
- Mając wsparcie trzech kolejnych krajów Europy Środkowo-Wschodniej, robimy następny wielki krok w kierunku zeroemisyjnej polityki do 2050 r. Polska traci swoich tradycyjnych sprzymierzeńców z Grupy Wyszehradzkiej i jest w tym momencie jedynym krajem postulującym opóźnienie decyzji. Zamiast chronić swój przemysł węglowy, Polska powinna rozpocząć w końcu akcję klimatyczną i chronić swoich obywateli przed skutkami zmian klimatu, inwestując w innowacyjną i nowoczesną gospodarkę – komentuje Wendel Trio, dyrektor CAN Europe.
Francja i Wielka Brytania zobowiązały się do zeroemisyjności ich krajów do 2050 roku. Finlandia ogłosiła, że osiągnie ten cel już w 2035 roku, Szwecja – w 2045 r. Deklaracje te, którym towarzyszą coraz liczniejsze inicjatywy ze strony młodzieży, naukowców, związków zawodowych czy Parlamentu Europejskiego – padają na kilka dni przed rozpoczęciem, 20 czerwca w Brukseli, Szczytu Europejskiego, na którym zarysowana zostanie polityka Unii Europejskiej (UE) na kolejne pięć lat.
Co oznacza dla Komisji Europejskiej gospodarka zeroemisyjna?
Przedstawione przez organ wykonawczy argumenty za dekarbonizacją Europy zakładają wzrost PKB o 2 proc. oraz wzrost zatrudnienia o 0,9 proc., co oznaczałoby 2,1 miliona nowych miejsc pracy. Wskazuje się też możliwość spadku uzależnienia od importu energii z dzisiejszych 55 proc. do 20 proc. w 2050 r. Koszt tego importu, szacowany dziś na 266 miliardów euro, zmalałby wówczas o 70 proc. Z kolei ograniczając ilość chorób powodowanych zanieczyszczeniem powietrza, europejskie służby medyczne zaoszczędziłyby 200 miliardów euro rocznie.
- W tym tygodniu Unia Europejska przechodzi test z zarządzania. Sprawdzimy, czy traktuje ona kryzys klimatyczny poważnie. Przedsiębiorstwa i inwestorzy podnoszą już swoje ambicje klimatyczne, bo widzą w tym olbrzymią szansę. Brakuje tylko wyraźnego sygnału ze strony rządów – komentuje Paul Polman, były prezes Unilever i przewodniczący Międzynarodowej Izby Handlowej.

Dyrektor francuskiego Actu-Environnement i założycielka Teraz Środowisko