
Kilka dni temu PAP poinformowała, że administracja prezydenta Donalda Trumpa zamierza sprzedać na aukcji rekordową liczbę koncesji na poszukiwania ropy naftowej i gazu ziemnego na szelfie morskim u wybrzeży USA [zarówno wybrzeże Pacyfiku, jak i Atlantyku – przyp. red.]. Nasza redakcja podjęła się zbadania tego tematu. Rzeczywiście Stany Zjednoczone planują udzielenie dużej liczby koncesji, co spotkało się z natychmiastową krytyką na obu wybrzeżach. Stanowczy sprzeciw wyraził m.in. gubernator Florydy Rick Scott – czym tłumaczona jest nagła zmiana planów administracji Trumpa względem tego obszaru.
Cytowany przez dziennik The Guardian(1) Ryan Zinke, który pełni funkcję ministra spraw wewnętrznych, w środę powiedział, że wiercenia nie wchodzą w grę w przypadku wód wschodniej części Zatoki Meksykańskiej oraz wód Atlantyku u wybrzeży Florydy. Zapytany o powód zmiany decyzji, miał odpowiedzieć wprost, że powodem jest gubernator [Rick Scott - przyp. red.]. Natomiast plany dotyczące pozostałych wierceń (np. na będącym pod ochroną obszarze na Alasce) nie zostały odrzucone.
FERC zablokowała projekt utrzymywania zapasów węgla
Drugą głośną w ostatnim czasie w USA sprawą w sektorze, była proponowana przez administrację Trumpa zmiana zasad wsparcia dla energetyki węglowej i jądrowej. Wśród pomysłów znalazło się m.in. utrzymywanie zapasów węgla zapewniających 90 dni dostaw prądu (co jest krytykowane ze względu na możliwość rozwiewania szkodliwych dla zdrowia pyłów z hałd węglowych). Tym razem propozycji położyła kres Federalna Komisja Regulacji Energetyki (FERC).
W przypadku obu spraw nie można uniknąć kontekstu politycznego. Od samego początku kadencji – w przeciwieństwie do swojego poprzednika - Trump zapowiadał zwrot w kierunku węgla, ropy i atomu. Wspomniane propozycje nie były więc zaskoczeniem, a raczej kontynuacją wcześniej obranego kierunku w polityce energetycznej państwa.
Co więcej, komentując plany podmorskich wierceń przedstawiciele rządu mówili, że celem nie jest jedynie niezależność energetyczna Stanów Zjednoczonych, ale zostanie energetycznym supermocarstwem. Zastanawia również fakt, że wzięto pod uwagę jedynie opinię gubernatora Florydy, co sugeruje że decyzja była zagraniem politycznym.
Wielka Brytania wolna od węgla już w 2025 roku
Tymczasem na Starym Kontynencie wyraźne „nie” elektrowniom węglowym powiedziała Wielka Brytania. Jak podaje dziennik The Guardian(2), tamtejszy rząd odmówił wydania zezwolenia na przedłużenie okresu funkcjonowania jednej z nich.
Strategia energetyczna Londynu na najbliższe lata zakłada całkowitą rezygnację z węgla do 2025 roku. Wśród dotychczasowych działań znalazło się zamknięcie ośmiu elektrowni węglowych w latach 2011-2016 oraz wprowadzenie podatku węglowego, który sprawił, że produkcja energii z węgla stała się mniej opłacalna. Pozostałe osiem elektrowni węglowych ma zakończyć działalność właśnie do 2025 r.
Rząd tłumaczy podkreśla, że decyzja jest konsekwencją poprzednich działań, które doprowadziły do zmniejszenia produkcji energii z węgla do 40 proc. całej produkowanej energii w 2012 roku do jedynie 7 proc. w roku 2017.
Co zamiast węgla?
Niemniej stuprocentowa rezygnacja z węgla wcale nie równa się z całkowitym przestawieniem się na odnawialne źródła energii. Wprawdzie Wielka Brytania przoduje np. w energetyce wiatrowej, której rola w miksie energetycznym państwa umocniła się w ostatnich latach (udział energii z wiatru w 2017 roku wyniósł 15 proc.), ale równolegle do spadku udziału węgla obserwuje się wzrost udziału gazu.

Sekretarz redakcji, geograf
Przypisy
1/ Trump administration won't allow oil drilling off Florida coasthttps://www.theguardian.com/us-news/2018/jan/09/trump-administration-oil-drilling-florida-rick-scott2/ UK government spells out plan to shut down coal plants
https://www.theguardian.com/business/2018/jan/05/uk-coal-fired-power-plants-close-2025