Za stałym monitoringiem zanieczyszczeń emitowanych przez zakład recyklingu akumulatorów w Korszach opowiedzieli się radni województwa warmińsko-mazurskiego. Ich zdaniem tylko stała kontrola pozwoli na właściwą ocenę zagrożenia.
Sejmik województwa warmińsko-mazurskiego uważa, że przyczyną społecznego konfliktu dotyczącego funkcjonowania i oddziaływania na środowisko zakładu ZAP Sznajder Batterien w Korszach jest brak pełnych i wiarygodnych działań obrazujących oddziaływanie tego zakładu na stan środowiska. Jak głosi stanowisko sejmiku, konieczne staje się wprowadzenie stałego monitoringu ilości zanieczyszczeń wytwarzanych przez ten zakład, a wyniki tego monitoringu powinny być ogólnie dostępne dla mieszkańców Korsz. Sejmik zaapelował o to do Wojewódzkiego Inspektora Ochrony Środowiska.
Wiceprezes ZAP Sznajder Batterien Konrad Sznajder, komentując dla PAP przyjęcie stanowiska przez sejmik, powiedział, że jeśli wszystkie zakłady produkcyjne na Warmii i Mazurach będą miały założony taki stały monitoring, to i on chętnie go założy.
Postępowanie ws. cofnięcia pozwolenia zintegrowanego
Dyrektor wydziału ochrony środowiska urzędu marszałkowskiego Grzegorz Drozdowski poinformował podczas sesji sejmiku, że Urząd Marszałkowski w Olsztynie prowadzi postępowanie dotyczące cofnięcia tzw. pozwolenia zintegrowanego dla zakładu w Korszach. Pozwolenie zintegrowane to decyzja administracyjna, która jest formą licencji na prowadzenie działalności przemysłowej, określająca poziom oddziaływania np. instalacji przemysłowej zakładu na środowisko.
Przekroczone normy na obecność ołowiu u mieszkańców
Protestujący podważają legalność funkcjonowania zakładu i zarzucają bezczynność instytucjom odpowiedzialnym za nadzór nad nim. Protesty w Korszach nasiliły się pod koniec 2013 r. W związku z licznymi skargami lokalny samorząd postanowił sfinansować mieszkańcom badania krwi na zawartość ołowiu. Władze miasta informowały potem, że badania wykazały przekroczone normy zawartości ciężkiego metalu u 36 mieszkańców, w tym 18 dzieci.
W 2014 r. kętrzyński Sanepid wstrzymał produkcję w zakładzie w związku z przekroczeniem norm na obecność ołowiu we krwi u kilku pracowników. Decyzję uchylił po dwóch miesiącach wojewódzki Sanepid, gdy zakład przedstawił dowody, że na stanowiskach produkcyjnych nie ma już takich przekroczeń.
Śledztwo trwa
Śledztwo w sprawie zakładu utylizacji akumulatorów prowadzi Prokuratura Okręgowa w Olsztynie. Bada ona, czy zakład nie naraził pracowników na pracę w szkodliwych warunkach spowodowanych wysokim poziomem ołowiu. Jak poinformował PAP w ub. tygodniu rzecznik prokuratury Zbigniew Czerwiński, przesłuchiwani są mieszkańcy i pracownicy zakładu, śledczy analizują opinię biegłych dotyczącą wpływu działalności zakładu na stan środowiska. Niewykluczone, że prokuratura powoła kolejnych biegłych do sporządzenia opinii uzupełniającej.
Przedstawiciele ZAP Sznajder Batterien SA od początku protestów zapewniają, że zakład w Korszach ma "wszelkie certyfikaty świadczące o spełnieniu najsurowszych norm środowiskowych" i był wielokrotnie kontrolowany przez Sanepid i Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska.
W gminie Korsze mieszka 11 tys. osób, a stopa bezrobocia sięga tam ok. 30 proc. Miejscowy zakład recyklingu akumulatorów działa od 2011 r. i zatrudnia 40 pracowników. (PAP)