Robots
Cookies

Ustawienia cookies

Strona Teraz Środowisko wykorzystuje cookies. Część z nich jest niezbędna do funkcjonowania strony. Inne służą poprawianiu jakości naszych usług.
Więcej  ›
29.03.2024 29 marca 2024

Ceny samochodów elektrycznych muszą spaść

Stosowane w wielu krajach udogodnienia dla kierowców aut elektrycznych w połączeniu z obostrzeniami dotyczącymi aut spalinowych mogą skutecznie skłonić do zakupu tych pierwszych. Dla przeciętnego Kowalskiego elektryki dalej są jednak za drogie.

   Powrót       09 kwietnia 2018       Planowanie przestrzenne   

W badaniu przeprowadzonym na potrzeby raportu PwC „Rozwój elektromobilności w Polsce” 64 proc. respondentów zadeklarowało, że za nowe auto elektryczne byłoby w stanie zapłacić do 70 tysięcy złotych. Według producenta Renault Twizy, ten samochód można mieć już za 33 900 zł, ale to cena, która nie zawiera kosztu najmu akumulatora (najniższy czynsz brutto to 249 zł miesięcznie i to dopiero przy minimum 36-miesięcznym okresie najmu). Wielu kierowców powie, że Renault Twizy to jednak nie jest do końca samochód. Dwuosobowy, osiągający prędkość do 80 km/h, o maksymalnym zasięgu 80 km – a więc raczej praktyczny pojazd miejski. Auto o podobnym przeznaczeniu, choć już bardziej przypominające samochody, do jakich się przyzwyczailiśmy – np. Smart Fortwo – kosztuje niestety dużo więcej - około 100 tys. zł. Na inne, większe auta o dużo lepszych parametrach, takie jak Renault ZOE czy Nissan LEAF, trzeba wydać ponad 100 tys. zł, a elektryki z górnej półki (Hyundai IONIQ electric, BMW i3 czy Volkswagen e-Golf) to wydatek minimum 150 tys. zł.

Konieczne obniżenie ceny aut elektrycznych

Co więc mogłoby skłonić Polaków, by ruszyli do salonów w poszukiwaniu elektrycznego modelu dla siebie? Czy potencjalne udogodnienia, takie jak możliwość korzystania z buspasów i bezpłatne miejsca parkingowe? Czy może rosnąca infrastruktura do ładowania samochodów na prąd? Tanie ładowanie nocą? Niekoniecznie – przynajmniej na razie. Na dziś najskuteczniejszą zachętą do zakupu tych aut byłyby po prostu rozwiązania obniżające ich cenę – taki wniosek płynie ze wspomnianego raportu PwC.

Ustawa o elektromobilności pozwala co prawda zwolnić od akcyzy elektryczne samochody osobowe, ponadto nowe rozporządzenie w sprawie taryf wprowadziło niższe ceny energii dla gospodarstw domowych w godzinach 22.00-6.00 i rzeczywiście wtedy samochód można ładować taniej. Nic jednak tak nie przekonałoby Polaków do zakupu, jak klasyczne dopłaty, które stosują m.in. rządy takich krajów, jak Niemcy, Francja czy Wielka Brytania.

Dopłaty, ulgi i premie w krajach europejskich

Niemcy otrzymują dopłatę do samochodów elektrycznych w wysokości 4 tys. euro pod warunkiem, że cena wybranego modelu nie przekracza 60 tys. euro. Posiadacze samochodów elektrycznych są w tym kraju zwalniani na 10 lat z podatku od pojazdów mechanicznych.

W Wielkiej Brytanii można otrzymać 35-proc. dofinansowanie kosztów zakupu samochodu osobowego (maksymalnie 2,5 tys. funtów lub 4,5 tys. funtów w zależności od kategorii pojazdu). Dopłaty obejmują też 20 proc. kosztów zakupu samochodu typu van, ale kwota nie może przekraczać 8 tys. funtów. Posiadacze elektryków są ponadto na Wyspach zwolnieni z opłaty rejestracyjnej, z podatku drogowego i podatku akcyzowego. Mogą oni też liczyć na dopłatę w wysokości 500 funtów do kosztów instalacji stacji ładowania EV w swoich domach.

Norwegom nie oferuje się dopłat bezpośrednich, ale są zwolnieni z opłaty rejestracyjnej, a od 2018 r. nie płacą również za przerejestrowanie używanego pojazdu elektrycznego. Są zwolnieni z podatku od zakupu pojazdu elektrycznego (w tym również z podatku od importu). Przy leasingu pojazdu elektrycznego korzystają z 25-proc. obniżki VAT.

Dopłaty we Francji do aut elektrycznych od 2018 roku wynoszą 6 tys. euro, nie więcej jednak niż 27 proc. ceny auta. Dodatkowo ich nabywcy mogą liczyć na premię w wysokości 2500 euro, która ma zachęcać do wymiany starych samochodów na bardziej przyjazne środowisku (emitujące od 0 do 20 g CO2 na km).

Udogodnienia dla EV i obostrzenia dla aut spalinowych

Kierowcy elektryków korzystają w Europie z wielu innych udogodnień, takich jak: darmowe parkowanie, bezpłatne lub tańsze o połowę przeprawy promowe, wydzielone miejsca parkingowe, możliwość korzystania z buspasów, lokalnie przyznawane zwolnienia z rocznych opłat za przejazd drogami czy darmowe stacje ładowania w biurowcach, centrach handlowych i na parkingach (w Norwegii jest ich 3200).

Jeśli skojarzyć te zachęty z jednoczesnymi obostrzeniami dla aut spalinowych (strefy czystego transportu, podwyżki za parkowanie w centrach miast, planowany przez Wielką Brytanię zakaz sprzedaży silników spalinowych), staje się jasne, że udział aut o napędzie tradycyjnym będzie systematycznie spadał – także w Polsce. Zwłaszcza gdy ceny elektryków zrównają się z cenami samochodów spalinowych – a według ekspertów stanie się to po 2026 roku.

Ewa Szekalska: Dziennikarz

Polecamy inne artykuły o podobnej tematyce:

W Polsce funkcjonuje już ponad 6 tys. publicznie dostępnych punktów ładowania. Licznik Elektromobilności (22 marca 2024)KSTAR zaprezentowało najnowocześniejsze rozwiązania energetyczne na targach ENEX NEW ENERGY Polska 2024 (20 lutego 2024)Wszyscy będziemy elastyczni? O nowych trendach na rynku energii (13 lutego 2024)KE zaleca 90% redukcji emisji do 2040 r. MKiŚ mówi o małej przestrzeni do nowych zobowiązań (08 lutego 2024)Mobilizacja dla nowej mobilności. PSPA publikuje propozycje ws. zrównoważonego transportu (01 lutego 2024)
©Teraz Środowisko - Wszystkie prawa zastrzeżone.
Kopiowanie i publikacja tekstów, zdjęć, infografik i innych elementów strony bez zgody Wydawcy są zabronione.
▲  Do góry strony