Podczas ostatniego posiedzenia Parlamentarnego Zespołu Górnictwa i Energii posłowie dyskutowali m.in. o postępach w pracach nad projektem ustawy o elektromobilności. – Polska jest jednym z pięciu krajów upomnianych za niewdrożenie dyrektywy w sprawie rozwoju infrastruktury paliw alternatywnych. Nie jesteśmy więc żadnym przodownikiem pracy. Wręcz odwrotnie: jesteśmy tymi, którzy nie odrobili na czas pracy domowej – mówił w Sejmie Marcin Korolec, były minister środowiska i prezes Fundacji Promocji Pojazdów Elektrycznych. Rząd zakończył wielotygodniowy etap konsultacji międzyresortowych oraz społecznych i niewykluczone, że jeszcze przed końcem roku projekt trafi pod obrady Sejmu. Wciąż jednak nie wiadomo, w jakim kształcie.
Musimy wiedzieć, o czym rozmawiamy
W trakcie konsulacji społecznych zgłoszono ponad 1200 uwag. - W pracach wzięło udział ponad 100 podmiotów, które łącznie przekazały Ministerstwu Energii 800 stron pism w tej sprawie – przypomina Dorota Zabłocka, radca prawny w kancelarii Ernst&Young Law. Najwięcej propozycji zmian dotyczyło definicji ustawowych. Strona społeczna wskazywała m.in. na zbyt wąskie rozumienie pojęcia „pojazdu elektrycznego”. Zdaniem części środowisk powinno ono zawierać w sobie również m.in. trolejbusy oraz pojazdy napędzane wodorem. W trakcie konsultacji wnoszono również o doprecyzowanie pojęcia „usługi ładowania”. Najnowsza wersja projektu czyni zadość tym postulatom i ma pozwolić na oferowanie usługi nie tylko użytkownikom samochodów elektrycznych, ale również motorowerów i rowerów elektrycznych. Objęcie definicją „stacji ładowania” również punktu ładowania ze stanowiskiem postojowym, oprogramowaniem oraz infrastrukturą towarzyszącą ma z kolei sprawić, że stacje stanowić będą funkcjonalną całość. Projektodawcy zdecydowali się również wprowadzić na ostatnim etapie prac całkiem nowe definicje: pojazdu napędzanego wodorem oraz umowy carshare, na podstawie której konsument będzie mógł nabyć prawo do korzystania z pojazdu przez określoną liczbę minut. – Nie jesteśmy w stanie zdefiniować wszystkich skutków ustawy, ale w trakcie jej pisania bierzmy pod uwagę jak najwięcej możliwości. To swoisty rachunek ciągniony – mówił prof. Jan Kiciński z Instytutu Maszyn Przepływowych w Gdańsku.
Notyfikować, czy nie?
W trakcie dyskusji kilkukrotnie wracała kwestia konieczności informowania Komisji Europejskiej o kształcie projektowanego w Polsce systemu wsparcia pojazdów elektrycznych. Część obserwatorów wyraża bowiem obawy, czy rozwiązania nie zostaną na gruncie unijnego prawa zaklasyfikowane jako pomoc publiczna. Ponadto, sugeruje się rozważenie realizacji części rozwiązań infrastrukturalnych w formule partnerstwa publiczno-prywatnego (PPP). Nieoficjalnie wiadomo również, że Ministerstwo Energii rozważa zmianę przepisów w podatkowych aspektach amortyzacji aut elektrycznych. Obecnie nie uważa się za koszt uzyskania przychodów odpisów z tytułu zużycia samochodu osobowego od wartości przewyższającej równowartość 20 tys. euro. Projekt ustawy o elektromobilności czyni dla pojazdów elektrycznych wyjątek i podnosi się ten limit do 30 tys. euro. Strona społeczna zgłaszała w trakcie konsultacji postulat podwyższenia tego progu aż dwukrotnie, tj. do 60 tys. euro.
Kamil SzydłowskiDziennikarz, prawnik