Robots
Cookies

Ustawienia cookies

Strona Teraz Środowisko wykorzystuje cookies. Część z nich jest niezbędna do funkcjonowania strony. Inne służą poprawianiu jakości naszych usług.
Więcej  ›
19.04.2024 19 kwietnia 2024

Porozumienie paryskie mają wygrać wszyscy

Nie może być odwrotu od szybkiego osiągnięcia neutralności klimatycznej, a proces wdrożenia Porozumienia paryskiego można porównać do toru przeszkód. Część z nich już pokonano, wiele przed nami. O tym, jaką rolę do odegrania mają Championi Klimatyczni, rozmawiamy z Tomaszem Chruszczowem.

   Powrót       05 czerwca 2019       Ryzyko środowiskowe   
Tomasz Chruszczow
Poland’s High Level Climate Champion

Teraz Środowisko: Pełni Pan funkcję: Poland's High Level Climate Champion. Co należy do zadań Championa?

Tomasz Chruszczow: Rzeczywiście to dość długa nazwa, ale tak to wymyślono w Paryżu w 2015 r. Postanowiono wtedy, że będzie dwóch championów działających w ramach Konwencji Klimatycznej ONZ - UNFCCC, których zadaniem będzie globalne promowanie, wspieranie na jak najwyższym poziomie wszelkich programów działań klimatycznych, zwłaszcza podejmowanych przez instytucje, organizacje, osoby nie będące państwami stronami. Jednego z Championów mianuje kraj sprawujący prezydencję konferencji stron – czyli COP. Drugiego powołuje kraj, który jako kolejny będzie tę prezydencję sprawował. Obecnie jestem to ja i mianowany przez Chile Pan Gonzalo Muñoz. Warto wyjaśnić, że funkcja championa była odpowiedzią na potrzebę chwili i wynikała z pewnego logicznego ciągu zdarzeń, a także z konieczności zapewnienia w Paryżu akceptowalnego dla wszystkich kompromisu. Jego ważnym elementem było stworzenie globalnego systemu wsparcia dla konkretnych działań klimatycznych, które miały być podjęte zanim wejdzie w życie Porozumienie paryskie. Warto też dodać, że wiele ważnych decyzji, które ostatecznie doprowadziły do przyjęcia Porozumienia paryskiego, zostało podjętych w Warszawie, podczas Konferencji Klimatycznej w 2013 r.

To właśnie ówczesna polska prezydencja COP19 zaprosiła po raz pierwszy do stołu negocjacyjnego przedstawicieli miast, regionów, przemysłu i biznesu. Teraz, rolą championów jest angażowanie tych wszystkich grup, które nie uczestniczą formalnie w procesie negocjacji, do wspólnych wysiłków na rzecz klimatu i zrównoważonego rozwoju. W Warszawie zaczęliśmy od miast i przemysłu, rok później w Limie przyjęto Lima Paris Action Agenda oraz uzgodniono utworzenie internetowego portalu NAZCA – Non-state Actors Zone for Climate Action (zbieżność nazwy z peruwiańskim płaskowyżem Nazca nie jest przypadkowa). NAZCA dzisiaj, to globalny portal działań klimatycznych, a setki zarejestrowanych na nim projektów pokazują nie tylko mnogość podmiotów, ale przede wszystkim przykłady działań, które podjąć może każdy.

TŚ: Potem był już Paryż…

TCh: Tak, następnym krokiem była już 21. Konferencja Klimatyczna w Paryżu, z bardzo aktywnymi obserwatorami. To bardzo szeroka, otwarta dla wszystkich kategoria. Należą do niej organizacje miast i regionów, inne organizacje pozarządowe, na przykład ekologiczne, a także międzyrządowe, w tym z systemu ONZ, reprezentacje ludności rdzennej, rolników, biznesu, świata nauki, a także związki zawodowe, młodzież etc. Od czasu COP20 w Limie określa się ich jako: non state actors, non party actors. Od czasu COP21, po przyjęciu Porozumienia paryskiego, ich rola w realizacji celów została uznana przez wszystkich. Po raz pierwszy w historii, rządy z całego świata postanowiły zapisać to w prawie międzynarodowym. To ogromna, pozytywna energia na rzecz walki z jednym z najważniejszych wyzwań współczesności zgromadzona wokół Konwencji, gotowa zaangażować się w działania na każdym szczeblu i we wszystkich obszarach działań.

TŚ: Jak wykorzystać ten potencjał? I jaką rolę odgrywają w tym championi?

TCh: Przede wszystkim nie można zmarnować tej energii… Zaś naszą rolą jest wskazywanie rządom państw, że bez tej oddolnej energii wielkie programy polityczne nie będą miały szans na urzeczywistnienie. Z drugiej strony informujemy interesariuszy, co rządy mają do zaoferowania, jakie programy wsparcia są dostępne etc. Rachunek jest prosty: wspólne projekty pozwalają osiągnąć znacznie więcej, aniżeli suma działań podejmowanych przez każdą z tych grup w pojedynkę. Champion pełni rolę swoistego katalizatora działań, a także interfejsu, który pomaga w kontaktach między oficjalnymi negocjacjami międzyrządowymi, a wszelkimi organizacjami nie będącymi częścią rządów. Staramy się być także rzecznikami i promotorami najlepszych doświadczeń, tworzenia baz wiedzy, pokazywania efektów już zrealizowanych projektów, a przede wszystkim wzmacniania owej pozytywnej energii poprzez mobilizowanie jak najliczniejszej grupy tych, którzy zamiast czekać na odgórne decyzje, samodzielnie podejmują działania i oddolnie wpływają na tworzenie polityki – lokalnej, regionalnej, krajowej.

TŚ: Wynika z tego, że obszar działań championów jest gigantyczny, bo dotyczy właściwie wszystkich, wszystkiego i wszędzie.

TCh: Rzeczywiście tak jest. Jeśli wyliczymy tylko główne inicjatywy i interesariuszy, to okaże się, że mamy do czynienia z bardzo szerokim spektrum tematów, począwszy od spraw środowiskowych i zarządzania przestrzenią, poprzez przemysł, promocję innowacyjności, transformację energetyczną, transport itd. Działania w tych obszarach podejmują ludzie ze wszystkich kontynentów, sektorów gospodarki, grup społecznych. Wszyscy oni mają swoje problemy i aspiracje, a w ramach tej globalnej układanki chcą mieć wpływ na rzeczywistość. Champion jest, a w każdym razie stara się być, ambasadorem idei zrównoważonego rozwoju dla nich wszystkich.

TŚ: Czy działa Pan w jakimś ściśle określonym harmonogramie?

TCh: W kalendarzu są pewne wydarzenia, które moglibyśmy nazwać flagowymi, na których obecność jest obowiązkowa. Należą do nich np. tygodnie klimatyczne. W marcu był afrykański, w sierpniu będzie Ameryki Łacińskiej i Karaibów, a we wrześniu Azji i Pacyfiku. Potem wrześniowy Szczyt Sekretarza Generalnego, a także szereg innych wydarzeń i konferencji.

TŚ: Zwieńczeniem będzie COP25... Wróćmy może jednak do Katowic.

TCh: Katowicki COP był wydarzeniem, które bardzo dobrze wpisało się w historię całego procesu negocjacyjnego i zaangażowania Polski. Pamiętam moment, kiedy przed COP19 polski minister środowiska powiedział, że agenda klimatyczna to nie jest agenda ograniczeń, tylko agenda rozwoju. Myślę, że po Paryżu i po przyjęciu katowickiego rulebooka wszyscy zrozumieli, że rozmawiamy o tym, w jaki sposób mamy zapewnić udział w zrównoważonym rozwoju wszystkim, a nie: możliwie wielu. Po prostu: wszystkim. Oczywiście każdy ma inny punkt wyjścia do tego rozwoju.

TŚ: Katowice zostały uznane za sukces. Teraz jesteśmy na półmetku naszej prezydencji, do czego aspirujemy?

TCh: Prezydencja procesów klimatycznych to jest dość szczególna dziedzina. Najpierw pracowaliśmy, żeby przygotować trzęsienie ziemi, czyli COP24. I trzęsienie ziemi nam bardzo porządnie wyszło. Katowicki COP24 był wielkim, historycznym sukcesem, jedną z najważniejszych konferencji w dwudziestopięcioletniej historii negocjacji klimatycznych. Po przyjęciu i błyskawicznym wejściu w życie Porozumienia paryskiego, zasadniczą kwestią nie jest już wymyślanie rewolucyjnych mechanizmów, tylko doprowadzenie do tego, aby to co uzgodniono, zaczęło realnie funkcjonować i dawać efekty. Tu jest mniej widowiskowości, a więcej żmudnej pracy. Szczególnie jeśli weźmiemy pod uwagę, że w tego typu procesach, zawsze najbardziej deficytowym towarem jest zaufanie pomiędzy krajami. Z reguły biedniejsi zawsze byli skłonni mniej ufać tym bogatszym, bogatszym zaś stosunkowo łatwo przychodziło niedostrzeganie potrzeb i potencjału rozwojowego tych pierwszych. Wspólne działanie, planowanie rozmowy przy jednym stole pozwalają przełamywać stereotypy i uprzedzenia, a tym samym budować owo zaufanie.

TŚ: Czy poziom wzajemnego zaufania stron jest już wystarczający?

TCh: W wielu obszarach tak, ale jeszcze nie we wszystkich. Wiemy gdzie tego zaufania brakuje, jakie mają być jego materialne przejawy. Działania mają doprowadzić do nadania mu kształtu, opisania, wypełnienia treścią. Myślę, że historia prac nad wdrożeniem artykułu 6. Porozumienia paryskiego to historia poszukiwania tego kształtu. Artykuł 6. – jedyny, którego zabrakło w pakiecie decyzji z Katowic, jest nazywany potocznie artykułem o mechanizmach rynkowych i pozarynkowych. Osobiście wolę nazywać go artykułem o współpracy. Warto postrzegać jego przepisy jako mechanizm wspólnego działania, mechanizm zrobienia więcej za mniej, więcej dzięki synergii działań współpracujących państw i podmiotów, więcej dzięki zbudowanemu na współpracy zaufaniu. Słyszymy, że biznes, że kraje rozwinięte dążą do uniknięcia najbardziej kosztownych decyzji, że lawirują. Dobrowolne mechanizmy współpracy, to również sposób, aby coś zrobić taniej, ale nie ma w tym nic złego, jeśli w efekcie zrobimy więcej, bo czasu jest coraz mniej.

TŚ: Co jest kluczem do zrozumienia i zaakceptowania tego mechanizmu?

TCh: Uważam, że podstawą do stosowania, a wcześniej uzgodnienia zasad wdrożenia mechanizmów powinno być zrozumienie, że każde z podejmowanych działań wpływa na innych. I to nie tylko w związku ze zmianą klimatu. Aspirujemy, do stanu, który pozwoliłby nam w 2030 r. powiedzieć, że nie ma na świecie głodu, że zmniejszyło się ekstremalne ubóstwo, że zawęziliśmy margines osób wykluczonych, pozbawionych dostępu do edukacji i usług zdrowotnych. Zapominamy, że blisko miliard ludzi na świecie nie ma dostępu do elektryczności, a przeszło 800 milionów codziennie cierpi głód. Jednocześnie, jak podaje FAO(1), świat marnuje co roku przeszło miliard ton wyprodukowanej żywności, której wartość szacuje się na niemal 1000 miliardów dolarów. Jednym z powodów takiego marnotrawstwa jest brak dostępu do energii, a tym samym brak właściwych warunków do przechowywania żywności. Dla nas w Europie, dla ludzi żyjących w komforcie może wydawać się to zupełnie abstrakcyjne.

W momencie jednak, kiedy staje się w środku debaty, czasem bardzo ostrej, jaka zdarza się podczas konferencji COP, to widać jak te problemy bardzo realnie i konkretnie pojawiają się w stanowiskach poszczególnych państw. To są właśnie problemy, które determinują ich chęć bądź niechęć do przyjęcia rozmaitych rozwiązań. Bo przedstawiciele państw mają swoje oczekiwania: dzięki polityce rozwojowej, planom adaptacji chcą się rozwijać, czyli dać szansę swoim obywatelom na lepsze życie.

TŚ: W grudniu będzie okazja, żeby ten ostatni kawałek układanki trafił na swoje miejsce.

TCh: Prace nad tym trwają i właściwie będą trwały do końca roku. Mam nadzieję, że w Santiago, w Chile rzeczywiście uda się ten ostatni element włożyć na miejsce. Oznaczałoby to, że cała konstrukcja Porozumienia paryskiego jest zrównoważona i kompletna. Ta cała droga, poczynając od Warszawy, przez Limę, Paryż, Marrakesz ma bardzo konkretny wymiar, również techniczny i finansowy. Krok po kroku zmierzamy do celu, z coraz większą akceptacją i zaangażowaniem społecznym. Widzę tu dużą rolę dla mediów, które mają narzędzia, by w przystępny sposób naświetlać problemy, wyjaśniać czym jest globalny wzrost temperatury, pokazywać na konkretnych przykładach, jak na naszych oczach zmienia się świat. Jak bardzo nieprzewidywalne i niebezpieczne stają się żywioły. Wielką rolę odgrywa młodzież, która na całym świecie nawołuje do natychmiastowych działań. Media świetnie to relacjonują. Media mogą też pomóc nam – negocjatorom w wyjaśnieniu czemu służą nasze dalekie podróże, wielogodzinne dyskusje, kosztowne i długotrwałe negocjacje. Potrzebujemy takiej pomocy, bo jako negocjatorzy jesteśmy nudziarzami używającymi hermetycznego i trudno przyswajalnego języka…

TŚ: To chyba tylko w swoim gronie, bo prowadząc negocjacje potraficie znaleźć wspólny język z każdym…

TCh: Jedno nie wyklucza drugiego (śmiech). Zasadą numer jeden w dyplomacji jest uważne słuchanie ludzi. Bo jeśli mój rozmówca nie zostanie uważnie wysłuchany, to jaką będzie miał motywację, żeby słuchać moich argumentów? Po drugie: trzeba szukać rozwiązania, które zaoferuje coś każdemu. W tej grze o wdrożenie Porozumienia paryskiego mamy wygrać wszyscy.

Mam nadzieję, że świat zrozumiał, że porozumienie, które będzie przeciwko komuś, nigdy nie będzie skuteczne. I tak jest trudne do przełknięcia, znamy przecież stanowisko prezydenta Stanów Zjednoczonych. Porozumienie nakłada obowiązki zbudowania w poszczególnych krajach potencjału ludzkiego, instytucjonalnego, a także stworzenia ram prawnych do przygotowania i przedstawienia światu wieloletnich strategicznych planów niskoemisyjnego rozwoju. Plany te maje doprowadzić w perspektywie połowy tego stulecia do osiągnięcia neutralności klimatycznej, czyli stanu zrównoważenia emisji i zdolności lasów oraz gleb do ich pochłonięcia. To jest najważniejsze postanowienie Porozumienia paryskiego – jego długoterminowa wizja zrównoważonego rozwoju świata. Kolejne plany, kolejne kontrybucje państw stron mają taką wizję realizować. I co najważniejsze: Porozumienie nie pozwala odejść od tej wizji, nie pozwala się cofnąć.

Katarzyna Zamorowska: Dyrektor ds. komunikacji

Przypisy

1/ Food and Agriculture Organization of the United Nations, skrót FAO

Polecamy inne artykuły o podobnej tematyce:

Pełczyńska-Nałęcz o inwestowaniu w m.in. zieloną tranformację. Polityka Spójności i KPO (15 kwietnia 2024)Maksimum 5 ton metanu na 1000 ton węgla od 2027 r. PE przyjmuje nowe przepisy (15 kwietnia 2024)67 tys. nowych kotłów węglowych w latach 2021-2023. Raport o transformacji budynków w Polsce (29 marca 2024)Kraków przygotowuje się na zmiany klimatyczne. Lokalne partnerstwa i naśladowanie natury (26 marca 2024)100 dni rządu okiem NGOs (22 marca 2024)
©Teraz Środowisko - Wszystkie prawa zastrzeżone.
Kopiowanie i publikacja tekstów, zdjęć, infografik i innych elementów strony bez zgody Wydawcy są zabronione.
▲  Do góry strony