300 profesorów, w tym laureaci nagrody Nobla i tegoroczna zdobywczyni Medalu Fieldsa Maryam Mirzakhani wystosowali do rektora Uniwersytetu Stanfordzkiego i kuratorium list, w którym nawołują uczelnię do pozbycia się udziałów w spółkach zajmujących się wydobyciem węgla, gazu ziemnego i ropy naftowej.
Uniwersytet wycofał się co prawda w maju 2014 r. z bezpośrednich inwestycji w spółki węglowe, ale kilka miesięcy później zainwestował w trzy inne firmy z branży naftowo-gazowej. Tymczasem naukowcy zaznaczają w liście, przedstawiając matematyczne wyliczenia, że jeśli chcemy ograniczyć globalne ocieplenie do 2 st. C, wówczas większość światowych zasobów węgla, ropy i gazu musi pozostać pod ziemią. Argumentują przy tym, że problem ocieplenia klimatu jest na tyle poważny i naglący, że potrzebne są konkretne działania, a nie półśrodki (czyli odstąpienie od inwestycji związanych z wszelkimi paliwami kopalnymi, a nie tylko z wydobyciem węgla). Uniwersytet Stanfordzki dysponuje endowment, czyli czymś w rodzaju uczelnianego kapitału zakładowego, o wartości 21,4 mld dolarów. Postawa uczelni powinna wskazywać w pełni na troskę o przyszłość młodych ludzi, a nie zmierzać do jej destrukcji poprzez inwestycje podkopujące przyszłość naszej planety – podkreślają naukowcy.
Wspólny głos naukowców
W ciągu ostatnich kilku lat miało miejsce wiele podobnych kampanii obejmujących swym zasięgiem około 300 uniwersytetów i szkół wyższych, przy czym były one w większości inicjowane przez studentów. Wspomniany list został natomiast wystosowany przez środowisko profesorskie. Podpisali go m.in. laureaci Nagrody Nobla Douglas D. Osheroff i Roger Kornberg, badacz społeczny Paul Ehrlich oraz Terry Root – biolog i autorka raportu klimatycznego ONZ.
Zgodnie z tym, co mówią klimatolodzy - spalać paliwa kopalne w obecnym tempie możemy bezkarnie jeszcze przez 30 lat. Po tym czasie konsekwencje mogą być katastrofalne.
Ewa SzekalskaDziennikarz