
– Chociaż krótkoterminowe podejście jest postrzegane jako korzystne ekonomicznie, gdyż skutkuje przykładowo niższymi cenami energii, wolne tempo odchodzenia od paliw kopalnych wiąże się z występowaniem powszechnych szkód w przyszłości. Straty wynikające ze zmian w kriosferze rozciągną się na dziesięcio- i stulecia, a potrzeby adaptacyjne będą znacznie większe i droższe – tam, gdzie w ogóle będą jeszcze technicznie możliwe do zaspokojenia – czytamy w przygotowanym przez 50 naukowców z International Cryosphere Climate Initiative (ICCI) raporcie „State of the Cryosphere 2024. Lost Ice, Global Damage(1)” (tłum. „Raport o stanie kriosfery 2024. Stracony lód, globalne szkody”). Autorzy ostrzegają, że coraz szybsze zanikanie lodowców i topnienie wiecznej zmarzliny przyniosą katastrofalne efekty, a w 2023 r. utrata masy przez lodowce osiągnęła rekordowe wartości. Lodowców nie ma już w Wenezueli, wcześniej natomiast takiej straty doświadczyła Słowenia; następna w kolejce jest Indonezja, która w ciągu dwóch najbliższych lat może stracić ostatni azjatycki lodowiec tropikalny, czyli Puncak Jaya, który dotąd nazywano wiecznym (sic!).
Zmarzlina jednak nie „wieczna”
Z konsekwencjami radzić będą musiały sobie miliardy ludzi – w tym zamieszkujących północną część Europy. Dlaczego? Prądy oceaniczne, wpływające na klimat tego regionu, spowalniają ze względu na topnienie lądolodów i ocieplanie się wód oceanicznych. Ulegając rozmrożeniu, wieczna zmarzlina zaczyna emitować dwutlenek węgla i metan. – Emisje te są nieodwracalnie wprawiane w ruch i nie ustaną przez okres jednego lub nawet dwóch stuleci. Przyszłe pokolenia będą musiały je więc redukować – podkreślają autorzy, dodając, że przy braku zmian w celach obecnie obowiązujących NDC (czytaj: definicja terminu NDC), całkowite roczne emisje wiecznej zmarzliny mogą dorównać tym wytwarzanym przez całą Unię Europejską, a do 2300 r. – podwoić się. Zaznaczono jednak, że emisje mogą być większe; Arktyka ociepla się ok. 2-4 razy szybciej niż reszta planety. Występowanie coraz wyższych temperatur w rejonie wiecznej zmarzliny może doprowadzić do „nagłej odwilży” spowodowanej przez możliwe zapadnięcie się linii brzegowych, zboczy wzgórz czy kształtujących się jezior. To z kolei może narazić na rozmrożenie znacznie większej objętości wiecznej zmarzliny. Badacze przekonują, że globalna współpraca w kierunku łagodzenia występujących w okolicy Oceanu Arktycznego zmian zwiększy poziom adaptacji oraz zmniejszy wielkość strat i szkód odczuwalnych na płaszczyźnie całej planety. Regiony arktyczne prawdopodobnie już teraz emitują więcej CO2 i metanu niż są w stanie pochłonąć.
Zagrożony także Bałtyk
Jeśli tempo emisji CO2 do atmosfery pozostanie na aktualnym poziomie, wraz z końcem XXI w. ich wartość wyniesie 600ppm, a średnia globalnej temperatury wzrośnie o przynajmniej 3 st. C. Naukowcy twierdzą, że przeciwstawienie się konsekwencjom kriosferycznych strat wykroczy daleko poza możliwości wielu państw. – Gdy przekroczony zostanie poziom 3 st. C., topnienie lodu na terenie Grenlandii, a w szczególności Wschodniej Antarktydy, stanie się ekstremalnie gwałtowne. IPCC nie może wykluczyć, że wzrost poziomu wód przekroczy 3 m w 2100 r., 5 m w 2200 r. i nawet 15 m w roku 2300. Choć to pozornie odległa przyszłość, opisywana masowa skala zniszczeń wybrzeża stanie się nieunikniona przez decyzje podjęte w ciągu kilku najbliższych dekad – czytamy w raporcie. Według jego treści, „niepewną” ma stać się także pokrywa śnieżna, a deszcz będzie zastępował opady śniegu; z kolei regiony słynące dziś ze swojej żyzności, prawdopodobnie przestaną być zdatne do działalności rolniczej. Oznaki krytycznego zakwaszenia, które już teraz wyraźnie odznaczają się na oceanach polarnych, dotkną również m.in. Morza Bałtyckiego. Powrót do dzisiejszych wartości pH miałby zająć nawet 30 tys.-70 tys. lat.
Czytaj też: COP29 na półmetku. Kryzys klimatyczny jeszcze dalej

Koordynatorka redakcji
Przypisy
1/ Całość:https://articles.unesco.org/sites/default/files/medias/fichiers/2024/11/State%20of%20the%20Cryosphere%20Report%202024.pdf