczeń, stosować ją w pojedynczych oczyszczalniach w Polsce (w Zambrowie, w Swarzewie). Ponieważ sam miałem małą oczyszczalnię ścieków w Nadolu (1000 RLM) z klasycznymi poletkami do odwadniania osadów, a za płotem jezioro z trzciną, postawiłem spróbować.
TŚ: Nie zniechęcał Pana długi czas oczekiwania na pierwsze efekty?
DR: Gdybym zaczął od dużej oczyszczalni, to pewnie by tak było. Ale zacząłem od małej, gdzie na jednym poletku posadziłem trzcinę, jednocześnie dalej użytkując pięć poletek w tradycyjny sposób. Nie miałem przy tym presji czasowej, dlatego traktowałem to jak hobby, jak test tej metody. Dopiero po 10 latach doświadczeń przekonałem się, że można ją stosować także w dużej oczyszczalni (miałem wówczas dwie). Doświadczenia duńskie pokazują, że metoda nadaje się do kilkudziesięciu tys. RLM (a nawet do 100 tys.).
TŚ: Czym różni się w eksploatacji klasyczne poletko odwadniające i to porośnięte trzciną?
DR: Klasyczne poletka, których dziś już się nie stosuje, służą do suszenia osadów przy wykorzystaniu procesów fizycznych - filtracji i parowania. Problemem jest jednak to, że na klasyczne poletko można wylać niewielką ilość osadów, ponieważ warstwa, która może się w sposób fizyczny osuszyć, jest bardzo mała – ma kilkanaście centymetrów.
Poletko trzcinowe natomiast odwadnia się z wykorzystaniem właściwości biologicznych roślin – trzcina to roślina błotna, ma ogromne potrzeby wodne, w związku z tym rozwija bardzo długie łodygi (do 3-4 metrów), i kłącza o średnicy nawet 1 cm. Duże liście dodatkowo zwiększają powierzchnię parowania. Dzięki trzcinom na poletku można składować do kilku metrów osadów - taka jest głębokość penetracji kłączy roślin, które, niczym rurociągi tlenowe, do każdego miejsca złoża dostarczają tlen. W złożu zachodzą wtedy podobne procesy jak w kompostowaniu, jednak kłącza trzciny odgrywają ważną rolę: transportują wodę oraz tlen. Natlenianie jest kluczowe, dlatego na samym dole złoża musi być jeszcze dodatkowo zastosowana wentylacja.
TŚ: Czy zawsze ta wentylacja jest konieczna?
DR: Do pewnej wysokości – około 70 cm - migracja tlenu w złożu jest swobodna. Przy większej oczyszczalni (wyższym złożu) jednak często tworzą się w nim strefy beztlenowe. Wtedy rozwiązaniem problemu jest porządna wentylacja od dołu oraz precyzyjne przygotowanie złoża filtracyjnego, które musi się składać z bardzo dobrej jakości kruszyw. W ten sposób zapewnione jest nie tylko natlenianie, ale także odprowadzanie odcieków z poletka.
TS: Czy przy eksploatacji poletka miał Pan jakieś problemy?
DR: Pierwsze problemy, jakie zaobserwowałem, wiązały się z kolmatacją złoża filtracyjnego przez domieszki ilaste. Zaklejały one złoże i nie pozwalały na skuteczne odprowadzanie wody. Gdy zgodnie z zaleceniami duńskimi rozpocząłem przebudowę złoża, okazało się, że problemy dotyczyły w szczególności słabej dostępności na polskim rynku dobrej jakości kruszyw (wynika to między innymi z dużego zapotrzebowania na kruszywo w budownictwie).
TS: Czy to powód, dla którego metoda ta nie jest powszechnie stosowana w Polsce?
DR: Chodzi bardziej o to, że po zainwestowaniu pieniędzy trzeba wykazać efekt ekologiczny – a tutaj na ten efekt trzeba czekać kilka lat. Mnie udało się przekonać do naszego projektu wojewódzki fundusz ochrony środowiska, argumentując, że w tej technologii pełen efekt ekologiczny następuje z opóźnieniem. Otrzymaliśmy więc 75-procentowe dofinansowanie ze środków unijnych, tyle że łącznie - na rozbudowę oczyszczalni i kanalizacji.
TŚ: Jakie nakłady inwestycyjne są konieczne przy takiej ekologicznej instalacji?
DR: Wolę precyzyjnie nie mówić o liczbach, ponieważ cały czas gromadzę dane na temat swojej eksploatacji. Sam koszt budowy poletek to około 20 proc. kosztów budowy kompostowni. Z kolei koszty eksploatacyjne są związane z energią zużywaną na pompowanie osadów, a także z opróżnianiem poletek (trzeba policzyć, ile kosztuje wydobycie z jednego poletka około 800 m sześc. osadów ściekowych przy pomocy koparki, składowanie ich na przygotowanym placu, a następnie wywiezienie do rolniczego wykorzystania). Technologia opróżniania nie jest uciążliwa, a uwodnienie w złożu wynosi około 35-40 proc. Przy metodzie trzcinowej można istotnie zaoszczędzić na kosztach transportu, ponieważ przy mechanicznym odwadnianiu na prasie uzyskuję około 1000 metrów osadów odwodnionych, zaś przy użyciu poletek ilość ta spada o 50-60 proc.
TŚ: Czy odwodniony osad nadaje się bezpośrednio do wykorzystania rolniczego?
DR: Tak, bo ma strukturę torfu, zupełnie też nie powoduje uciążliwości zapachowych. Dlatego też osad może leżeć na placu składowym i zostać użyty w dowolnym momencie. Zawartość suchej masy po wydobyciu z poletka to 40 proc. Ja jeszcze nie doszedłem do wydobycia osadu o odpowiednich parametrach, ale z doświadczeń duńskich wiem, że jego właściwości nawozowe są bardzo dobre, zawartość azotu i fosforu jest duża. Już mam zapewnienia od rolników, że każda ilość wyprodukowanego przeze mnie osadu zostanie w przyszłości odebrana.
TŚ: Czy poletko trzcinowe kiedyś się „zużywa”?
DR: Okazuje się, że jeśli dobrze nim zarządzać, to może pracować bardzo długo. Po 10-12 latach eksploatacji można sprawić, by złoże zaczęło się odnawiać. Stosuje się w tym celu metodę zalewania tylko do odpowiedniej wysokości (ok. 1,5 metra), co pozwala na zachowanie w dnie wielu żywych kłączy. Po opróżnieniu poletka wracają one do pracy i nie trzeba sadzić nowych. Poletko, które widziałem w Danii, po dwóch miesiącach było już ponownie zielone.
TS: Czy ma Pan jeszcze jakieś rady dla przedsiębiorców, którzy chcieliby spróbować tej metody?
DR: Na pewno będzie łatwiej mniejszym oczyszczalniom, choćby dlatego, że dla małych poletek wymagania budowlane czy eksploatacyjne są nieco mniejsze. Poza tym stosując tę metodę na dużych oczyszczalniach musimy wybudować poletka o znacznie większej powierzchni. We współpracy z Panią dr Katarzyną Kołecką z Politechniki Gdańskiej chcemy dopiero stworzyć wytyczne projektowe i eksploatacyjne dotyczące tej metody, bo na razie nie ma w Polsce projektantów, którzy by się tym zajmowali. Zdaję sobie też sprawę, że dziś technologie najchętniej kupuje się w pakiecie, a efekt ma być widoczny zaraz po zakupie. To prawda, że w przypadku poletek trzcinowych trzeba na efekt poczekać, ale poza tym jest to prosta i tania metoda.
Rozmawiała Ewa SzekalskaDziennikarz