
CEO & Founder OneStep.Solar © Prawa zastrzeżone
Teraz Środowisko: Czym są balkonowe zestawy fotowoltaiczne?
Robert Pabierowski: Fotowoltaika balkonowa to nazwa popularna choć myląca, ponieważ znaczna część tego typu zestawów fotowoltaicznych montowana jest na ogrodach, tarasach, ścianach albo dachach wiat i garaży. Czyli tam, gdzie tradycyjne instalacje dachowe nie są możliwe lub nie są opłacalne. Stąd dużo lepszym terminem jest określenie “fotowoltaika wtyczkowa” - ze względu na sposób jej podłączenia do instalacji elektrycznej - wtyczką do zwykłego gniazdka.
Typowa instalacja wtyczkowa składa się z dwóch modułów solarnych podłączonych do mikrofalownika z limitem mocy 800W - ten limit jest kluczowy, bo to właśnie tu przebiega granica “istotności” instalacji. Powyżej 800W potrzeba już standardowego przyłączenia wykonanego i zgłaszanego przez certyfikowanego instalatora. W ostatnich miesiącach, wraz ze spadkami cen modułów oraz baterii dedykowanych zestawom wtyczkowym, na zachodzie Europy można spotkać coraz więcej ofert zestawów składających się z: 4-5 modułów czyli z limitem mocy DC 2000W, mikrofalownika z limitem mocy AC 800W oraz baterii z limitem mocy AC 800W i pojemności 1-4 kWh. Wszystko oczywiście do samodzielnego montażu. Tak jest na rynku niemieckim.
TŚ: A jak jest w Polsce?
RP: W Polsce możliwa jest tylko ta pierwsza opcja, ponieważ polskie przepisy definiują limit 800W nie na poziomie mocy AC falownika jak w Niemczech, ale mocy DC zainstalowanych modułów. Jest to definicja przestarzała i obecnie tak samo problematyczna dla instalacji balkonowych jak i np. dużych instalacji przemysłowych, mimo wszystko ciągle obowiązująca.
Fotowoltaika wtyczkowa jest prosta w instalacji przez użytkownika, a jej standaryzacja i pominięcie kosztów fachowców, bez kompromisów po stronie bezpieczeństwa, obniża nakłady początkowe. Kluczowym wyróżnikiem tego typu instalacji jest wynikająca z niskiej mocy urządzenia wysoka autokonsumpcja, która przy tak małych instalacjach wynosi zwykle od 70 do 100%. W Polsce dodatkowo pomaga tutaj wprowadzone 1 kwietnia 2022 roku [red. do ustawy o OZE] godzinowe bilansowanie energii pobranej i wprowadzonej do sieci. Oznacza to, że większość energii generowanej przez panele fotowoltaiczne jest zużywana od razu na miejscu lub rozliczana tak jakby była zużywana od razu na miejscu, bez potrzeby oddawania jej do sieci energetycznej. Dzięki temu okres zwrotu jest nie tylko bardzo atrakcyjny - w Polskich realiach ok. 5-7 lat - ale też właściwie niezależny od rynkowych cen za odsprzedawaną energię.
TŚ: Jak ocenia Pan program Mój Prąd 6.0 w zakresie wsparcia dla balkonowych zestawów PV?
RP: Co prawda program Mój Prąd 6.0 poszerza zakres wsparcia m.in. o fotowoltaiczne zestawy balkonowe, lecz jednocześnie stawia przed potencjalnymi beneficjentami programu bariery, które praktycznie wykluczają niemal większość mikroinstalacji balkonowych, w tym wszystkie zestawy wtyczkowe do samodzielnego montażu. Istny Paragraf 22! [red. paradoks administracyjny w słynnej powieści J. Hellera].
Aby uzyskać dofinansowanie na mikroinstalację (w tym także tą zamontowaną na balkonie) jej moc nie może być mniejsza niż 2 kW. Dodatkowo, powinna być wyposażona w magazyn energii o minimalnej pojemności 2 kWh lub zasobnik ciepła o minimalnej pojemności 20 dm3. Takie instalacje wymagają zamontowania aż pięciu standardowych paneli fotowoltaicznych, co jest dużym wyzwaniem dla typowego miejskiego balkonu. Przy standardowej szerokości panelu wynoszącej 172 cm, aby spełnić wymogi dotacji, potrzeba prawie 9m balustrady. Tymczasem doświadczenia z niemieckiego rynku, na którym powstał trend fotowoltaiki balkonowej, wskazują, że najatrakcyjniejsze dla przeciętnego miejskiego mieszkania są te zestawy, które można zamontować samodzielnie, czyli właśnie o mocy 0,8 kW. I to takich właśnie instalacji zamontowano w Niemczech ponad 1 milion w ciągu ostatnich 3 lat! Kluczowe jest uniknięcie kosztów profesjonalnego montażu, który w przypadku małych instalacji jest nieraz większy niż wartość samych komponentów. Wymagania programu są więc zupełnie oderwane od realiów dotyczących zestawów fotowoltaicznych.
TŚ: Czy montowanie większej mocy nie jest opłacalne?
RP: Problem w tym, że to autokonsumpcja jest najbardziej opłacalna, a przy tak dużej mocy, w miejskim mieszkaniu na miejscu zostanie zużyte jedynie ok. 20-40% energii, a cała reszta będzie odsprzedawana do sieci po dużo niższej stawce lub magazynowana. Częściej to drugie, bo od 1 sierpnia 2024 roku, program Mój Prąd 6.0 wprowadza już wspomniany wymóg posiadania magazynu energii lub zasobnika ciepła.
TŚ: Jakieś widoki na zmianę zasad?
RP: W tym rozdaniu raczej nie ma szans. Cały planowany budżet Mój Prąd, 400 mln zł, został rozdzielony w 10 dni. Trwa szukanie sposobów na zwiększenie puli środków. Przy takim popycie ze strony tradycyjnych instalacji nikt nie jest zainteresowany nowymi rozwiązaniami. Będziemy działać, żeby kolejna edycja uwzględniała nasze rozwiązania, ale słyszymy głosy, że ten program ogólnie jest zbyt skomplikowany dla takich małych systemów. Poza tym skoro nawet bez dotacji można osiągnąć okres zwrotu jak przy instalacji dachowej z dotacją, to wątpliwa jest sama potrzeba dotacji.
TŚ: Czy nie ma innych możliwości uzyskania wsparcia dla takich systemów?
RP: Sprawdzamy możliwości dotacji w ramach samorządowych programów wsparcia OZE, ale tutaj każde miasto ma trochę inne regulacje. Nie chodzi nawet o same kryteria przyznawania dotacji - większym problemem jest jej rozliczenie. Standardem jest dostarczenie dokumentacji potwierdzającej instalatora - a u nas takiego nie ma, bo każdy instalacje wykonuje sam. Jesteśmy w dialogu z samorządami, argumentujemy, że wystarczające powinno być dostarczenie faktury za zakup zestawu oraz umowy prosumenckiej, potwierdzającej przyłączenie mikroinstalacji do sieci. Mam nadzieję, że wkrótce będziemy mogli komunikować dobre wieści.
TŚ: Życzyłby sobie Pan niemieckiego podejścia do tego tematu w Polsce?
RP: Zdecydowanie. Przede wszystkim, w Niemczech jest zerowy VAT na fotowoltaikę kupowaną przez konsumentów na własne potrzeby. Od 2024 roku, stawka 0% obowiązuje także w Austrii. To zdecydowanie najlepszy mechanizm, nie generujący dodatkowej papierologii a jednocześnie dający realne wsparcie użytkownikom. Cały proces opiera się na oświadczeniu konsumenta, że kupowana instalacja będzie instalacją prosumencką zgodnie z jej definicją (prywatne wykorzystanie, limit mocy 50kw itd).
TŚ: W Polsce władza chyba nie ma takiego zaufania do obywateli.
RP: My generalnie nie mamy do siebie tyle zaufania jako społeczeństwo. Ambasador Danii w Polsce powiedział mi kiedyś: “Wy, Polacy w ogóle sobie nie ufacie - to was strasznie dużo kosztuje jako kraj”. Ale to chyba temat na inną rozmowę.
TŚ: Wróćmy do fotowoltaiki balkonowej. Rozumiem, że to Niemcy nadają kierunek w jej rozwoju?
RP: Zarówno technicznie jak i regulacyjnie. Fotowoltaika balkonowa, została zdefiniowana jako osobna kategoria, której przyznano ułatwienia formalno-procesowe takie jak np. uproszczony do minimum proces zgłaszania takiej instalacji do operatora sieci lub regionalne programy edukacyjne i dotacyjne. Niedługo w życie wejdą także przepisy jasno określające, kiedy taki zestaw może być zamontowany na balkonie w bloku, tym samym odchodząc od arbitralnych decyzji wspólnot i spółdzielni. Ale pierwszy milion instalacji i tak powstał, zanim takie zmiany zostały wprowadzone.
Dodatkowo, Niemcy bardziej praktyczne definiują limitu mocy bezpiecznej dla samodzielnego montażu - liczy się moc falownika. Dzięki czemu nie ma problemem z ciągle rosnącą wydajnością paneli fotowoltaicznych, które i tak często montowane są w miejscach nie pozwalających na osiąganie maksimum ich potencjału.
TŚ: Skąd tyle wsparcia dla, wydawało by się, niszowego rozwiązania?
RP: W Niemczech zestawy wtyczkowe są bardzo wspierane jako narzędzie włączenie nowych grup obywateli w transformację energetyczną w myśl zasady, że tania energia to prawo a nie przywilej.
Często takie zestawy fotowoltaiczne są pierwszym praktycznym krokiem na zielonej ścieżce, za którymi idą stopniowo kolejne działania. Mała skala instalacji umożliwia różnorodność potencjalnych lokalizacji, a koszt inwestycji jest przystępny dla większego grona obywateli. Jest więc podwójnie skutecznym narzędziem w rozwoju transformacji energetycznej - zapewnia dostęp do taniej i czystej energii, ale także zwiększa kapitał społeczny poprzez partycypację w transformacji i budowanie świadomości ekologicznej i technicznej.
Zestawy wtyczkowe są także korzystne z punktu widzenia systemu energetycznego - umożliwiają zwiększenie mocy OZE bez potrzeby rozbudowy sieci przesyłowej oraz bez jej dodatkowego obciążania - oddawane do sieci nadwyżki są małe, a generacja ma miejsce w środowisku miejskim, gdzie zapotrzebowanie na energię jest ogromne.
TŚ: Jak widzicie swoją rolę w rozwoju polskiego rynku?
RP: W OneStep.Solar korzystamy w najlepszych praktyk wypracowanych na niemieckim rynku przez naszych partnerów technologicznych, dzięki czemu oferujemy unikalną, kompleksową gwarancję nawet do 25 lat także przy samodzielnym montażu. Jednocześnie będąc 100% polską firmą zapewniamy optymalne dopasowanie technologii do lokalnych przepisów i realiów, dzięki czemu wspieramy klientów w całym procesie, tak aby uzyskali najlepszy zwrot z inwestycji przy minimum wysiłku. Zapraszamy do kontaktu wszystkich zainteresowanych tą kategorią. Teraz pora na polski milion instalacji wtyczkowych!
Rozmawiała
Katarzyna Zamorowska
