
dyrektor Green Management Group, ekspertka rynku gospodarki odpadami © Prawa zastrzeżone
TŚ: Trwają konsultacje międzyresortowe nowelizacji tzw. ustawy o systemie kaucyjnym(1). Jakie są mocne, a jakie słabe punkty znanych na dziś rozwiązań, patrząc od strony systemowej?
Hanna Marlière: Najważniejszą wartością jest to, że ta ustawa ujrzy światło dzienne oraz to, że jest kontynuacją trwających od lat ustaleń - pomimo tego, że powstała w poprzednim rządzie, nie wyrzucono jej do kosza. Nie stać nas na to, by robić trzy kroki do tyłu, po to, by zrobić pół kroku do przodu. Czegokolwiek byśmy nie wdrożyli, będzie to lepsze niż dawanie czasu, by wymyślać coś doskonalszego.
Słabością jest to, co podkreślają wszyscy: ani równolegle, ani w ślad za tą ustawą nie idzie mechanizm Rozszerzonej Odpowiedzialności Producenta (ROP). Sama ustawa jest więc protezą. System będzie kulał mniej, bo proteza pozwoli mu się toczyć w dobrą stronę, ale problemy nie zostaną wyleczone.
Sytuacja jest dynamiczna. Co chwilę pojawiają się nowe informacje. Przykładowo, wycofanie się z objęcia ustawą kaucyjną opakowań po napojach mlecznych. Ministerstwo poddało się pewnej narracji, według której nie jesteśmy przygotowani z punktu widzenia bezpieczeństwa żywności. Nie przekonują mnie te argumenty. Dalej kolejny komunikat dotyczący opakowań szklanych wielokrotnego użytku - przedłużono okresy przejściowe dla poszczególnych strumieni odpadów. To też jest niedobre. W Polsce mieliśmy kilkukrotnie zaproponowane rozwiązanie, które - zamiast szybko przynieść wymierny efekt - było odraczane przez długie vacatio legis. Przykładowo, wprowadzenie systemu selektywnego zbierania odpadów miało 6-letni okres przejściowy. Gminy płacą teraz za brak osiągnięcia celów recyklingu, bo za długo mogły nie zbierać odpadów selektywnie. A w gospodarce odpadami nie ma czasu na kombinowanie. Żyjemy w XXI w., postęp naukowo-techniczny i świadomość społeczna są na tyle duże, że jeśli zaplanujemy 12-miesięczny okres vacatio legis, to nie widzę konieczności wydłużania agonii dotychczasowych rozwiązań.
Czytaj też: Najpierw ROP, potem kaucja? Nie milkną głosy branży, resort trwa przy swoim
TŚ: Czy są jeszcze jakieś mankamenty?
HM: Z pewnością to, że nie udało się włączyć do systemu wszystkich opakowań szklanych. Problem zanieczyszczenia środowiska „małpkami” i innymi butelkami po napojach alkoholowych, który jest ewidentny, można było rozwiązać dwiema ścieżkami: poprzez ROP – którego nie ma – lub system kaucyjny – który go ominął.
To wielka szkoda, bo tak naprawdę w systemie kaucyjnym celem jest zredukowanie ilości odpadów surowcowych w strumieniu odpadowym. Nie aspirujemy do tego, by samorządy zarabiały na odpadach, nie szukamy uzasadnienia dla 170 instalacji zaprojektowanych 10-15 lat temu, sfinansowanych z pieniędzy unijnych, nie szukamy źródła zarobku dla nikogo. Jeśli mamy narzędzie, które pozwala „ściągnąć” z rynku 93-98% strumienia opakowań - a takie wyniki osiągają też kraje bliskie nam mentalnie, jak Litwa czy Czechy - to po nie sięgamy. Nie analizujmy tego, kto na tym straci, bo mamy wyższy cel. Jako kraj nie możemy patrzeć przez pryzmat instalacji, która kupiła kilkanaście separatorów i rozważać co się z nią stanie. Podjęła ryzyko biznesowe, decydując się na ten krok.
Celem nadrzędnym jest zatem zwiększenie ilości surowców opakowaniowych, które powrócą do recyklerów. I na pewno zostanie on osiągnięty przez wdrożenie ustawy o zmianie ustawy o gospodarce opakowaniami i odpadami opakowaniowymi oraz niektórych innych ustaw.
TŚ: Jak wygląda stan przygotowania sklepów objętych obowiązkiem wdrożenia systemu kaucyjnego i podmiotów reprezentujących? W minionych dniach MKiŚ wydało zezwolenie dla trzeciego już podmiotu reprezentującego (operatora systemu kaucyjnego; MKiŚ zapowiadało, że będzie ich pięciu).
HM: Z mojej wiedzy i doświadczenia wynika, że te podmioty, które działają rynkowo - w warunkach normalnej ekonomii – wiedzą jakie wymagania niesie dla nich wdrożenie systemu kaucyjnego i będą w stanie się do tego dostosować. Widzimy, że nawet małe sklepy są zdeterminowane, by dobrowolnie do niego dołączać. Także sieci sklepów prowadzonych przez jednoosobowe działalności gospodarcze zabiegają o to, by stanął u nich recyklomat. Te podmioty nie zgłaszają żadnych roszczeń ani wątpliwości, co pokazuje ogromną zgodę rynku na to, by system wdrażać. Słyszę wręcz, że mieszkańcy małych miejscowości dostrzegają pewną niesprawiedliwość: zapłacą kaucję, ale nie będą mieli gdzie oddać odpadów, bo w ich gminie nie ma wielkopowierzchniowych sklepów. Gminy powinny zachęcać, a przez wskazanie dostępnych lokalizacji umożliwić przygotowanie recyklomatów dla swoich mieszkańców.
Czytaj też: System kaucyjny a poziomy recyklingu w małych gminach
O gotowość operatorów także jestem spokojna; bodaj dwóch czy trzech przegapiło terminy. Jestem przekonana, że ok. 5-6 operatorów wystartuje z początkiem roku 2025. Operatorzy z pewnością oszacowali, że pierwszy rok będzie rokiem próby, a przepływy finansowe będą musiały być jeszcze doszlifowane.
Proszę jednak zauważyć, Polska jest jednym z krajów Europy, który ma najbardziej rozwinięty system płatności online (blik, PayPal, portfeli elektronicznych, płatności telefonicznych itp.). Działa to dobrze, i tu jesteśmy absolutnie gotowi - z punktu widzenia sieciowego, informatycznego czy też finansowego - znaleźć takich wykonawców usług, którzy są te programy w stanie szybko wdrożyć. Fakt, że nie jest to operator publiczny oceniam in plus. Nie będzie trybu przetargowego, a po wyborze wiarygodnego partnera, będzie on zobowiązany do stworzenia systemu w określonych ramach czasowych.
TŚ: Czyli niepubliczny operator kaucyjny to zaleta naszego przyszłego systemu? W Szwecji, Norwegii, gdzie system działa od 40 lat, operator działa centralnie i not-for-profit.
HM: U nas BDO jest non-profit i wszyscy widzimy, jak działa. Szczerze mówiąc, wolałabym, żeby BDO było for-profit i podejrzewam, że 95% branży odpadowej dzieli to przekonanie. Chodzi o to, by działało sprawnie i efektywnie. I mówię tu bez drugiego dna. Wskazuję BDO jako strategiczne narzędzie informatyczne, które mogłoby być przygotowane bardzo dobrze przez profesjonalne podmioty, które potrafią takie bazy metadanych tworzyć. Tymczasem zlecono to instytucji publicznej, za środki publiczne, bo było tanio. I efekty nie są dobre. Jako poznanianka twierdzę, że nie stać nas na tanie rozwiązania, ani na popełnianie błędów.
Na początku rzeczywiście rysował się obrazek: mamy urzędy marszałkowskie, które już mają bazy danych o odpadach, mamy wojewódzkie fundusze ochrony środowiska i gospodarki wodnej, które zarządzają środkami. Osobiście wydawało mi się naturalną koleją rzeczy dodanie pierwszym dodatkowej sprawozdawczości, drugim – dodatkowych środków. Jednak rzeczywistość jest taka, że np. na sprawozdania urzędów marszałkowskich czekamy dwa lata. Dlatego dziś jestem przekonana - najlepiej zrobi to biznes.
TŚ: Jak ocenia Pani sytuację polskich gmin, które stracą surowiec opakowaniowy? Na ile ich interesy są właściwie zabezpieczone przez przepisy?
HM: Jeżeli odpady zostaną zebrane w systemie kaucyjnym poza systemem gminnym, to samorząd będzie miał niższe koszty. Przynajmniej w teorii – wagowo będzie płacił mniej instalacjom. Zebranie tych odpadów w sposób selektywny może być obszarem, w którym samorządy mogą zyskać, zależenie od tego, jak ministerstwo zaplanuje wykazanie tych odpadów do wskaźników recyklingu. Natomiast ja mam bardzo restrykcyjne poglądy co do tego, co powinny realizować samorządy, a co trzeba zostawić „magicznej ręce rynku”.
Wszędzie tam, gdzie jest podmiot rynkowy, który wykazuje chęci, by działać, powinno się dać mu wolną rękę. Jeśli spojrzymy na instalację prywatną, działającą za własne środki, wygrywające przetargi, a obok instalację z 80-procentową dotacją, działającą publicznie i nie ma między tymi zakładami różnicy – to dla mnie jest to utrwalanie modelu dopłat. Teraz wykazywanie, ile straci taka publiczna instalacja, że już nawet nie zarobi tych 5 zł za butelki PET, jest malkontenctwem. Instalacje publiczne nie są od tego, by zarobić, ale by wykonywać zadania, których nie chce wykonywać rynek, bo są nierentowne.
TŚ: Powiedzmy więcej - jak wdrożenie systemu kaucyjnego wpłynie na działanie instalacji przetwarzających odpady opakowaniowe? Kiedy strumień odpadów opakowaniowych będzie miał szansę się ustabilizować, czy trzeba przewidywać straty w tym obszarze, jakie i do kiedy?
HM: To nie jest tak, że instalacje teraz będą od razu działały w tzw. monostreamach [jednolitych strumieniach odpadów – przyp. red.]. Odpady będą stanowiły miks, który trzeba dosortować; i „wygrają” te instalacje - niezależnie od tego czy publiczne, czy prywatne - które będą potrafiły zagwarantować operatorom systemu, że przyjęty na ich zakład strumień odpadów trafi później do recyklera już jako monostream. To nie jest moje przypuszczenie, ale informacja potwierdzona kilkunastoma zapytaniami z rynku wobec instalacji, z którymi mam kontakt. Instalacja nie zarobi na sprzedaży surowca, ale na usłudze jego dosortowania.
Podam przykład ze wschodu Polski, gdzie ostatnio w instalacji pytałam o strumienie. Nieselektywnie zbiera się tam 80% odpadów. Zwartość surowców wtórnych w tych 80% jest bardzo duża, a ze zmieszanego strumienia nie da się ich wysortować w taki sposób, by zachować ich jakość. Wracamy do funkcji celu (zawrócenie do obiegu surowca, który ma wysoką jakość, bo tylko tą jakością zainteresowani są recyklerzy).
Zanim system kaucyjny wyjmie nam z rynku odpad, minie zapewne ok. 2 lata. Mieszkańcy będą musieli się nauczyć, że po 1 stycznia 2025 r. w sklepach pozostaną zapasy opakowań bez kaucji, które zostały już wprowadzone do systemu sprzedaży, tak że na początku na pewno będzie nieco zamieszania. Ustabilizować się muszą przepływy finansowe, ruch będzie w obrębie dobrowolnie przystępujących małych sklepów, pierwszy rok będzie rokiem próby jeśli chodzi o przechodzenie przepływów finansowych, gdzie brakuje środków.
Myślę, że czeka nas również rewizja wysokości kaucji, bo tych 50 gr przy inflacji, która nas dotknęła, to niewiele. Kaucja powinna być warta zachodu.
Czytaj też: Ile zapłacimy za opakowania w systemie kaucyjnym? Rozporządzenie wskazuje stawki
TŚ: Na razie mówi się o pomyśle rozporządzenia obniżającego stawki opłaty produktowej – opłaty dla butelek szklanych wielokrotnego użytku miałyby wynieść 0,01 zł za rok 2025, 0,05 zł za rok 2026 i (tu drastyczny skok) 0,25 zł za rok 2027. Czy to właściwy kierunek?
HM: Wracamy do początku rozmowy: to krok wstecz, żeby pójść do przodu. Odpowiem pytaniem. Czemu ma służyć obniżenie opłaty? Obniżenie opłaty ma spowodować, że podmioty chętniej się włączą do systemu, bo potem im tę opłatę podniesiemy? Czytam, rozumiem słowa, ale nie rozumiem idei, która tym słowom przyświecała. Skoro mamy ustawę o systemie kaucyjnym, pokazujemy co jest celem tego systemu, pokazujemy wartość: ograniczenie zanieczyszczeń; skoro wiemy, że podmioty na rynku i tak dziś w ramach ESG i innych regulacji są zobowiązane do rozwiązań prośrodowiskowych; skoro mają już tę opłatę produktową, do której są przyzwyczajeni – to obniżanie jej pod pretekstem, że wejdą, by im potem jej nie podwyższyć, nie jest dla mnie ruchem logicznym. Może w tym szaleństwie jest metoda, ale trudno mi się jej dopatrzeć. Mówimy o obniżeniu opłaty, która i tak jest, i będzie uiszczana. Państwo w ten sposób straci dodatkowy wsad, a do tego wprowadzi chaos w rozliczeniach, zaburzając niepotrzebnie istniejący już system. Nie widzę żadnego racjonalnego powodu dla takiego działania.

Redaktor naczelna, sozolog
Przypisy
1/ Chodzi o ustawę o zmianie ustawy o gospodarce opakowaniami i odpadami opakowaniowymi oraz niektórych innych ustaw. Wersja z lipca 2023 r. dostępna tutaj:https://www.teraz-srodowisko.pl/prawo/ustawa-z-dnia-13-07-2023-dz.-u.-2023-poz.-1852-7712.html