Robots
Cookies

Ustawienia cookies

Strona Teraz Środowisko wykorzystuje cookies. Część z nich jest niezbędna do funkcjonowania strony. Inne służą poprawianiu jakości naszych usług.
Więcej  ›
19.04.2024 19 kwietnia 2024

Uzależnienie rozwoju wiatraków od MPZP to dopiero początek problemów

Procedowany obecnie w Sejmie projekt liberalizacji ustawy odległościowej zakłada rozwój wiatraków tylko na podstawie Miejscowego Planu Zagospodarowania Przestrzennego (MPZP). Urbaniści wskazują, że to dobry pomysł, ale mogą pojawić się problemy.

   Powrót       01 lutego 2023       Planowanie przestrzenne   
Wiatrak

Rządowy projekt nowelizacji ustawy o inwestycjach w zakresie elektrowni wiatrowych (druk sejmowy nr 2938) jest już po pierwszych pracach w komisjach sejmowych. Generalnie ustawa utrzymuje obowiązywanie tzw. zasady 10H, która zakłada, że odległość nowej elektrowni wiatrowej od istniejącego budynku mieszkalnego nie może być mniejsza niż 10-krotność wysokości planowanych wiatraków. Zapis działa też w drugą stronę – w okolicach turbin wiatrowych nie można stawiać budynków mieszkalnych, co spowodowało wstrzymanie inwestycji budowlanych wokół inwestycji wiatrowych. Jest to duży problem dla gmin, które zgodziły na rozwój wiatraków na ich terenie.

Zgodnie z nowelizacją ustawy, zasada 10H może być zmieniona przez gminę w ramach uchwalanego miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego (MPZP), jednak należy ze względów „bezpieczeństwa” zastosować minimalną odległość. I wokół tej toczą się od miesięcy dyskusje. W trakcie ostatniego posiedzenia zgłoszono kluczową, niespodziewaną poprawkę zmieniającą minimalną odległość z 500 na 700 metrów.

Czytaj: Poprawka do ustawy wiatrakowej. Minimalna odległość wyniesie 700 m

Eksperci i branża twierdzą, że ustawa w praktyce została „bublem” (PSEW) i stanowi zgniły kompromis (Fundacja Instrat), z drugiej strony da się słyszeć głosy, że podjęto dobry krok, iż zgoda będzie podejmowana oddolnie, czyli na poziomie gmin. Władze lokalne posiadają największą wiedzę na temat potrzeb lokalnych społeczności. Samo rozwiązanie, jak się okazuje, jest słuszne i dobrze oceniane przez urbanistów, ale nie jest idealne i może się wiązać z wieloma wyzwaniami, o czym mówią nam eksperci. Może to oznaczać dopiero początek problemów, a na uzależnienie rozwoju energetyki wiatrowej od MPZP trzeba patrzeć w szerszym kontekście.

Słuszny kierunek

W ocenie Łukasza Maćkiewicza, planisty przestrzennego pracującego w branży OZE, warunek konieczności uchwalenia MPZP jest bardzo dobrym kierunkiem ze względów planowania przestrzennego.

- Warunek obligatoryjności planu stawia inwestorów przed koniecznością dokładnej analizy terenu, nastrojów społecznych w gminie oraz warunków przyrodniczych. W kontekście planów miejscowych największą rolę, zarazem wyzwaniem, będzie stanowić lokalna społeczność, która może oprotestować projekt planu, przez co zamierzenia inwestycyjne mogą nigdy nie dojść do skutku - dodaje.

Czytaj: Czy wiatraki na lądzie są bezpieczne dla zdrowia? Raport PAN rozwiewa wątpliwości

Specjalne traktowanie wiatraków

Z kolei urbanista Filip Sokołowski z Urban Consulting podkreśla, że elektrownie wiatrowe w Polsce wręcz powinny być lokalizowane na podstawie MPZP, co jest zgodne z założeniami projektu ustawy.

- To co może budzić zastrzeżenia, to szczególne traktowanie inwestycji wiatrowych w kontekście procedury planistycznej. Podyktowane jest to zapewne względami społecznymi, ale poza energetyką wiatrową jest szereg innych inwestycji, których lokalizacja budzi często większe kontrowersje. Takim przykładem są chociażby duże gospodarstwa hodowlane. W moim przekonaniu zwiększone wymogi w zakresie partycypacji społecznej czy też wydłużone terminy dotyczące uzgodnień oraz wyłożenia planu do publicznego wglądu nie sprawią, że procedura ta będzie niemożliwa do wykonania. Trzeba się jednak nastawić na to, że będzie ona dłuższa – wyjaśnia Sokołowski w rozmowie z Teraz Środowisko.

W jego ocenia realizacja procedury przy potwierdzonym rozmieszczeniu turbin nie powinna zająć więcej niż 2 lata.

- W tym kontekście jeszcze większego znaczenia nabiera odpowiednie wyznaczenie granic planu, a także rozpoznanie terenu przez inwestora. Pomoże to uniknąć powtórzenia procedury i wpłynie na ograniczenie możliwości wydawania decyzji o warunkach zabudowy (WZ) mogących mieć wpływ na dalsze losy projektu – wyjaśnia.

Przeczytaj wywiad z wójtem gminy Kobylnica Leszkiem Kulińskim pt. Samorządy potrafią być samorządne i z inicjatywą. Ale to droga ciągle pod górę

Samorządowcom brakuje wiedzy

Prof. dr hab. Przemysław Śleszyński z Instytutu Geografii i Przestrzennego Zagospodarowania PAN wskazuje, że już w 2021 r. w badaniach prowadzonych z innymi polskimi naukowcami(1) wykazał, że tylko 58,4% polskich gmin w swoich studiach uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego uwzględnia OZE w polityce przestrzennej.

- Zdecydowanie częściej są to gminy zurbanizowane, aniżeli wiejskie, w których należy promować OZE, w tym mikroinstalacje z powodu rozproszenia osadnictwa. O stopniu podejścia do OZE decyduje również położenie gminy w danym województwie. Są regiony, gdzie aktualnie jest to po prostu częstsze, jak zwłaszcza województwo mazowieckie. Polskim samorządowcom brakuje umiejętności i wiedzy w zakresie wprowadzania projektów OZE do planów zagospodarowania przestrzennego. Problem powinien być rozwiązany odgórnie, z perspektywy krajowej, co oznacza, że do tych zmian należy przygotować urzędników. Tu pojawia się też inny problem – rozbieżność terminologiczna pomiędzy perspektywą fachową (OZE) a perspektywą planistyczną. Wskazywaliśmy, że gminy w instrumentach polityki przestrzennej nie radzą sobie z tą rozbieżnością – wyjaśnia naukowiec.

Dodaje, że do tego dochodzi jeszcze kwestia planowanych zmian w prawie planistycznym, tj. dużej nowelizacji ustawy o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym (ustawy o pizp). Gospodarowanie przestrzenią w Polsce nie jest ściśle koordynowane i ma wiele braków, więc należy spodziewać się nawet pewnego chaosu w rozwoju projektów OZE - mówi prof. Śleszyński.

„Fikcyjne zapisy”. Branża zapomina o drugiej ustawie

Z kolei Łukasz Grzesiak, urbanista-projektant z Pracowni Projektowej ROMAX, wskazuje, że z punktu widzenia branży stricte „wiatrakowej" dyskusja skupiła się na odległościach i definicji „budynku mieszkalnego" i nie neguje jej słuszności. Zauważa jednak, że urbaniści widzą zmiany szerzej.

- Tak naprawdę procedowane są obecnie, niestety, kompletnie rozłącznie dwa projekty ustaw - jeden dotyczący noweli ustawy wiatrakowej, a drugi dużej i trudnej, która określi na najbliższe lata kształt systemu planowania przestrzennego w Polsce - nowelizacji ustawy o pizp i niektórych innych ustaw – przypomina.

Wyjaśnia, że ta druga dotyczy nie tylko OZE, ale wielu innych wymiarów planowania jak np. cyfryzacji czy standaryzacji nowych planów ogólnych, które w zamyśle ustawodawcy mają wejść w życie z dniem 1 stycznia 2026 r. Podkreśla, że w czystej teorii, gdyż poza dużymi ośrodkami miejskimi studia uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego gmin są kompletnie niewykonalne pod względem potencjału merytorycznego i finansowego. Tu zaczynają się schody.

- Ustawodawca założył, że w okresie przejściowym tj. między wejściem w życie nowelizacji planistycznej a 1 stycznia 2026 r., kiedy to miałyby zostać w całej Polsce plany ogólne znoszące studia gmin, nie będzie możliwości zmiany studiów, o ile w dniu wejścia w życie ustawy nie został osiągnięty etap wystąpienia o opinie i uzgodnienia, a w obecnym stanie prawnym plany miejscowe pod względem OZE (w tym wiatraków) muszą być zgodne ze studiami gmin. Mówi o tym art. 64 ust. 2 nowelizacji, który dla OZE nie stanowi wyjątku. Autorzy nowelizacji odpowiadają, że jest za to art. 66 ust. 3, który daje możliwość wszczęcia procedury samego planu miejscowego przed wejściem w życie ustawy i wtedy będzie się zwolnionym w okresie przejściowym z obowiązku zgodności ze studiami gmin – wyjaśnia.

Oznacza to, że wójt lub burmistrz danej gminy musiałby wyrazić zgodę na podjęcie inicjatywy uchwałodawczej „de facto fikcyjnej”, gdyż plan musiałby być procedowany w obecnym porządku prawnym z zasadą 10H. W drugim scenariuszu inwestor musiałby chcieć ryzykować niewejście w życie nowelizacji obu ustaw. - To aberracja biznesowa, także z punktu widzenia większości gmin – wskazuje.

Patrycja Rapacka: Redaktor Teraz SamorządWięcej treści dotyczących samorządów w zakładce Teraz Samorząd.

Przypisy

1/ 
https://www.mdpi.com/1996-1073/14/23/7902

Polecamy inne artykuły o podobnej tematyce:

OZE w budowie i na budowie. Efektywność energetyczna z perspektywy Budimeksu (19 lutego 2024)OX2: Chcemy utrzymać tempo rozwoju OZE w Polsce (28 listopada 2023)RWE wraz Fundacją MARE wyłowią plastikowe odpady w Porcie Ustka (08 listopada 2023)Inwestorzy zakończyli kontraktację części morskiej farmy wiatrowej Baltica 2 (02 listopada 2023)Odnawialne źródła energii mogą być kołem zamachowym rozwoju Lubelszczyzny (12 października 2023)
©Teraz Środowisko - Wszystkie prawa zastrzeżone.
Kopiowanie i publikacja tekstów, zdjęć, infografik i innych elementów strony bez zgody Wydawcy są zabronione.
▲  Do góry strony