Robots
Cookies

Ustawienia cookies

Strona Teraz Środowisko wykorzystuje cookies. Część z nich jest niezbędna do funkcjonowania strony. Inne służą poprawianiu jakości naszych usług.
Więcej  ›
24.04.2024 24 kwietnia 2024

Myślenie, że nowy ROP da „furę nowego pieniądza” to pułapka. I tak zapłaci konsument

Gospodarka odpadami wymaga dofinansowania, to jest pewne. Jaki będzie przepływ środków w nowym modelu ROP w Polsce? Jak wpleść nowe w funkcjonujący system i na czym polega niebezpieczeństwo, że „biedny zapłaci dwa razy”? Odpowiada Jakub Tyczkowski, prezes Rekopol Organizacja Odzysku Opakowań.

   Powrót       24 lipca 2020       Odpady   
Jakub Tyczkowski
Prezes Zarządu Rekopol Organizacja Odzysku Opakowań S.A.

Teraz Środowisko: Zarówno samorządy, jak i branża odpadowa oceniają obecny stan gospodarki odpadowej za dalece niezadawalający. Mieszkańcy narzekają, że jest coraz drożej. Wielu z nadzieją patrzy na nowy system ROP, czy Pan również?

Jakub Tyczkowski: Uważam za błędne myślenie, że kiedy w Polsce pojawi się nowy model rozszerzonej odpowiedzialności producenta (ROP), to pojawi się „fura nowego pieniądza” i wszystkie problemy, niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, zostaną rozwiązane. Zauważmy, że kraje europejskie, które lepiej od nas radzą sobie z odpadami, nad swoimi systemami pracują od 30 lat i ciągle coś zmieniają, więc to musi być długofalowy proces. Owszem pojawi się nowy strumień środków, ale inny zniknie lub zostanie ograniczony. Tak czy inaczej zapłacimy my – mieszkańcy i konsumenci, tylko w innej formie.

TŚ: Faktem jest, że stawki wnoszone do systemu przez producentów w Polsce są niskie w porównaniu z innymi państwami. Wygląda to tak, jakby producenci/importerzy byli w uprzywilejowanej pozycji względem gminy i mieszkańców…

JT: Nie zgadzam się z tak postawioną tezą. Dzisiaj, jako mieszkaniec gminy, zakładam, że koszty odbioru i selektywnej zbiórki odpadów są dobrze skalkulowane. W nowym systemie przemysł będzie obciążony pakietem obowiązków wskazanych w art. 8a Ramowej Dyrektywy Odpadowej, czyli kosztami selektywnej zbiórki, przygotowania do recyklingu, edukacji, sprawozdawczości, nadzoru i kontroli strumienia odpadów opakowaniowych znajdujących się w strumieniu odpadów komunalnych. Będzie to znaczyło, że pieniądze wpłacane przez wprowadzających zasilą dokładnie ten sam system, czyli pokryją dokładnie te same koszty. Jednak na skutek tego, że wprowadzający pokryją koszty selektywnej zbiórki, opłata śmieciowa uiszczana przez mieszkańca powinna być pomniejszona o pewną kwotę. Jednak każdy mieszkaniec i tak te pieniądze wyda, tyle tylko, że każdy jeden produkt z półki sklepowej będzie miał w cenie ukryty koszt zagospodarowania opakowania. Wartością dodaną będzie jednak to, że skończymy z zasadą, że każdy płaci tyle samo, bez względu na to, ile odpadów generuje. Po wdrożeniu ROP każdy zapłaci adekwatnie do masy opakowań zakupionych produktów. Można powiedzieć, że system w końcu będzie „fair”.

Czytaj: Wielkie reformowanie systemów ROP w Europie, a co z Polską?

TŚ: A czy to jest fair, żeby duże koncerny płaciły w Polsce znacznie mniej niż w innych krajach?

JT: Zacznijmy od tego, że generalnie przemysł w Polsce ponosi bardzo niskie koszty związane z gospodarowaniem odpadami, ale nie zapominajmy, że reguły gry są takie same dla wszystkich: małych polskich firm i wielkich zagranicznych koncernów. Dużym uproszczeniem jest więc mówienie, że koncerny nie płacą, bo płacą dokładnie tyle samo, co każdy inny uczestnik rynku. Tyle samo płacą też koncerny polskie. Poza tym firma, która produkuje na rynek polski, płaci według stawek polskich, ale jeśli wprowadza produkty na rynek niemiecki, to płaci według niemieckich stawek. Czyli polski producent dżemu wprowadzając swój produkt na rynek niemiecki, zapłaci do niemieckiej organizacji odzysku i recyklingu wielokrotnie więcej i kosztami de facto zostaną obciążeni konsumenci niemieccy (bo do ceny słoika zostanie doliczonych kilka eurocentów). W Rekopol skalkulowaliśmy, że kiedy firmy wprowadzające napoje w butelkach PET zaczną płacić stawkę „ropowską”, to cena jednej 1,5 litrowej butelki z wodą dla konsumenta wzrośnie o ok. 2 gr. To niezauważalny koszt, ale jeśli wyobrazimy sobie, że na Polski rynek zostaną wprowadzone miliony butelek, miliony owijek do batonów i wszelkich innych opakowań ze stawkami na poziomie kilku groszy lub części grosza, to powstanie bardzo duża suma środków, która ma być skierowana na te wszystkie działania, o których wspominaliśmy. Oznacza to też, że podobna kwota powinna przestać tranzytować z kieszeni mieszkańca w postaci opłaty śmieciowej uiszczanej do gminy. Prawdą jest natomiast, że w regionach Polski, gdzie koszty nie są pokrywane albo system zbiórki działa źle, wprowadzenie mechanizmu ROP powinno spowodować, że koszty optymalnego systemu zbiórki będą pokrywane. Zaś tam, gdzie systemu nie ma - powinien od podstaw powstać, bo będą na to pieniądze.

Czytaj: Jaką rolę mógłby odegrać NFOŚiGW w nowym systemie ROP?

TŚ: Dopiero okaże się, ile tych dodatkowych pieniędzy będzie. Przejdźmy jednak do kwestii zasadniczej, jak Pana zdaniem nowy system ROP powinien być skonstruowany?

JT: Przypominam, że system ROP nie zostanie wprowadzony od zera, ale musimy go wpleść w system już funkcjonujący. Obecnie cały system gospodarowania odpadami jest zarządzany przez samorządy, co oznacza, że gmina odbiera cały strumień odpadów komunalnych, czyli ok. 13-14 mln ton rocznie, w tym odpady opakowaniowe, których wolumen wynosi ok. 2,5 mln ton. Cała reszta to odpady zielone, gruz, odpady resztkowe itd. Zarówno na gminie, jak i na przemyśle ciąży obowiązek spełnienia określonych poziomów odzysku i recyklingu. Kluczowe pytanie do samorządów brzmi: czy gminy chcą pozbyć się w 100 proc. odpowiedzialności za 2,5 mln ton tego strumienia surowcowego, który też jest im potrzebny, żeby zrealizować cele recyklingu?

Wydaje się więc, że nowy system powinien być oparty o synergiczne działanie gminy i wprowadzającego. Konieczne jest wspólne patrzenie na selektywną zbiórkę w ramach ściśle określonego ładu organizacyjnego. Organizacje odzysku wraz z gminą powinny wspólnie organizować przetargi i określać specyfikacje istotnych warunków zamówienia (SIWS), bo działają na przenikających się obszarach. W pojemnikach na odpady zmieszane pewnie jeszcze przez długi czas będą lokowane odpady opakowaniowe i to też musimy brać pod uwagę. Również z tego powodu organizacja odzysku powinna mieć wpływ na to, do jakiej sortowni odpady są kierowane tak, aby były pokrywane różne koszty, ale dotyczące jedynie zagospodarowania odpadów wysokiej jakości. Ważne są też wzajemne rozliczenia, bo np. w worku niebieskim na makulaturę ok. 50 proc. wkładu stanowią ulotki i gazety, a nie odpady opakowaniowe. Ten koszt musiałby być przez gminę refundowany, bo to nie są odpady opakowaniowe.

TŚ: Kto miałby to rozliczać i jak?

JT: Obie strony powinny mieć dostęp do transparentnych danych, a rozliczenie mogłoby być robione np. na podstawie przeprowadzanych raz w roku badań morfologicznych odpadów. Jednak co najważniejsze, gmina powinna koncentrować się na podnoszeniu jakości selektywnej zbiórki, bo to ona ma narzędzia kontrolne. Myślę tu np. o wprowadzeniu sankcji na wspólnoty mieszkaniowe czy pojedyncze gospodarstwa domowe za nieprzestrzeganie zasad segregacji. Poza sankcjami muszą też być zachęty. Inne państwa już przeszły tę drogę i my również powinniśmy takie narzędzia wprowadzić.

Organizacje odzysku powinny mieć również wpływ na to, do jakiego recyklera trafiają odpady. Trzeba też pamiętać, że w przypadku tworzyw sztucznych recyklat nie może być zawracany do obiegu bez końca, dlatego na poziomie UE muszą być wprowadzone mechanizmy motywujące do wykorzystywania regranulatów, ale nie tylko przez przemysł opakowaniowy, bo ten wszystkiego nie wchłonie. Dziś recyklerzy z chęcią bazują na czystym odpadzie pochodzącym z przemysłu i handlu, bo wyrób gotowy ma wyższą jakość, więc jest łatwiej zbywalny.

TŚ: Czy na rynku mamy wystarczającą liczbę recyklerów?

JT: Mówimy o tworzywach sztucznych. Na dziś sytuacja nie wygląda źle, choć nie mamy w Polsce ani jednego recyklera o mocy przerobowej 100 tys. ton. Na pewno w perspektywie najbliższych 10 lat potrzebujemy na rynku zarówno małych, jaki i dużych recyklerów. Zresztą odpad jest towarem, który krąży po całym świecie, więc nie możemy patrzeć na recykling tylko na poziomie Polski. Są fundusze inwestycyjne, które zaczynają poszukiwać mniejszych firm recyklingowych, które dzięki zastrzykowi gotówki są usprawniane, a po kilku latach sprzedawane dalej. Kilka dużych koncernów międzynarodowych zastanawia się, czy zainwestować w Polsce w recykling tworzyw sztucznych. Biznes nie lubi próżni, więc jeśli tylko pojawi się potrzeba, znajdą się i inwestorzy.

TŚ: Czy są szanse, że koszty gospodarowania odpadami ustabilizują się w perspektywie najbliższego roku?

JT: Z moich rozmów z branżą wynika, że raczej spodziewają się wzrostu kosztów… tyle tylko, że dzięki nowemu systemowi ROP dynamika podwyżek może być mniejsza. Chodzi tu głównie o wysokie koszty pracy oraz ceny energii elektrycznej. Np. sortownia zużywa potężne ilości energii Czasami porównujemy koszty na mieszkańca w Polsce i np. w Niemczech, zapominając, że obywatel niemiecki do gminy przekazuje jedynie opłatę za gospodarowanie odpadami innymi niż opakowaniowe. Takie porównania wprowadzają w błąd pokazując, że w Niemczech jest taniej. Tak nie jest. Są dziś prowadzone prace, aby obniżyć koszty gospodarki odpadami poprzez np. obniżenie opłaty marszałkowskiej czy możliwość składowania frakcji kalorycznej. To jest droga donikąd, bo szybko zapchamy składowiska i zaraz będziemy musieli budować nowe. Kto pokryje koszt tych inwestycji? Oczywiście, że mieszkaniec, tyle że za parę lat. Nic to nie zmieni ekonomicznie a na pewno cofnie nas w drodze do rozwijania społeczeństwa zasobo-oszczędnego i zdecydowanie zejdziemy z drogi, gdzie odpad to zasób, a nie śmieć. Powinniśmy wszystko robić, aby nie petryfikować stanu, że biedny płaci dwa razy. Dzisiaj stać nas na więcej, aby po pewnym czasie było efektywniej i taniej.

Katarzyna Zamorowska: Dyrektor ds. komunikacji

Polecamy inne artykuły o podobnej tematyce:

Aby Polska stała się liderem recyklingu w regionie potrzeba wspólnej mobilizacji (22 kwietnia 2024)Przesunięcie dla napojów mlecznych i uprawnienia kontrolne. O systemie kaucyjnym przed Dniem Ziemi (19 kwietnia 2024)W 2024 r. Polska ma zapłacić 2,3 mld zł podatku od plastiku. Szacunki MKiŚ (18 kwietnia 2024)Najpierw ROP, potem kaucja? Nie milkną głosy branży, resort trwa przy swoim (12 kwietnia 2024)Mikroplastik i patogeny w ściekach będą monitorowane. Nowa dyrektywa u bram (11 kwietnia 2024)
©Teraz Środowisko - Wszystkie prawa zastrzeżone.
Kopiowanie i publikacja tekstów, zdjęć, infografik i innych elementów strony bez zgody Wydawcy są zabronione.
▲  Do góry strony