
W piątek 4 marca podczas posiedzenia Rady ds. Środowiska (ENVI) w Brukseli unijni ministrowie odpowiedzialni za sprawy środowiska po raz pierwszy dyskutowali o realizacji zawartej w grudniu ubiegłego roku umowy klimatycznej. Obradowano na temat skutków porozumienia paryskiego i jego wpływu na politykę klimatyczno-energetyczną Unii Europejskiej.
Ekolodzy krytykują unijne podejście
W środę Komisja Europejska przedstawiła dokument zawierający informacje w sprawie dalszych kroków, jakie UE powinna podjąć, by wypełnić zobowiązania z Paryża. Został on jednak skrytykowany przez organizacje ekologiczne. Za ambitniejszym podejściem do unijnych zobowiązań klimatycznych opowiedzieli się również ministrowie kilku państw członkowskich, w tym m.in. Niemiec, Austrii, Belgii, Portugalii i Luksemburga.
- Dokument Komisji jest troszeczkę za słaby tam, gdzie mowa jest o celu na rok 2030. Nie ma tam odniesienia do tego, że chcemy osiągnąć co najmniej 40-procentową redukcję (gazów cieplarnianych - PAP) – powiedział wiceminister środowiska Niemiec Jochen Flasbarth.
Ekolodzy z organizacji Climate Action Network (CAN) podkreślili, że jest luka pomiędzy naszymi obecnymi działaniami klimatycznymi i tym, co musi być zrobione, by uniknąć katastrofy klimatycznej. Zauważono, że potrzebne są większe cięcia w emisjach w każdym z państw. O zwiększenie ambicji apelował też Greenpeace oraz przedstawiciele Koalicji Klimatycznej.
Cel redukcyjny trzeba podwyższyć
- Podczas dzisiejszej Rady nie rozpoczęto debaty na temat podwyższenia celu redukcyjnego Unii Europejskiej na 2030 rok. Muszę przyznać, że jest to szczerze rozczarowujące. Co prawda, ograniczenie emisji gazów cieplarnianych o 40 proc. w porównaniu do roku bazowego 1990 jest ważnym zobowiązaniem i nie podważa zaangażowania Unii w politykę klimatyczną, ale jeżeli zamierzamy wywiązać się z postanowień porozumienia paryskiego i zatrzymać wzrost średniej temperatury globalnej na poziomie 1,5 ºC, to musimy podnieść sobie poprzeczkę. Dotychczasowe INDC dotyczyły przecież ograniczenia wzrostu do 2 ºC – podkreśla dr hab. Zbigniew Karaczun, profesor SGGW, wiceprezes Polskiego Klubu Ekologicznego Okręgu Mazowieckiego.
Porozumienie przewiduje wieloletnie działania, które będą rewidowane i wzmacniane co pięć lat. Pierwszą weryfikację bieżących celów redukcji gazów cieplarnianych zaplanowano na 2018 rok.
Unijny komisarz ds. działań klimatycznych Miguel Arias Canete zapewniał, że KE chce opracować ambitne przepisy, tak by osiągnąć przynajmniej 40-procentowy cel redukcji emisji gazów cieplarnianych w 2030 r. - Wiele osób mówi, że powinniśmy być bardziej ambitni, ale niektóre państwa nie realizują nawet celów na rok 2020 - przypomniał.
„Udział UE nie będzie decydujący”
Podczas posiedzenia Rady minister Szyszko zaznaczył, że udział UE nie będzie kwestią decydującą o powodzeniu globalnego porozumienia. Zgodnie z zapisami porozumienia paryskiego UE odpowiada jedynie za 12 proc. globalnych emisji. Zdaniem ministra Unia powinna skoncentrować swoje wysiłki na zachęcaniu innych stron umowy do jej przyjęcia. - Porozumienie Paryskie jest porozumieniem globalnym. Do jego ratyfikacji musimy, przede wszystkim, przekonać największych emitentów gazów cieplarnianych, jak Chiny, Indie, Indonezję, Brazylię oraz Stany Zjednoczone – powiedział. Pierwszym krokiem w tym kierunku będzie podpisanie porozumienia paryskiego podczas uroczystości zaplanowanej na kwiecień 2016 r. w Nowym Jorku. Minister przypomniał również, że Polska jest gotowa spełnić swoje zobowiązania wynikające z porozumienia.
Wskazał, że porozumienie z Paryża otwiera dwie drogi w kierunku zmniejszenia emisji CO2 w atmosferze. Pierwsza to redukcja emisji przez rozwój technologii i korzystanie z nowych źródeł energii. - Drugie pole działania
Głównym założeniem umowy paryskiej, przyjętej przez 195 państw 12 grudnia 2015 roku, jest zahamowanie wzrostu średniej temperatury globalnej na poziomie poniżej 2 ºC w porównaniu z czasami przedindustrialnymi, a nawet zatrzymanie go na poziomie 1,5 ºC. Obecnie cele redukcji gazów cieplarnianych (tzw. INDC) są niewystarczające, spowodują bowiem wzrost średniej temperatury globalnej o około 3 ºC. Wszystko zależy zatem od dalszych działań poszczególnych państw.

Dziennikarz