Profesor Królewskiego Instytutu Technologicznego w Sztokholmie
Teraz Środowisko: Do końca 2040 r. w naszym kraju ma działać sześć bloków jądrowych. Czy to realny plan?
Henryk Anglart: Czysto technicznie, budowa elektrowni jądrowych w Polsce jest jak najbardziej możliwa. 12 reaktorów w Szwecji powstało w niewiele ponad dekadę (lata 70.-80. XX w.). Patrząc jednak na dotychczasowe doświadczenia – to raczej mało realne. O budowie elektrowni jądrowych w Polsce mówi się od ponad 50 lat. Zagadnienie stało się ściśle polityczne, co skutecznie blokuje rozwój tej technologii.
TŚ: Czy elektrownia jądrowa jest potrzebna polskiej energetyce?
HA: Sektor ten potrzebuje inwestycji, w tym, moim zdaniem, właśnie technologii jądrowych. Główny powód? Bezpieczeństwo energetyczne. Na milion mieszkańców przypada u nas nieco ponad 1 GW mocy elektrycznej zainstalowanej. To jeden z najniższych wyników w Europie. Gorzej jest tylko na Węgrzech, Ukrainie i w Rumunii. Natomiast inne państwa, jak np. Czechy, Szwecja, Niemcy czy Francja, mają ten wskaźnik na poziomie 1,5 do ponad 2 GW. Dodatkowo, elektrownie, którymi dysponujemy, bliskie są wieku emerytalnego i ze względu na stan techniczny powinny być niebawem zamykane. Potrzebujemy alternatywy.
TŚ: Co w takim razie przemawia za budową elektrowni jądrowej oraz jakie wiąże się z tym ryzyko?
HA: Osobiście uważam, że elektrownia jądrowa nie tylko postawiłaby na nogi polską energetykę, ale pociągnęłaby za sobą też rozwój nauki i techniki. Kwestie bezpieczeństwa zaś nie stanowią istotnej bariery. W opinii publicznej często poruszany jest temat awaryjności reaktorów. Jeżeli jednak porównać, ile osób ucierpiało z powodu awarii reaktorów jądrowych i wskutek gospodarki węglowej, to statystyki zdecydowanie przechylą szalę na korzyść atomu.
TŚ: A zagospodarowanie odpadów radioaktywnych?
HA: Polska jest częściowo do tego przygotowana. Już teraz wytwarzamy odpady radioaktywne – w sektorze medycyny czy badań naukowych. Dysponujemy zakładem unieszkodliwiania odpadów radioaktywnych i składowiskiem. Kwestią do rozwiązania pozostaje miejsce ostatecznego składowania odpadów radioaktywnych i wypalonego paliwa jądrowego.
TŚ: Mówi się, że przemysł jądrowy rozkwit ma już za sobą. Niemcy zamierzają zrezygnować z atomu, tymczasem Polska podejmuje decyzję o budowie reaktora…
TŚ: Czy jest więc realna alternatywa?
HA: Nie możemy w pełni polegać na odnawialnych źródłach energii, ponieważ w pewnych sytuacjach nie mielibyśmy prądu. Potrzebujemy zabezpieczenia. W Niemczech czy Danii zabezpieczenie mają dawać elektrownie gazowe. Ich emisyjność jednak jest dość duża - na każdą kilowatogodzinę energii elektrycznej przypada kilkaset gramów wyemitowanego dwutlenku węgla. Natomiast w Szwecji czy Francji „backup” stanowią właśnie elektrownie jądrowe. Pracują one w obciążeniu podstawowym, a instalacje OZE zapewniają dodatkowy dopływ energii. Emisje osiągają wówczas poziom kilkunastu do kilkudziesięciu gramów CO2 na każdą wyprodukowaną kilowatogodzinę.
Rozmawiała Joanna SpillerDziennikarz, inżynier środowiska Tekst został opublikowany w jubileuszowej publikacji Ochrona środowiska w Polsce. Perspektywy najbliższych lat.
Zachęcamy do zapoznania się z jej pełną treścią!