
Prezes zarządu Krajowego Instytutu Energetyki Rozproszonej (KIER) oraz założyciel spółdzielni Nasza Energia.
Klastry i spółdzielnie energetyczne są jedynie pewną formą służącą budowie nowej energetyki. Jest to naturalnie potrzeba czasów wynikająca z postępu, jaki nastał od lat 50. XX wieku, kiedy to zrodziła się koncepcja centralizacji sektora elektroenergetycznego. Dzisiaj wielu nie wierzy w racjonalność rozwoju lokalnych systemów zasilania, demonopolizację sektora dystrybucji i transformację w kierunku energetyki rozproszonej. Nie ma to jednak w gruncie rzeczy żadnego znaczenia, bo wraz z upływem czasu nawet najbardziej zatwardziałym konserwatystom coraz trudniej będzie uwiarygadniać zasadność utrzymywania status quo w wytwórstwie i dystrybucji.
Dostawy energii z pominięciem infrastruktury dystrybucyjnej
W założeniu regulacje, których się doczekaliśmy, mają zachęcić do tworzenia lokalnych porozumień na linii wytwórca-odbiorca, umożliwiając skrócenie łańcucha dostaw energii o dosyć istotne ogniwo, jakim jest wielkoskalowa infrastruktura dystrybucyjna. Czemu bowiem odbiorca, płacąc całkowicie nierealne stawki za usługę dystrybucji, ma dodatkowo utrzymywać infrastrukturę, z której nie korzysta? Dużo lepszym pomysłem jest wytwarzanie i dostarczanie energii lokalnie. Bardzo łatwo jest mi sobie wyobrazić sytuację, w której część gmin w Polsce posiada własne, inteligentne sieci, które współpracują z niewielkimi źródłami korzystającymi z lokalnych zasobów.
Małoskalowa energetyka sprawdza się na całym świecie
Klastry czy spółdzielnie energetyczne nie są niczym nowym: podobne inicjatywy działają z powodzeniem na całym świecie - nie tylko w Europie, ale także w Stanach Zjednoczonych, przynosząc lokalnej gospodarce niemałe korzyści. W tym samym czasie, w Polsce grupa malkontentów stara się dowieść, że jedyną słuszną drogą jest rozwój wielkoskalowej energetyki. Innowacje napędzają świat i zawsze wiąże się to z koniecznością rozwiązywania problemów, ponoszenia ryzyka i ciągłym udoskonalaniem. Niestety przyszło nam zaszczepiać idee w kraju, w którym na jeden innowacyjny pomysł zaraz znajdzie się tysiąc powodów, dla których nie warto poświęcać mu uwagi.
Brak przepisów sprzyjających współpracy koncernów z klastrami i spółdzielniami
Spółdzielnie i klastry energetyczne w ustawie o OZE są naturalnie echem idei, którą krzewię nad Wisłą już od dawna, dlatego odczuwam ogromną satysfakcję z tego, że rząd poparł ten kierunek rozwoju. Z całą pewnością w tym momencie zarówno klastry, jak i spółdzielnie energetyczne mają swoje niedociągnięcia, które będą musiały być na bieżąco wyłapywane i neutralizowane w drodze kolejnych nowelizacji. W tej chwili dużo bardziej kompletnym i użytecznym narzędziem są spółdzielnie energetyczne, które wyposażone zostały w instytucję zamkniętego systemu dystrybucyjnego, który znacząco poprawia możliwości lokalnego dystrybuowania energii. Jest to duży krok w kierunku demonopolizacji sektora dystrybucji. Na próżno jednak szukać w ustawie przepisów, które dopingowałyby koncerny dystrybucyjne do podejmowania współpracy z klastrami i spółdzielniami - na ten moment jest to chyba najważniejszy problem do rozwiązania.
Skorzystają odbiorcy z taryf C i G, ale też duża energetyka
W mojej ocenie energetyka lokalna w formie klastrów, spółdzielni lub ewentualnie ich zrodzonych w procesie ewolucji następców, musi się rozwijać. Rozwój ten rozpoczął się już dziś, czego emanacją jest szereg projektów klastrowo-spółdzielczych, w których uczestniczymy jako doradcy i koordynatorzy. Największymi beneficjentami lokalnych systemów dystrybucji będą podmioty, które dziś za dystrybucję płacą najwięcej, czyli odbiorcy z taryf C i G. Paradoksalnie jednak mogą skorzystać na tym również koncerny energetyczne, dla których w chwili obecnej utrzymywanie sieci dystrybucyjnych na terenach słabo zurbanizowanych jest działalnością deficytową. Odzwierciedla to zresztą, widoczny gołym okiem, stan tychże sieci.
Należy zdecydowanie podkreślić, że energetyka rozproszona, w tym inicjatywy klastrowo-spółdzielcze nie powinny być postrzegane jako opozycja dla dużej energetyki, ale jej uzupełnienie.
Arnold Rabiega