Decyzja o nałożeniu kary finansowej zapadła 30 marca, a jej uzasadnienie Wojewódzki Inspektorat Ochrony Śodowiska opublikował na swej stronie internetowej w środę, 7 kwietnia. Jak poinformowano, w związku ze zgłaszanymi przez mieszkańców uciążliwościami zapachowymi, inspektorzy WIOŚ w Gdańsku przeprowadzili dwie kontrole interwencyjne podmiotów działających na terenie Zakładu Utylizacyjnego w Gdańsku-Szadółkach.
W trakcie kontroli ustalono, że głównym źródłem fetoru są magazynowane odpady ulegające biodegradacji oraz odpady frakcji zbieranych selektywnie, takich jak tworzywa sztuczne i szkło, ze względu na znajdujące się w opakowaniach resztki produktów spożywczych. Stwierdzono również, że zakład bez zgody urzędu marszałkowskiego wydobywał z ziemi olbrzymie ilości odpadów i przewoził je z placu budowy spalarni na inną działkę.
WIOŚ wyliczył, że pomiędzy lipcem, gdy rozpoczęto prace ziemne na terenie budowy spalarni, a grudniem ubiegłego roku, nielegalnie wydobyto co najmniej 363,9 tys. ton odpadów. W efekcie Pomorski Wojewódzki Inspektor Ochrony Środowiska nałożył na spółkę karę w wysokości miliona złotych za wydobywanie odpadów niezgodnie z zatwierdzoną instrukcją prowadzenia składowiska. - Wymierzając administracyjną karę pieniężną, Pomorski Wojewódzki Inspektor Ochrony Środowiska wziął pod uwagę przede wszystkim rozmiar działalności prowadzonej przez ukarany podmiot - wyjaśniono.
Odwłanie od decyzji do GIOŚ w Warszawie
Sankcja w postaci kary administracyjnej w wysokości 1 mln zł jest najwyższą, jaką mógł nałożyć WIOŚ. Zakład Utylizacyjny w oświadczeniu opublikowanym na stronie internetowej zapowiedział odwołanie się od decyzji do Głównego Inspektora Ochrony Środowiska w Warszawie. - Decyzja została oparta na danych, które spółka ocenia jako niezgodne ze stanem faktycznym. Wskazany w decyzji teren działki nie jest istniejącym składowiskiem odpadów. Nie może być zatem mowy o nielegalnym wydobywaniu odpadów z istniejącej instalacji składowiska, a za to została nałożona kara - czytamy w oświadczeniu.
Podkreślono, że prowadzone działania nie miały charakteru wydobycia odpadów ze składowiska, a zatem WIOŚ nie może zarzucać zakładowi złamania ustawy o odpadach. - Spółka robiła co innego - w myśl ustawy - wytwarzała odpady w trakcie prowadzenia prac ziemnych. Tak ustawa nazywa sytuację, w której podczas prowadzenia takich prac napotykamy na zanieczyszczenia - także pochodzenia antropogenicznego - wskazano.
Zarząd zakładu przekonuje, że WIOŚ w swoich decyzjach nigdy nie traktował wskazanych działek jako składowiska odpadów i nie kwestionował granic terenu instalacji.(PAP)
Więcej treści dotyczących samorządów w zakładce Teraz Samorząd.