
© Nuttapon
Grupa posłów z Pawłem Poncyljuszem na cele złożyła wniosek o zwołanie posiedzenia Komisji do Spraw Energii, Klimatu i Aktywów Państwowych (ESK) w związku z „fatalną” sytuacją finansową branży OZE w Polsce. Poncyljusz podkreślił, że w ostatnim latach sytuacja polskiej branży OZE pogorszyła się, a jeszcze nie tak dawno branża wyszła z „zawieruchy związanej z zielonymi certyfikatami”. Wyliczał, że te negatywne zmiany to wprowadzenie tzw. ustawy odległościowej w 2016 r., zmiana systemu rozliczeń dla prosumentów (likwidacja systemu opustów na rzecz net-billingu), opóźnienia w rozwoju morskiej energetyki wiatrowej, odmowy przyłączy w związku ze słabą kondycją systemu sieciowego. Kolejnym elementem są przepisy zamrażające ceny energii. Chodzi o skutki ustawy z dnia 27 października 2022 r. o środkach nadzwyczajnych mających na celu ograniczenie wysokości cen energii elektrycznej oraz wsparciu niektórych odbiorców w 2023 r., a także rozporządzenia Rady Ministrów z dnia 8 listopada 2022 r. w sprawie sposobu obliczania limitu ceny.
Jak informowała branża OZE, ale też środowisko prawnicze, regulacje ograniczały przychody przedsiębiorców z branży OZE do poziomu, „który skutkuje brakiem możliwości pokrywania kosztów operacyjnych instalacji oraz obsługą rat kredytowych i kapitałowych”. Regulacje uderzyły w szczególności w rynek długoterminowych kontraktów na dostawy energii (PPA), na które w szczególności liczą firmy przemysłowe. Posłowie przekonują, że branża OZE zapewnia obecnie najtańszą energię.
- Rząd i wszystkie instytucje państwowe powinny wręcz likwidować wszelkiego rodzaju bariery, uchylać, no może nie rozkładać czerwone dywany, a pozwolić tej branży swobodnie się rozwijać. Branża będzie się rozwijała, gdy nikt nie będzie majstrował przy cenach – argumentował poseł.
Paweł Poncyljusz zauważył, że sytuacja lekko się poprawiła, ale to nie znaczy, że problem jest rozwiązany. Maksymalne przychody miały wynieść 295 zł/MWh, a dla fotowoltaiki została przyjęta stawka na poziomie 355 zł/MWh. Po wprowadzeniu przepisów branża apelowała o zmiany w regulacjach, i w grudniu cena referencyjna – 295 zł/MWh – została zwiększona o 50 zł.
We wrześniu Komisja Europejska przedstawiła szczegóły propozycji dotyczących przeciwdziałania wysokim cenom energii elektrycznej, gdzie zaproponowała ograniczenie cenowe na poziomie 180 euro/MWh (ok. 850 zł).
OZE mają się rozwijać, ale z rozsądkiem
Wiceminister klimatu i środowiska Anna Łukaszewska-Trzeciakowska podkreśliła, że rząd popiera rozwój OZE w Polsce, ale powinny być stosowane w miksie energetycznym z rozsądkiem, gdyż ten musi być zrównoważony. Nie zgodziła się z opinią, że cena referencyjna nie jest adekwatna do sytuacji na rynku. Podkreśliła, że w grudniowych aukcjach OZE wygrały projekty, które zaproponowały o wiele mniejszą cenę (150 zł/MWh), więc inwestor uznał, że taki poziom jest opłacalny. W trakcie rozmów zaapelowała o merytoryczną dyskusję, na którą otwarty jest MKiŚ.
Minister i przedstawiciele spółek skarbu państwa nie zgodzili się, że ustawa dotyka tylko prywatnych inwestorów, gdyż spółki skarbu państwa także inwestują w OZE. Przedstawiciele m.in. Energa Wytwarzanie wskazali, że przy cenie wskazanej w ustawie zarówno spółki OZE, jak i węglowe mają przestrzeń do eksploatacji z zyskiem, ale również do rozwoju.
- Te ceny umożliwiają płynne funkcjonowanie, najważniejsze są perspektywy wieloroczne, a nie jednoroczne – powiedział przedstawiciel Energa Wytwarzanie, prezes Piotr Meler.
Wiceprezes zarządu ds. regulacji w PGE Polska Grupa Energetyczna Wanda Buk odniosła się do zarzutu specjalnego traktowania spółek państwa.
- To właśnie spółki skarbu państwa przekażą najwięcej środków na fundusz wypłaty różnicy ceny. Śmiem twierdzić, że PGE Polska Grupa Energetyczna przekaże najwięcej i będą to grube miliardy – powiedziała.
W tej dekadzie PGE chce wybudować 7 GW w OZE. Obecnie spółka nie dostrzega większych zagrożeń dla realizacji planowanych przedsięwzięć.
Mariusz Paczkowski, dyrektor w Tauron, wskazał, że regulacje interwencyjne wpływają na segment, ale są na tyle wyliczone, że pozwalają zachować rentowność tego obszaru.
Perspektywa sektora prywatnego. Haracz i dyskryminacja
Z kolei Michał Motylewski, radca prawny z Konfederacji Lewiatan, podkreślił, że nikt nie kwestionuje, że interwencja w postaci zamrożenia cen jest nieuzasadniona. W jego ocenie rozsądnie wyceniona energia elektryczna to fundament bezpieczeństwa energetycznego. Do tej pory nie zostały przedstawione konkretne liczby w zakresie „mitycznych już” zysków wojennych.
- Nigdzie nie zobaczyliśmy do tej pory żadnych danych na ten temat. To są wszystko pewne twierdzenia, pewne uogólnienia, wybrane poszczególne przykłady. Natomiast w ocenie skutków regulacji nie pojawiły się żadne miarodajne i weryfikowane dane na ten temat, które uzasadniałyby taki czy inny poziom ustalonej ceny - powiedział.
Wskazał, że realny wydźwięk tych regulacji to fatalna informacja i fatalny wpływ na sytuację polskich przedsiębiorców, którzy zużywają energię, a przez ustawę o nadzwyczajnych środkach chronieni nie sią.
- Mam na myśli dużych przedsiębiorców. Oni nie dostali od państwa żadnej ochrony i sformułowanie „programu pomocowego” dla sektora jest niezwykle trudne. Natomiast ustawa zbiera haracz od tych inwestorów OZE, którzy uzgodnili z dużymi przedsiębiorcami korzystną dla nich cenę w długim terminie. Wystarczy, że uzgodnili cenę na poziomie 400 zł/MWh, a mają projekt wiatrowy, i w efekcie 55 zł z każdej MWh muszą państwu oddać, mimo że chronią tych dużych przedsiębiorców w dużo lepszy i bardziej efektywny sposób, niż to państwo jest w stanie zapewnić w tej chwili w takim interwencyjnym trybie. Nie wiadomo, czemu mają płacić ten haracz – powiedział.
W opinii Konfederacji Lewiatan ustawa uderza w szczególności w dużych przedsiębiorców. Tu dał za przykład branżę lekową, dla której przestój w dostawach energii oznacza potrzebę wyrzucenia na śmieci wielu produktów.

Redaktor