Wadowicka prokuratura rejonowa bada sprawę składowania niebezpiecznych odpadów w Spytkowicach – podał w piątek prokurator rejonowy Sebastian Kiciński. Chemikalia w pojemnikach złożono w wynajętej przez prywatną firmę hali dawnej spółdzielni rolniczej.
Właściciel hali wynajął ją firmie, która deklarowała, że będzie przechowywała w niej maszyny i urządzenia. Teraz zorientował się, że tak się nie stało. W hali złożono setki ton odpadów płynnych w pojemnikach. Wypełniają one szczelnie pomieszczenie, niemal pod dach. W środę powiadomił policję. Sprawa trafiła do prokuratury. - Zostało wszczęte śledztwo w kierunku czynu polegającego na gromadzeniu odpadów w sposób, który mógłby narażać środowisko, a także życie wielu ludzi na niebezpieczeństwo. (…) Jest to zagrożone karą od 3 miesięcy do 5 lat więzienia – poinformował w piątek Sebastian Kiciński.
Poszukiwania winnego trwają
Pojemniki trafiły do Spytkowic w wakacje. Nie wiadomo, skąd je przywieziono. Prokuratorzy próbują dotrzeć do najemcy hali. - Częściowo nam się już to udało, ale to jest spółka z o.o. Zmiana właściciela w takiej spółce to praktycznie jedna wizyta u notariusza. Sprawcy (…) podejmowali formy maskowania – powiedział Kiciński.
Śledczy powiedział, że w tej chwili nie wiadomo jeszcze, co dokładnie jest w pojemnikach. - Wojewódzki Inspektor Ochrony Środowiska pobrał próbki do ekspertyzy, ale są to dość skomplikowane badania. Na pierwszy rzut oka można powiedzieć, że są to rozpuszczalniki lub oleje – dodał prokurator.
Prokurator rejonowy z Wadowic zaznaczył, że nie ma zagrożenia wycieku substancji z pojemników. WIOŚ nakazał właścicielowi posesji, by je zutylizował. (PAP)
Więcej treści dotyczących samorządów w zakładce Teraz Samorząd.