
Prezes Instytutu Energetyki Odnawialnej
Senat uległ presji rządu i uchylił poprawkę prosumencką, w zamian proponując inną poprawkę, nazwaną przez niektórych kompromisową. Polega ona na tym, że zamiast systemu wsparcia w postaci taryf gwarantowanych na 15 lat (FiT), cena zakupu energii elektrycznej z mikroinstalacji do 10 kW będzie corocznie zmieniana, stanowiąc iloczyn nieprzewidywalnej ceny energii z rynku i mnożnika 2,1 (czyli 210 proc. wg uchwalonej ustawy). Nie uwzględniono w tej poprawce szczególnego wsparcia dla najmniejszych instalacji, czyli tych do 3 kW, określony został tylko jeden przedział - do 10 KW. Nie ma tu też zróżnicowania technologicznego tej ceny, tak żeby na rynku mogły funkcjonować różne mikroinstalacje i żeby była możliwość wyboru najodpowiedniejszej – innej dla domu, spółdzielni mieszkaniowej czy gospodarstwa rolnego.
Zaproponowane ceny odkupu uniemożliwiają realizację jakiejkolwiek inwestycji prosumenckiej w taki sposób, aby była ona opłacalna. Nie można będzie też zaciągnąć kredytu na tego typu inwestycję, bo cena nie jest znana, nie jest indeksowana (będzie się ciągle zmieniać) oraz jest zbyt niska, aby zapewnić spłatę kredytu.
Koncerny nie chcą konkurencji
Rząd tak formułował tę poprawkę, że nie ma już zobowiązania do osiągnięcia w postaci 800 MW nowych mocy w mikroinstalacjach OZE w 2020 roku (z podziałem na 300 MW dla instalacji do 3kW i 500 MW dla instalacji o mocy od 3 do 10 kW). Nie jest to już cel w postaci 800 MW do zrealizowania, ale górne ograniczenie, które nie może zostać przekroczone. W praktyce rząd będzie pozytywnie rozliczony z realizacji przepisu, nawet jeżeli tego limitu nie osiągnie. Nie ma żadnego instrumentu, który by skłonił rząd do proaktywnego działania na rzecz osiągnięcia tego celu, a prosumenci w świetle uchwalonych przepisów nie mają podstaw ekonomicznych do inwestycji.
Choć takie małe instalacje nie mogą zagrozić koncernom, bo wg OSR do wersji Sejmowej poprawki prosumenckiej dopiero w 2020 roku prosumenci produkowaliby zaledwie 1 proc. energii, to jednak pojawiłby się element konkurencji na rynku. A problem polega na tym, że firmy te nie chcą mieć żadnej konkurencji - pragną, tak jak do tej pory, dzierżyć absolutny monopol.
Nie wszystko stracone
Sejm może jeszcze odrzucić poprawki Senatu, ale musiałoby się to wiązać z bezwzględną większością głosów. Wcześniej ta poprawka przeszła tylko dwoma głosami w Sejmie, więc trudno będzie teraz ponownie zmobilizować posłów.
Uważam, że cała debata doprowadziła do ujawnienia się społeczeństwa obywatelskiego - zbyt dużo osób, organizacji i firm wyraziło sprzeciw wobec energetyki koncernowej, zmonopolizowanej, żeby teraz dały za wygraną. W końcowej fazie tych zmagań koncerny znalazły się w głębokiej defensywie - zdały sobie sprawę, że nikt ich nie popiera. Dlatego wydaje mi się, że sprawa będzie żyła i że stałe taryfy tak czy inaczej się pojawią. Być może wejdą na zasadzie nowelizacji albo nowej ustawy. Do końca nie można też jeszcze przewidzieć wyniku głosowania w Sejmie i wykluczyć odrzucenia poprawek Senatu.
Grzegorz Wiśniewski, Instytut Energetyki Odnawialnej
