
8 lutego odbyło się trzecie czytanie rządowego projektu nowelizacji ustawy o inwestycjach w zakresie elektrowni wiatrowych. Dokument zakłada przyjęcie minimalnej odległości nowo budowanych wiatraków od zabudowań na poziomie 700 metrów. W trakcie głosowania 214 posłów opowiedziało się za przyjęciem ustawy, 27 zagłosowało przeciw, 209 – wstrzymało się od głosu. Teraz projekt ustawy trafi do Senatu.
Pierwotnie zakładano, że minimalna odległość będzie wynosiła 500 metrów. W styczniu posłowie Prawa i Sprawiedliwości niespodziewanie złożyli poprawkę, zwiększająca ją o 200 metrów. Poprawka była zaskoczeniem dla samego Ministerstwa Klimatu i Środowiska.
Poprawki „last minute” decydują o kluczowych kierunkach rozwoju energetyki
W ocenie branży energetycznej i środowisk eksperckich taka nowelizacja będzie tylko pozorną zmianą. Jak wskazuje Konfederacja Lewiatan, wprowadzane w ostatniej chwili znaczące zmiany w ustawie wiatrakowej, niepoparte uzasadnieniem ani oceną skutków, udaremnią odblokowanie rozwoju nowych źródeł OZE w kolejnych latach. Jan Ruszkowski, ekspert Lewiatan, przypomina, że prace nad projektem ustawy zakładającej 500 metrów trwają już prawie trzy lata i dotychczas obejmowały szerokie konsultacje publiczne. O tym aspekcie i przewadze nad innymi projektami podkreślał sam rząd.
- Zmiana uniemożliwi też realizację inwestycji, które mogłyby zostać wykonane najszybciej, czyli w gminach posiadających już dokumenty planistyczne przewidujące możliwość budowy wiatraków w odległości 500 metrów od zabudowań – czytamy w stanowisku.
Co więcej, opłacalność wielu projektów może się zmniejszyć przy zmniejszeniu potencjału wytwórczego. Może być też problem z udźwignięciem niezbędnych kosztów przyłączenia do sieci.
- Zarówno procedura planistyczna jak i środowiskowa przewidywana w nowelizacji ustawy zapewniają silny głos społecznościom lokalnym. Sygnalizowane w ostatnich dniach propozycje organizowania dodatkowych referendów, nakładałyby w odniesieniu do lądowej energetyki wiatrowej specjalne wymagania, jakich nie ma w przypadku inwestycji nieporównanie bardziej uciążliwych dla środowiska i społeczności lokalnych – mówi Ruszkowski.
Co ciekawe, ogłoszony niedawno Plan Przemysłowy Zielonego Ładu (The Green Deal Industrial Plan) wskazuje kierunek, że sektor energetyczny ma się opierać na przewidywalnym i uproszczonym otoczeniu regulacyjnym. Poprawki zgłaszane do ustawy wiatrakowej idą dokładnie w przeciwnym kierunku – ocenia Lewiatan.
Czytaj też: Samorządy potrafią być samorządne i z inicjatywą. Ale to droga ciągle pod górę
Do kosza może trafić wiele przygotowanych już planów MPZP
Ile tracimy dzięki zmianie minimalnej odległości? Jak wyliczało Polskie Stowarzyszenie Energetyki Wiatrowej (PSEW), utrzymanie 700 metrów oznaczać będzie, że do 2030 r. powstaną 4 GW w onshore. 500 m dawało potencjał 10 GW nowych mocy w wiatrakach. Oznaczałoby to podwojenie obecnych mocy, które oscylują na poziomie 9 GW.
Z niedawnej analizy Urban Consulting wynika, że 84% miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego (MPZP) może trafić dosłownie do kosza tylko na skutek zmiany z 500 na 700 metrów. Jak czytamy, w przypadku czterech województw – mazowieckiego, kujawsko-pomorskiego, śląskiego i małopolskiego, w koszu znajdą się wszystkie plany.
Czytaj też: Uzależnienie rozwoju wiatraków od MPZP to dopiero początek problemów
Wiatraki dają potencjał dekarbonizacji polskie przemysłu
Dlaczego wiatraki są ważne dla polskiej energetyki? Dają możliwość nie tylko jej transformowania, ale na zmianę polskiego przemysłu na bardziej „zielony”. Chodzi o długoterminowe kontrakty na zakup energii elektrycznej (PPA lub cPPA). Wspomniano o tym też w samym uzasadnieniu do projektu ustawy. Zgodnie z Polityką Energetyczną Polski do 2040 r. (PEP 2040) lądowa energetyka wiatrowa posiada w szczególności potencjał do rozwoju cPPA, zawieranych bezpośrednio między wytwórcą OZE i odbiorcą dużej ilości energii. Do tego kluczowe są też zapisy związane z tzw. linią bezpośrednią. Andrzej Kaźmierski, dyrektor Departamentu Gospodarki Niskoemisyjnej w Ministerstwie Rozwoju, w podcaście Polityki Insight potwierdził, że linie bezpośrednie są warunkiem sine qua non powodzenia transformacji polskiego przemysłu energochłonnego i stanowią o atrakcyjności Polski jako miejsca inwestycji gospodarczych.
- Polski miks energetyczny nie odpowiada potrzebom nowoczesnych firm lokujących się w UE, a do wyboru mają kraje, gdzie miks jest znacząco inny. Są to kraje, gdzie siła robocza jest droższa, ale jednak miks i ślad węglowy znacząco wpływa na decyzję inwestycyjną – mówił.
Zmiany w ustawie wiatrakowej kluczowe są więc też dla polskiego przemysłu, który obecnie zmaga się m.in. z wysokimi cenami energii oraz osłabieniem konkurencyjności na rynkach międzynarodowych.

Redaktor