Ekspert ds. rynku energii, były wiceprezes Tauron Sprzedaż oraz Vattenfall Sales Poland
Teraz Środowisko: Zrobię wszystko, by indywidualni odbiorcy nie płacili więcej za prąd - mówi wicepremier, Jacek Sasin. - W warunkach wzrostu kosztów energii, polityka państwa powinna pozwalać na stopniowe podwyżki regulowanych cen energii – odpowiada Pan w jednym z wywiadów. Komu wierzyć?
Grzegorz Lot: Ceny prądu to nie kwestia wiary, lecz faktów. Premier powiedział, że rząd zrobi wszystko, by ceny nie wzrosły. Nie powiedział jednak, że ostatecznie nie wzrosną. Mało tego: tydzień później, minister rozwoju Jadwiga Emilewicz otwarcie powiedziała, że te ceny wzrosną i to nawet o 10 proc. Z informacji medialnych wynika, że firmy energetyczne złożyły wnioski o podwyżki rzędu 20-40 proc.
TŚ: To znaczy, że klamka już zapadła?
GL: Na ostateczną cenę energii składa się kilka mniejszych elementów. Pomińmy większość z nich i skupmy się na moment na dwóch: opłacie za sprzedaż i opłacie za dystrybucję. Z pierwszą niewiele da się już zrobić, gdyż rząd wykorzystał ten bufor rok temu, m.in. poprzez obniżkę akcyzy. W przypadku opłaty za dystrybucję, szanse na restrukturyzację kosztową pogrzebał rynek mocy i wprowadzona w związku z nim opłata mocowa. Zawsze pozostaje jeszcze 23-proc. stawka VAT, ale nie wiem, czy Minister Finansów zgodzi się na jej obniżenie.
TŚ: Czyli nic nie da się już zrobić?
GL: Pytanie, jak dramatyczne będzie to zjawisko kto poniesie największe koszty. Pamiętajmy, że mamy w Polsce kilka kategorii odbiorców energii, którzy płacą różne stawki.
TŚ: Kto pójdzie na pierwszy ogień?
GL: Sądzę, że nie będą to (przynajmniej oficjalnie) gospodarstwa domowe. W przeszłości podobne dylematy rozwiązywane były na niekorzyść małych i średnich przedsiębiorstw. To jednak droga donikąd, bo w praktyce i tak płaci za to (nawet kilka razy dziennie) ten, którego tak zaciekle chronimy. Wyższe koszty energii dla MŚP są dziś wliczone np. w ceny fryzjera albo pieczywa, tj. towarów i usług. Sztuczne obniżanie cen dla gospodarstw domowych jest błędem. Nikomu nie służy.Mikroinstalacje w Polsce
Na koniec 2019 r. w Polsce było 155 626 mikroinstalacji, co oznacza 180 proc. wzrostu względem końca 2018 r.
Łączna moc zainstalowana to 1,369 GW.
Dane z Urzędu Regulacji Energetyki, marzec 2020 r.
TŚ: Możemy też energii zużywać mniej...
GL: Oczywiście. Ale możemy też płacić tylko za część konsumowanej przez siebie energii, co umożliwia nam prosumencki system opustów. Przeciętny okres zwrotu mikroinstalacji wynosi dziś ok. 10 lat. Przy wykorzystaniu dotacji – nawet mniej. Przy obecnym stanie rozwoju technologii, autoprodukcja energii w mikroinstalacjach to zresztą nie kwestia oszczędności, ale nasz obywatelski obowiązek. Oczywiście poparty rachunkiem ekonomicznym, który przy możliwych wzrostach cen energii i opłat dystrybucyjnych będzie coraz bardziej wspierał decyzje o budowie lokalnych źródeł wytwarzania.
Rozmawiał Kamil SzydłowskiDziennikarz, prawnik Tekst został opublikowany w jubileuszowej publikacji Ochrona środowiska w Polsce. Perspektywy najbliższych lat.
Zachęcamy do zapoznania się z jej pełną treścią!