Robots
Cookies

Ustawienia cookies

Strona Teraz Środowisko wykorzystuje cookies. Część z nich jest niezbędna do funkcjonowania strony. Inne służą poprawianiu jakości naszych usług.
Więcej  ›
23.04.2024 23 kwietnia 2024

Przemyślana retencja odpowiedzią na deficyt wody

Statystyczny Polak ma do dyspozycji niecałe 1600 m sześc. wody, czyli mniej niż średnia UE. Jednak porównanie Polski ze zmagającym się z chronicznym deficytem wody Egiptem jest co najmniej nietrafione… Ile mamy wody? Jakie czekają nas wyzwania? Wywiad z Piotrem Nieznańskim z Fundacji WWF Polska.

   Powrót       01 lipca 2020       Woda   
Piotr Nieznański
Dyrektor ds. polityki środowiskowej w Fundacji WWF Polska

Teraz Środowisko: Często przyrównuje się zasoby wodne Polski i Egiptu. Takie porównanie działa na wyobraźnię społeczeństwa, ale czy jest słuszne?

Piotr Nieznański: Rzeczywiście, choć porównywanie to było wielokrotnie powielane w mediach i przez polityków, jest ono nietrafione. Dotyczy odnawialnych co rok zasobów wody, szacowanych w Polsce na ok. 60 mld m3, a w Egipcie na niewiele mniej - 57 mld m sześc. … I na tym podobieństwa się kończą, bo warunki klimatyczne oraz jakość i dostępność wody w obu państwach są zupełnie inne. Już w przeliczeniu odnawialnych zasobów wody na mieszkańca, w Polsce jest to ok. 1566 m sześc., a w Egipcie jedynie 589 m sześc.

Zasoby wodne Polski nie są duże, np. według danych za 2014 r. Polska znalazła się w klasyfikacji FAO(1) w grupie państw z deficytem wody (wartość graniczna to 1700 m sześc./os./rok), ale nie jest to chroniczny deficyt na miarę Egiptu.

TŚ: Jak wypadamy w porównaniu z państwami Unii Europejskiej, których warunki klimatyczne i gospodarcze są bardziej zbliżone do naszych?

PN: Polskie zasoby wodne są ok. 3 razy mniejsze niż szacowana średnia w UE (4236 m sześc. na mieszkańca UE w 2014 r.). Z punktu widzenia dostępności wody, sytuację najlepiej przedstawia tzw. wskaźnik eksploatacji wód (WEI – ang. water exploatation index), czyli stosunek ilości pobieranej wody do całkowitych zasobów wodnych. Polska z wynikiem ok. 0,2 plasuje się nieco poniżej średniej europejskiej, ale przekracza ustalony przez Europejską Agencję Środowiska poziom krytyczny (0,16).

TŚ: Unijna ramowa dyrektywa wodna nakłada na państwa obowiązek poprawy stanu ekologicznego wód. Jak ocenia Pan realizację postawionych celów?

PN: Polska ma duży problem z realizacją zobowiązań wynikających z tej dyrektywy, w tym osiągniecia dobrego stanu wód najpóźniej do 2027 roku.

Na podstawie wstępnej waloryzacji rzek z 2015 roku oszacowano, że jedynie ok. 20 proc. ze 150 tys. km rzek pozostawiono w stanie bliskim naturalnemu. Ponadto, stan ekologiczny ponad połowy polskich wód został uznany za niesatysfakcjonujący według raportu Europejskiej Agencji Środowiska.

Plany wykorzystania rzek do żeglugi towarowej, budowy kolejnych stopni wodnych na Wiśle i Odrze czy mokrych zbiorników zaporowych na innych rzekach są działaniami prowadzącymi w efekcie do pogorszenia stanu wód. Również w wyniku powadzenia tzw. pracutrzymaniowych na rzekach degradowane są tysiące kilometrów bieżących małych rzek i potoków.

Ponadto problem eutrofizacji wód i spływu biogenów do Bałtyku jest nadal nierozwiązany. Pomimo ogromnych nakładów na budowę i modernizację oczyszczalni ścieków, niekontrolowane zrzuty ścieków do rzek zdarzały się ostatnimi czasy zdecydowanie za często.

TŚ: Na początku wskazywał Pan, aby na zasoby wodne patrzeć w kontekście warunków klimatycznych. Jakie wyzwania stawia przed nami klimat? W pierwszej chwili na myśl przychodzi narastający problem suszy, któremu dedykowane są ogólnokrajowe programy.

PN: Wszystko wskazuje na to, że w przyszłości prawdopodobnie coraz częściej będziemy mieli do czynienia nie tylko z suszami glebowymi, ale też hydrologicznymi i nawet hydrogeologicznymi. Obserwowane w ostatnich latach (właściwie od 2014 r.) suche lata z niewielką ilością opadów i niemal bezśnieżne zimy prowadzą do niskich stanów wód powierzchniowych. Przy tym nie oznacza to stałych niskich stanów wód w rzekach, bo intensywniejsze i mniej przewidywalne ekstremalne zjawiska pogodowe (w tym nagłe bardzo intensywne opady) będą też prowadzić do wzrostu częstotliwości i intensywności powodzi.

Jeśli chodzi o programy, to na razie mamy do czynienia ze „Stop suszy”, który niestety nie skupia się na zwiększeniu retencji krajobrazowej i zatrzymywaniu wody „tam, gdzie spadnie”, ale zawiera listę inwestycji kosztownych i mocno ingerujących w środowisko naturalne. Powstaje ponadto obiecujący program renaturyzacji rzek, który może stać się wdrożeniowym programem poprawy stanu jakościowego i ilościowego polskich wód [przyp. red. wywiad przeprowadzono w I kw. br., w II kw. zakończono prace nad programem renaturyzacji (więcej tutaj)]. Wiem, że to znacznie trudniejsze niż stawianie kolejnych budowli piętrzących, ale nie mamy już czasu na powtarzanie błędów z przeszłości.

Jeżeli postawimy na maksymalną retencję krajobrazową i regenerację ekosystemów zatrzymujących wodę w środowisku, to mamy realną szansę na zmniejszenie skutków suszy i powodzi w Polsce. W interesie Państwa jest to, aby ekosystemy zatrzymujące wodę (obszary zalewowe, bagna i torfowiska), jak i zasoby dyspozycyjne wód podziemnych o najwyższej jakości zostały pilnie objęte restrykcyjną ochroną i pozostawione jako rezerwa wód.

TŚ: Jak będzie kształtowało się zapotrzebowanie na wodę w różnych sektorach gospodarki w przyszłości?

PN: Obecnie ok. 70 proc. pobieranej wody zużywane jest w przemyśle, ok. 20 proc. to gospodarka komunalna, a 10 proc. wykorzystywane jest w rolnictwie i leśnictwie.

Ciekawą prognozę ekonomiczną długookresowych potrzeb wodnych Polski na lata 2021-2050 oraz 2071-2100 w porównaniu z okresem referencyjnym (1998-2010) przygotował Instytut Badań Strukturalnych Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie. Otóż potrzeby wodne przemysłu nadal będą się obniżać (według wszystkich scenariuszy), w tempie szybszym niż w innych sektorach. W scenariuszu, w którym będą wdrażane technologie o mniejszej wodochłonności, a wykorzystanie zasobów będzie bardziej efektywne, zużycie wody w przemyśle do końca 2100 r. będzie malało, pomimo dalszego wzrostu produkcji. Równocześnie, według tej prognozy, to rolnictwo okazuje się być sektorem o największych potrzebach wzrostu (o 25-30 proc. do lat 2021-2050 oraz o 40-125 proc. do lat 2071-2100).

Dominika Adamska: Sekretarz redakcji, geograf Publikacja: Ochrona środowiska w PolsceTekst został opublikowany w jubileuszowej publikacji Ochrona środowiska w Polsce. Perspektywy najbliższych lat.
Zachęcamy do zapoznania się z jej pełną treścią!

Przypisy

1/ Organizacja Narodów Zjednoczonych do spraw Wyżywienia i Rolnictwa (FAO)

Polecamy inne artykuły o podobnej tematyce:

W Polsce jest 2184 wielkotowarowych ferm drobiu. Co na to środowisko i społeczeństwo? (10 kwietnia 2024)Obowiązkowe plany adaptacji do zmian klimatu w miastach powyżej 20 tys. mieszkańców. Projekt poselski (22 marca 2024)Mała retencja i wiatraki przydomowe z prostszymi procedurami. Projekt zmian prawnych (04 marca 2024)NIK o Programie kształtowania zasobów wodnych na terenach rolniczych (21 lutego 2024)Konferencja Stormwater Poland – Co zrobić z tym deszczem? (19 lutego 2024)
©Teraz Środowisko - Wszystkie prawa zastrzeżone.
Kopiowanie i publikacja tekstów, zdjęć, infografik i innych elementów strony bez zgody Wydawcy są zabronione.
▲  Do góry strony