
Coraz więcej polskich miast przymierza się do wdrożenia Stref Czystego Transportu (SCT). Tego typu rozwiązania z powodzeniem funkcjonują na terenie wielu miast we Włoszech, Niemczech, Wielkiej Brytanii, Holandii i Francji. W Polsce jednak to wciąż pieśń przyszłości… Obecnie konsultacje społeczne w sprawie SCT prowadzone są w Krakowie i Warszawie. Zainteresowanie stworzeniem stref wyraziły ponadto takie miasta jak Wrocław, Gdynia, Szczecin, Poznań, Toruń, Sosnowiec, Dąbrowa Górnicza, Wałbrzych, Koszalin czy Słupsk.
Czy strefy czystego transportu stanowią realną szansę na poprawę jakości powietrza? Czy ich wdrożenie pozwoli ograniczyć ruch pojazdów w miastach? Na te pytania odpowiedzi szukano podczas jednej z debat Kongresu Czystego Powietrza, który miał miejsce w dniach 8-9 marca br. w Centrum Nauki Kopernik w Warszawie.
Emisje tlenków azotu
Jak wskazywał Bartosz Piłat z Instytutu Ekonomii Środowiska, SCT to skuteczne narzędzie redukcji emisji jednego ze składników smogu, czyli tlenków azotu (NOx). Wysokie stężenia tych związków są niebezpieczne dla zdrowia, a długotrwała ekspozycja na podwyższone stężenia NO2 może przyczynić się do rozwoju astmy i zwiększyć ryzyko wystąpienia chorób układu sercowo-naczyniowego oraz nowotworów, w szczególności płuc. Z danych Europejskiej Agencji Środowiska (EEA) wynika, że wysokie stężenia NO2 – przekraczające wytyczne WHO - odnotowywane są w całej Europie, zwłaszcza w miastach o dużym natężeniu ruchu drogowego.
Czytaj też: Mobilność w mieście. Przykłady z zagranicy wskazują, że niezbędny jest rozwój stref czystego transportu
– W mniejszych miastach, 5 czy 10-tysięcznych nie ma aż takiego problemu z ponadnormatywnym stężeniem tlenków azotu jak np. w Warszawie czy Krakowie. Największy problem jest w miastach z największą koncentracją ruchu samochodowego – wyjaśniał Piłat.
Jesteśmy uzależnieni od transportu
Obecni podczas wydarzenia eksperci wskazywali, że strefy czystego transportu nie stanowią instrumentu pozwalającego ograniczyć ruch pojazdów w miastach. - To jest rozwiązanie dotykające rury wydechowej, dosypujemy szerokim wachlarzem innych możliwości ograniczających ruch samochodów w miastach – mówił Piłat.
Jakub Faryś, prezes Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego, wskazywał, że podstawowym problemem w tym zakresie jest „nasze uzależnienie od transportu”. - Musimy zastanowić się, w jaki sposób zastąpić paliwa kopalne przy naszej potrzebie przemieszczania się – mówił. - Musimy przeprowadzić proces wprowadzania SCT w taki sposób, by nie generować protestów społecznych, aby każdy, kto będzie zmuszony przesiąść się do nowego pojazdu, wiedział dlaczego musi to zrobić – dodawał.
Eksperci wskazywali, że poza wprowadzaniem SCT władze lokalne powinny także zwrócić uwagę na rozwój transportu publicznego oraz popularyzowanie mikromobilności, np. poprzez budowę dróg rowerowych.
Franciszek Sterczewski, poseł na Sejm RP, wskazywał natomiast, że rozwój transportu publicznego „może odbywać się bez stref czystego transportu”. - Oczywiście nie oznacza to, że tego typu rozwiązania nie są potrzebne. To paląca konieczność, ale pamiętajmy, że strefy nie są jedynym sposobem na ograniczanie ruchu indywidualnych samochodów – mówił Franciszek Sterczewski. Jak wskazywał, na sektor transportu należy patrzeć jak na powiązane ze sobą elementy. - Nie da się oddzielić tematu motoryzacji od tematu kondycji transportu publicznego i tego, że on po prostu nie domaga. Nie możemy rozmawiać o tym, żeby zamienić auta spalinowe na elektryczne, bo to niewiele zmieni w kontekście emisji. Celem jest zmniejszenie liczby samochodów, również w centrach miast, ale poprzez danie realnej alternatywy w postaci transportu publicznego – wskazywał.

Dziennikarz, inżynier środowiska
