
Polskie Stowarzyszenie Energetyki Wiatrowej (PSEW) informuje, że w Niemczech koalicja rządząca chadeków (CDU/CSU) i socjaldemokratów (SPD) porzuciła toczące się od kilkunastu miesięcy dyskusje o wprowadzeniu 1000 metrów jako minimalnej odległości farm wiatrowych od zabudowań mieszkalnych. Oznacza to, że każdy z niemieckich landów będzie mógł niezależnie przyjmować swoją politykę planistyczną. De facto oznacza to możliwość budowania farm wiatrowych według dotychczasowych założeń, przy czym 1000 metrów przyjęto jako odległość maksymalną.
A w Polsce? Ciągle reguła 10 H
Przypomnijmy, zasada 10 H została wprowadzona ustawą o inwestycjach w zakresie elektrowni wiatrowych z 2016 roku. W jej myśl nie można lokować elektrowni wiatrowych w mniejszej odległości niż 10-krotna wysokość turbiny wraz z uniesionymi łopatami. Efekt? PSEW wskazuje, że tempo przyrostu nowych inwestycji wiatrowych na lądzie od 2016 r. spadło w sposób lawinowy, a właściwie zostało skutecznie zablokowane.
Co ciekawe, reguła 10 H to przepis, który ma charakter planistyczny, ale jego konsekwencje są daleko idące dla energetyki. I właśnie we wspólnych stanowisku(1), jakie wypracował już jakiś czas temu Związek Gmin Wiejskich RP (ZGW RP), Stowarzyszenie Gmin Przyjaznych Energii Odnawialnej (SGPEO) i PSEW, podkreśla się, że pozbawienie gmin władztwa planistycznego ma wiele negatywnych konsekwencji. Wymienia się tu np. wstrzymanie w wielu gminach prac planistycznych (w oczekiwaniu na zmianę przepisów), zwiększenie kosztów planowania przestrzennego w gminie przez wymuszenie przygotowania planów miejscowych na wszystkich obszarach będących pod wpływem istniejącej lub planowanej w dokumentacji planistycznej inwestycji wiatrowej czy wreszcie chaotyczne wydawanie decyzji o warunkach zabudowy, co może mieć poważne konsekwencje, włącznie z takimi jak zablokowanie inwestycji z ważnymi pozwoleniami na budowę.
Czytaj: Planowanie przestrzenne potrzebuje swojego szeryfa
Utracone korzyści i techniczne problemy
Dla wielu gmin reguła 10 H oznacza, że nie posiadają w ogóle terenów spełniających wymogi ustawowe, co skutkuje całkowitym brakiem możliwości rozwijania nowych projektów wiatrowych i utartą korzyści infrastrukturalnych. Wskazuje się też na uniemożliwienie repoweringu, czyli wymiany starszych urządzeń na nowe, bardziej wydajne, o wyższej wieży i wytwarzające znacznie niższe ciśnienie akustyczne.
Czytaj: Repowering, czyli dlaczego Zachód pozbywa się wiatraków
W obliczu pandemii problem wcale nie zmalał, bo w opinii wielu samorządowców możliwość rozwoju OZE jest uważana za jeden z głównych czynników stymulujących rozwój gmin. Chodzi o takie kwestie, jak pozostawienie kapitału inwestycyjnego na miejscu, tworzenie nowych miejsc pracy (lokalny łańcuch dostaw), dywersyfikacje zatrudnienia oraz stabilizację cen energii. W cytowanym stanowisku wyraża się postulatem odstąpienia od wymogu reguły 10 H wobec budynków z parametrem mieszkalnym oraz od przywołanych w ustawie form ochrony przyrody, o ile obowiązujący plan zagospodarowania przestrzennego dopuszcza mniejszą odległość.
Nie popełnić starych błędów
Nie da się ukryć, że reguła 10 H została wprowadzona na skutek protestów społecznych, bo wiele z projektów to były źle realizowane inwestycje. Zemściło się to na całej branży, dlatego dziś PSEW podkreśla się, że został wypracowany Kodeks dobrych praktyk, który ma być gwarantem zrównoważonego rozwoju. Kodeks zawiera załącznik dedykowany konsultacjom społecznym w gminie i ma stanowić praktyczne narzędzia zarówno dla inwestorów, jak i jednostek samorządu terytorialnego. Zdaje się, że jesteśmy w momencie, że już nikt nie ma wątpliwości, że akceptacja społeczności lokalnej dla przeprowadzenia inwestycji wiatrowej jest kluczowa.

Dyrektor ds. komunikacji

Przypisy
1/ Treść stanowiska tutaj:https://www.teraz-srodowisko.pl/media/pdf/aktualnosci/8761-stanowisko-regula-10-H.pdf