Robots
Cookies

Ustawienia cookies

Strona Teraz Środowisko wykorzystuje cookies. Część z nich jest niezbędna do funkcjonowania strony. Inne służą poprawianiu jakości naszych usług.
Więcej  ›
19.04.2024 19 kwietnia 2024

Niesatysfakcjonujące porozumienie

Eksperci komentują treść porozumienia w kwestii ograniczania emisji gazów cieplarnianych, zawartego w niedzielę w Limie. Postanowienia uważają za niewystarczające. UE uważa jednak, że to krok naprzód.

   Powrót       15 grudnia 2014       Ryzyko środowiskowe   

Zbigniew Karaczun, ekspert Koalicji Klimatycznej i wykładowca SGGW:
"Rezultaty konferencji klimatycznej w Limie dają podstawy do wypracowania globalnego porozumienia w Paryżu, ale będzie to porozumienie słabe".

Wyraził jednocześnie obawę, że taka umowa paryska może nie wystarczyć do osiągnięcia głównego celu, jakim jest powstrzymanie globalnego wzrostu temperatury o 2 st. C do końca XXI wieku.

W stolicy Peru delegacje ponad 190 krajów zawarły w nocy z soboty na niedzielę porozumienie, zgodnie z którym państwa przedstawią przed przyszłorocznym szczytem we Francji własne cele w kwestii ograniczenia emisji gazów cieplarnianych. Zobowiązania mogą zawierać informacje na temat harmonogramu ich wdrażania, planu działań sektorowych, a także metodologii obliczeń i roku odniesienia.

Karaczun postanowienia z COP20 w Limie uznał za niezadowalające. To, że każdy kraj będzie mówił, od którego roku i na jakim poziomie zobowiąże się redukować emisje gazów cieplarnianych, nie powstrzyma globalnego ocieplenia - podkreślił.

Powiedział też, że nie podobał mu się sam przebieg negocjacji, gdyż nastąpił powrót do zamkniętych rozmów z wybranymi stronami. Na konferencji COP19 w Warszawie - przypomniał - prowadzono dyskusje w sposób jawny.

Za sukces ostatnich lat w negocjacjach klimatycznych Karaczun uznał natomiast zaangażowanie w rozmowy i proces redukcji emisji krajów rozwijających się. To jest rzeczywiście konieczne ze względu na przesunięcie się obszarów produkcji i emisji z krajów wysoko rozwiniętych coraz bardziej w stronę krajów rozwijających się. I to rzeczywiście jest niezbędne, żeby jakoś zatrzymać zmiany klimatu - zauważył ekspert.

Wciąż według niego istnieje ogólne przekonanie, że to kraje bogate i wysoko rozwinięte są bardziej odpowiedzialne za zmiany, niż te kraje rozwijające się. I dlatego też w Limie kraje rozwijające się zgodziły się na porozumienie dopiero określeniu zapisu o wspólnej, ale zróżnicowanej odpowiedzialności. W tej chwili rzeczywiście jako świat nie jesteśmy gotowi do dokonania w krótkiej perspektywie czasowej (...) bardzo głębokiej redukcji emisji. Bo to rzeczywiście wymaga przestawienia całej gospodarki - zauważył.

Wskazał, że niedawna deklaracja amerykańsko-chińska, dotycząca celów redukcyjnych pokazała, że poszczególne kraje dostrzegają potrzebę rozwoju gospodarki niskoemisyjnej, powoli przestawiają w swoją produkcję, choć na razie kupują sobie czas. Widzą, że nie mogą bardzo gwałtownie i gruntownie zmniejszyć emisji, ale przygotowują się do tego. Na razie wyznaczają cele racjonalne z ich punktu widzenia - dodał.

Na początku listopada w Pekinie USA i Chiny przedstawiły nowe cele dotyczące redukcji emisji gazów cieplarnianych. Prezydent Barack Obama zapowiedział redukcję o 26-28 proc. do 2025 roku w stosunku do poziomu z 2005 roku. Prezydent Xi Jinping, którego kraj buduje nowe elektrownie węglowe, przyczyniając się do stałego wzrostu emisji, nie sprecyzował konkretnych celów. Zapowiedział natomiast, że szczyt emisji w jego kraju nastąpi do 2030 roku, ale podjęte zostaną starania, by było to wcześniej.

Daria Kulczycka, przedstawicielka Konfederacji Lewiatan, dyrektor Departamentu Energii i Zmian Klimatu:
"Cud się nie zdarzył, w Limie nie zawarto silnego porozumienia, które by jasno określało drogę do umowy globalnej".

Według Kulczyckiej, sukces Limy polega na tym, że globalne negocjacje klimatyczne trwają i nie zostały zerwane. Wciąż jednak nie wiadomo, co zdarzy się za rok w Paryżu, gdzie na COP21 ma zostać podpisana globalna umowa klimatyczna - dodała.

Zdaniem Kulczyckiej wyniki COP20 dla biznesu europejskiego są spełnieniem czarnych przepowiedni, dotyczących ustalenia równych warunków działania na poziomie światowym. Biznesowi polskiemu, czy europejskiemu, bardzo zależy na tym, żeby pojawiło się silne (globalne) porozumienie klimatyczne - takie, które by właśnie pozwoliło wszystkim konkurować na równych zasadach, przy równych ograniczeniach wysokości emisji i konieczności dostosowania się do tych reguł - zauważyła.

To się nie stało, to się nie stanie i wydaje mi się, że Europa ma już tego świadomość. Było już widać w konkluzjach październikowej Rady Europejskiej, gdzie pojawił się zapis, zgodnie z którym trzeba się będzie przyjrzeć polityce klimatyczno-energetycznej Europy po Paryżu - dodała. Nie przypuszcza, by doszło do rewizji celu redukcji emisji, ale możliwa jej zdaniem jest bardziej pragmatyczna polityka ochrony przemysłu europejskiego i bardziej racjonalnych regulacji.

W dokumencie końcowym konferencji w Limie wzywa się także bogate państwia do wsparcia finansowego dla krajów rozwijających się, podejmujących działania na rzecz ograniczenia emisji i dostosowania do zmian klimatycznych.

Kulczycka zwróciła uwagę, że kraje rozwinięte uważają, że do działań na rzecz ochrony klimatu powinien włączyć się cały świat, natomiast po stronie krajów rozwijających się nie ma chętnych do podjęcia takich zobowiązań. Jednocześnie - przypomniała - kraje rozwinięte nie chcą dużo wydać na ochronę klimatu i adaptację do zmian klimatycznych.

Te główne problemy nie zostały rozwiązane. To wynika pewnie z trudnej sytuacji ekonomicznej całej gospodarki światowej - stąd też taka niechęć - zauważyła Kulczycka.

Unia Europejska:
"Krok naprzód w kierunku globalnej umowy w sprawie walki z ociepleniem klimatu, która ma zostać zawarta pod koniec 2015 roku w Paryżu":

Komisja Europejska podkreśliła w komunikacie, że porozumienie zobliguje wszystkie kraje do określenia w najbliższych miesiącach "w sposób jasny, przejrzysty i zrozumiały" własnych zobowiązań w dziedzinie ograniczenia emisji szkodliwych gazów.

UE uważa porozumienie z Limy za krok naprzód w kierunku globalnego porozumienia klimatycznego, które ma zostać zawarte w Paryżu w przyszłym roku. Umożliwi nam to ilościowe określenie własnych zobowiązań - napisano.

Unijny komisarz ds. energii i polityki klimatycznej Miguel Arias Canete przypomniał, że celem konferencji w stolicy Peru było "położenie podwalin pod negocjacje", które będą się toczyć na paryskim szczycie w grudniu 2015 roku. Choć UE liczyła na bardziej ambitne rezultaty w Limie, sądzimy, że jesteśmy na drodze do globalnego porozumienia w Paryżu - dodał komisarz w oświadczeniu.

W październiku UE określiła własne cele zmierzające do walki z ociepleniem klimatu, w tym redukcję do 2030 roku o co najmniej 40 proc. emisji gazów cieplarnianych, w odniesieniu do poziomu z 1990 roku.

(PAP)

Polecamy inne artykuły o podobnej tematyce:

Pełczyńska-Nałęcz o inwestowaniu w m.in. zieloną tranformację. Polityka Spójności i KPO (15 kwietnia 2024)Maksimum 5 ton metanu na 1000 ton węgla od 2027 r. PE przyjmuje nowe przepisy (15 kwietnia 2024)67 tys. nowych kotłów węglowych w latach 2021-2023. Raport o transformacji budynków w Polsce (29 marca 2024)Kraków przygotowuje się na zmiany klimatyczne. Lokalne partnerstwa i naśladowanie natury (26 marca 2024)100 dni rządu okiem NGOs (22 marca 2024)
©Teraz Środowisko - Wszystkie prawa zastrzeżone.
Kopiowanie i publikacja tekstów, zdjęć, infografik i innych elementów strony bez zgody Wydawcy są zabronione.
▲  Do góry strony