- Przyjęliśmy kierunek redukcji emisji poprzez zwiększanie efektywności energetycznej, a więc zastępowanie najbardziej nieefektywnych źródeł wytwarzania energii, często o sprawności poniżej 35 proc., jednostkami o znacznie wyższej sprawności, dzięki którym uzyskujemy wyraźne zmniejszenie emisji - powiedział w środę w Katowicach szef resortu energii, przypominając, iż sprawność nowoczesnych bloków węglowych sięga obecnie 47 proc.
Lepszy węgiel w garści niż OZE na dachu
- Jeżeli przekroczymy 50 proc. sprawności, to z punktu widzenia efektywnościowego w zakresie redukcji emisji uzyskujemy więcej, niż za pośrednictwem odnawialnych źródeł energii - dodał minister. Jak wskazał sprawność odnawialnych źródeł szacowana jest na ok. 20-25 proc. W energetyce konwencjonalnej naukowcy pracują natomiast nad technologiami dającymi sprawność rzędu 65-70 proc.
Minister przekonywał, że Polska powinna wypełniać przyjęte wcześniej zobowiązania dotyczące udziału odnawialnych źródeł energii w bilansie energetycznym, nie ma jednak potrzeby, aby wyprzedzała je w stosunku do unijnych wymogów. W ubiegłym roku udział energii odnawialnej w Polsce przekroczył 12 proc., wobec wymaganych na 2015 r. 10 proc.
- Z tego powodu polscy obywatele i przedsiębiorcy wydali w ubiegłym roku na energię elektryczną ok. 600-700 mln zł więcej niż musieli. To ponad pół miliarda złotych, które mogły być wydane na inne cele, przy takiej samej ilości zużytej energii. Czy gospodarkę stać na to, żeby w ten sposób hamować wzrost? - pytał minister.
Rozwój OZE spowoduje ubóstwo energetyczne
Według danych resortu, w ubiegłym roku energetyka odnawialna kosztowała obywateli i przedsiębiorców w cenie energii 4,7 mld zł. Tchórzewski wskazał, iż walka z emisją CO2 nie powinna być walką z węglem jako paliwem. Ze wskazań jakie uzyskuje Ministerstwo Energii jednoznacznie wynika, że nie ma szans, by do 2050 r. Polska mogła zrezygnować z węgla jako źródła energii.
Decydujący jest tu zakres energetyki węglowej, dającej ponad 80 proc. wytwarzanej w kraju energii. - Takie odwrócenie systemu wytwarzania energii byłoby tak kosztowne, że - jak wskazuje wiele wyliczeń - w 2050 r. mielibyśmy PKB niższy niż obecnie - tłumaczył minister.
Według unijnej klasyfikacji, obywatele, w których domowych budżetach wydatki na energię przekraczają 10 proc., zaliczani są do grupy ubóstwa energetycznego - wydatki energetyczne gospodarstw domowych w Polsce to średnio właśnie ok. 10 proc. budżetu; stąd konieczność stosowania takich rozwiązań, by udział ten nie zwiększał się.
- Musimy realizować cele w zakresie redukcji emisji w taki sposób, by nie powodować ponoszenia strat przez obywateli i przedsiębiorców - wyjaśnił szef resortu energii.
„Nowy mechanizm umożliwi faktyczny rozwój energetyki prosumenckiej”
Ministerstwo Energii chce rozpowszechnić energetykę obywatelską (prosumencką), namawiając użytkowników np. do montowania instalacji fotowoltaicznych. Temu mają służyć m.in. zmiany w ustawie o odnawialnych źródłach energii, upraszczające regulacje dotyczące prosumentów, czyli osób wytwarzających energię na własne potrzeby i oddających nadwyżki prądu do sieci.
- W ustawie założyliśmy barterowy system wymiany. Jeśli ktoś zdecyduje się założyć w swoim domu fotowoltaikę, będzie miał dwa liczniki i będzie rozliczał się w ciągu roku - podkreślił.
- Przewaga tego obywatela nad energetyką zawodową polega na tym, iż sprzedaje energię kiedy chce i bierze kiedy chce, a energetyka zawodowa musi odebrać i dać mu energię wtedy, kiedy jej potrzebuje - wyjaśnił Tchórzewski. Jak tłumaczył, prosument będzie mógł odebrać 70 proc. dostarczonej energii, co na koniec roku będzie kompensowane na zero. Według ministra, nowy mechanizm umożliwi faktyczny rozwój energetyki prosumenckiej.(PAP)