Robots
Cookies

Ustawienia cookies

Strona Teraz Środowisko wykorzystuje cookies. Część z nich jest niezbędna do funkcjonowania strony. Inne służą poprawianiu jakości naszych usług.
Więcej  ›
15.08.2025 15 sierpnia 2025
Mając za sobą 10 lat tworzenia autorskich treści o ochronie środowiska, Teraz-Środowisko szuka nabywcy. W celu uzyskania wszelkich informacji prosimy o kontakt z administracją strony.

W poszukiwaniu konsensusu dochodzimy do ściany? Negocjacje klimatyczne i zielona dyplomacja

COP29 była areną napięć dotyczących finansowania, udało się jednak ustalić wspólny cel i zasady rozliczania emisji. O perspektywie Polski, szansach dla biznesu oraz o nowych globalnych strażnikach polityki klimatycznej, mówi jeden z negocjatorów, wiceminister klimatu i środowiska Krzysztof Bolesta.

   Powrót       24 grudnia 2024       Zrównoważony rozwój   
Krzysztof Bolesta
Wiceminister Klimatu i Środowiska

Teraz Środowisko: - Na COP opowiadamy się za pragmatycznym podejściem do pomocy finansowej. Wysokość celu nie może być oderwana od możliwości państw-dawców – czytaliśmy w komunikacie Ministerstwa Klimatu i Środowiska (MKiŚ) przedstawionym w trakcie konferencji klimatycznej COP29 w Baku. Jaki stopień zaangażowania Polski w finansowanie działań związanych z klimatem ma oznaczać ta deklaracja? Jesteśmy zaliczani do państw rozwiniętych, równocześnie posiadając duże potrzeby transformacyjne w ramach UE.

Krzysztof Bolesta: Nasze uzgodnione w ramach UE stanowisko prezentowaliśmy konsekwentnie od samego początku szczytu, a także podczas wcześniejszej konferencji klimatycznej w Bonn. Polska rzeczywiście jest „nietypowym zwierzęciem” – w aneksie do Ramowej konwencji Narodów Zjednoczonych w sprawie zmian klimatu (UNFCCC) zostaliśmy wymienieni jako państwo rozwinięte, nie nałożono na nas jednak obowiązków finansowych. Wszystkie płatności na rzecz klimatu ze strony Polski pozostają dobrowolne. Polska już dziś udziela pomocy rozwojowej dla państw rozwijających się; będziemy pracować z Ministerstwem Spraw Zagranicznych oraz Ministerstwem Finansów, tak aby część tych środków szła na cele klimatyczne. Przyjęty w Baku cel 300 mld dolarów rocznie od państw rozwiniętych dla rozwijających się do niczego nas jednak nie obliguje.

TŚ: Czy w ocenie Polski możliwa jest jakaś forma globalnego podatku na rzecz przeciwdziałania zmianie klimatu oraz adaptacji do niej? Na czym mają polegać przyjęte w Baku międzynarodowe standardy dla rynku CO2 (ang. International Carbon Market Standards)?

KB: Dotyczący międzynarodowej współpracy na rzecz redukcji emisji gazów cieplarnianych, w tym za pomocą mechanizmów rynkowych, art. 6 Porozumienia paryskiego był ustalany przez mniej więcej 9 lat, co pokazuje skalę wyzwania przed jakim stoimy. W Baku uzgodniliśmy zasady rozliczania emisji, nie ma więc jeszcze mowy o globalnym systemie i jednolitej cenie jak np. w EU ETS. Według mnie osiągnęliśmy jednak maksimum tego, co da się zrealizować na szczeblu światowym – umówić się na wzajemne uznawanie lokalnych czy regionalnych systemów handlu emisjami. Przyjęte zasady umożliwią również realizację projektów i działań mitygacyjnych oraz transferowanie wynikających z nich redukcji emisji pomiędzy granicami państw, celem uznania tych transferów na poczet zobowiązań międzynarodowych. Kwestia ewentualnego wykorzystania art. 6 w ramach celów unijnych będzie z pewnością elementem rozmów państw członkowskich w kontekście celu 2040.

Przyjęcie globalnego podatku od emisji byłoby jednak niezwykle trudne. Negocjacje w ONZ pokazują, że zasada jednomyślności i konsensusu niezwykle już wszystkich uwiera. Dochodzimy do ściany w uzgadnianiu działań, na które mogą przystać wszyscy.

TŚ: Większa harmonizacja różnych systemów rozliczania emisji miałaby jednak pomóc zarówno w spełnieniu celów klimatycznych, jak i wyrównać warunki konkurencji gospodarczej.

KB: Tak – poza tym będziemy też namawiać unijnych partnerów, żeby część celu redukcyjnego na 2040 rok można było rozliczać emisjami „ze świata”. Znaczna część redukcji pozostanie oczywiście w Europie, a pewna zewnętrzna suma, której koszt na pewno będzie niższy, pomoże państwom rozwijającym się.

TŚ: Prezydent Azerbejdżanu Ilham Alijew zarzucił państwom zachodnim, Francji i Holandii, klimatyczny „neokolonializm”. Jakie kluczowe napięcia pomiędzy Globalną Północą a Globalnym Południem wybrzmiewały podczas szczytu COP29? Jaki rozwój wydarzeń prognozuje Pan w świetle rosnącej globalnej niestabilności?

KB: Napięcia, o które Pan pyta, dawały o sobie znać dalece mocniej i wyraźniej niż na poprzednich szczytach klimatycznych, w których miałem okazję uczestniczyć. W związku z przytoczoną odpowiedzią swój przyjazd odwołała ministra z Francji. Mam wrażenie, że najbardziej konfliktogenne relacje dotyczą państw rozwiniętych, a tymi, które nadal definiuje się jako rozwijające, tymczasem osiągnęły już wysoki poziom rozwoju. Mowa o państwach takich jak RPA, Arabia Saudyjska czy Katar; poziom zamożności części z nich dalece przekracza średnią unijną. Arabia Saudyjska starała się storpedować wszystkie próby porozumienia i szukania „strefy lądowania” z podejmowanymi decyzjami. Na koniec do głosu nie dopuszczono przedstawicielki Indii; takie sytuacje na szczytach COP czasem się zdarzają, ale nie przypominam sobie, żeby potraktowano w ten sposób tak duże państwo. Swoich negocjatorów po wygranej wyborów prezydenckich w USA przez Donalda Trumpa wycofała też Argentyna.

TŚ: No właśnie - jakich konsekwencji mogą obawiać się Polska i UE po ewentualnym wystąpieniu USA z Porozumienia paryskiego?

KB: Na pewno należy obserwować to, co będzie się działo za oceanem. Oprócz europejskiej polityki klimatycznej mamy działania globalne; jako polski rząd zawsze mówimy, że pierwsza ma sens tylko przy tych drugich. W przeciwnym wypadku narażamy się na utratę konkurencyjności. Zobaczymy, co stanie się z Inflation Reduction Act; jego ewentualne wycofanie będzie pierwszym sygnałem tego, co nowy prezydent Stanów Zjednoczonych zrobi z polityką klimatyczną. Do wycofania programu jednak niekoniecznie musi dojść, ponieważ działa on na korzyść głownie stanów „czerwonych”, republikańskich. W USA nigdy nie istniał też federalny system handlu uprawnieniami do emisji taki jak w Europie. To, że najpotężniejsze państwo świata po raz kolejny robi bałagan w globalnej polityce klimatycznej, może jednak poważnie naruszyć zaufanie do całego procesu.

TŚ: Jak można uratować to zaufanie?

KB: Zmienia się m.in. zachowanie Chin, które stopniowo wchodzą w buty państwa pilnującego trwania całego procesu. Zgoda Chin na przyjęcie pewnych obowiązków wydawała się kiedyś zupełnie nie do pomyślenia; tymczasem obecnie zaakceptowały uznanie przepływów finansowych w ramach działań Międzynarodowych Instytucji Finansowych, w których są udziałowcem za element większego celu finansowego. Dane pokazują też, że prawdopodobnie osiągnęły już swój szczyt emisji; dużo wcześniej niż deklarowano wcześniej. Wszystko wskazuje więc na to, że po Unii Europejskiej to właśnie Chiny stają się kolejnym strażnikiem procesu polityki klimatycznej określonej w Porozumieniu paryskim.

TŚ: Na czym w praktyce może polegać zielona dyplomacja, o której wzmocnieniu w postulatach na COP29 mówił Parlament Europejski?

KB: Na pewno Unia Europejska będzie intensyfikować działania w tym obszarze przed kolejnym, przyszłorocznym COP-em w Brazylii. Chodzi o promocję najlepszych praktyk i technologii wpisujących się w zieloną transformację, tak żeby państwa rozwijające się mogły się przekonać o ich skuteczności oraz gospodarczych korzyściach, jakie przynoszą. Do tego dochodzi zielone finansowanie.

TŚ: Za dyplomacją mają więc iść też nowe możliwości biznesowe dla europejskiej branży zielonych technologii?

KB: Dlatego jako Polska zabraliśmy do Baku firmy z programu Akceleratora Zielonych Technologii GreenEvo. Mamy wartościowe małe i średnie przedsiębiorstwa, które są w stanie tworzyć lokalne partnerstwa i tworzyć wspólne rozwiązania w państwach rozwijających się.

TŚ: Jakich rezultatów dla polskiego biznesu można się spodziewać po tej misji?

KB: Na program GreenEvo składa się zwykle kilka misji handlowych rocznie. Na szczytach klimatycznych wymienia się wiele kontaktów, a części negocjacyjnej towarzyszy część targowa. Zdecydowaliśmy się na zaproszenie firm z GreenEvo na wyjazd do Azerbejdżanu; przeważały wśród nich przedsiębiorstwa z branży wod-kan, zajmujące się m.in. poprawą jakości wody. Co do wyników, będę bardzo zadowolony, jeśli zaowocuje to kilkoma kontraktami, w państwach rozwijających się. Nie jest to łatwe. Na pewno pomogła jednak obecność urzędników wysokiej rangi, a także zorganizowana równolegle do szczytu konferencja biznesowa z firmami z Azerbejdżanu. Ministerstwu Klimatu i Środowiska przy wsparciu polskiej ambasady w Baku. Będziemy monitorować efekty tych spotkań.

TŚ: Do końca 2024 r. Polska musi złożyć w Sekretariacie UNFCC tzw. pierwszy dwuletni raport transparentności. Jak wygląda zaangażowanie w jego tworzenie i dostęp do danych na temat prowadzonej polityki klimatycznej oraz jej skuteczności?

KB: Raport został przygotowany w Krajowym Ośrodku Bilansowania i Zarządzania Emisjami (KOBiZE) i pokazuje osiągniętą redukcję emisji gazów cieplarnianych. Przeszedł już konsultacje w ramach Stałego Komitetu Rady Ministrów i mam nadzieję, że jeszcze przed świętami Bożego Narodzenia zostanie przyjęty przez rząd. Od 1988 r., czyli referencyjnej daty wskazanej dla Polski w Ramowej konwencji Narodów Zjednoczonych w sprawie zmian klimatu, zredukowaliśmy emisje o 34%. Od 1990 r. jest to z kolei 20%, z kolei od 2005 r. – kolejnych dat istotnych w narzędziach europejskiej polityki klimatycznej – o nieco ponad 5%.

Mierzalność redukcji zawsze jest trudna, ale KOBiZE – także pod innymi nazwami - zajmuje się nią już od dawna. Bardzo ciężko jednak precyzyjnie określić efekty redukcyjne osiągnięte dzięki konkretnym politycznym narzędziom, w tym danym ustawom. Mówimy o systemie naczyń połączonych. Przykładowo, obecnie wprowadzamy obowiązek wyłącznego zakupu autobusów elektrycznych przez duże miasta powyżej 100 tysięcy mieszkańców; na emisje w miastach wpływają jednak różne czynniki i nie da się ich łatwo przypisać poszczególnym instrumentom. Raport pokazuje też nierównomierną sytuację w różnych sektorach; redukcja idzie nam dobrze w energetyce i przemyśle, bardzo słabo natomiast spisuje się transport. Nie jesteśmy w tym sami; sektor transportu jest bardzo trudny do dekarbonizacji w całej Europie, i mam wrażenie, ze wciąż nie osiągnęliśmy w nim szczytu emisji. Bardzo trudne jest również rolnictwo, a główny cel, jakim jest bezpieczeństwo żywnościowe, na razie pozostaje jeszcze skonfliktowany z celami klimatycznymi. Musimy pracować z rolnikami, tak aby oba cele dało się osiągać równocześnie.

Szymon Majewski: Dziennikarz

Polecamy inne artykuły o podobnej tematyce:

Czy zostanie z nami śnieg? 0 cm pokrywy śnieżnej w niektórych miejscach to realna perspektywa (20 lutego 2025)Polsko-islandzkie rozmowy o geotermii i klimacie (14 lutego 2025)Polityka klimatyczna Polski w jednym dokumencie. Dwuletni raport transparentności już w UNFCCC (04 lutego 2025)Spotkanie Europejskich Ambasadorów Klimatycznych (23 stycznia 2025)Wydatki publiczne UE jako ratunek dla przemysłu. Finansowanie z długu czy odrzucenie polityki klimatycznej? (21 stycznia 2025)
©Teraz Środowisko - Wszystkie prawa zastrzeżone.
Kopiowanie i publikacja tekstów, zdjęć, infografik i innych elementów strony bez zgody Wydawcy są zabronione.
▲  Do góry strony