
Po serii pożarów na składowiskach odpadów trwają ustalenia, które z obiektów były legalne. Minister środowiska Henryk Kowalczyk zapowiedział szereg zmian. W ciągu najbliższych dwóch tygodni pojawią się projekty zmian legislacyjnych ws. składowisk odpadów. Minister przedstawił też wstępne szacunki strat po ostatnich pożarach.
- Jeśli chodzi o ilościowe oszacowanie strat, to w tej chwili mamy zinwentaryzowanych około 120 składowisk, które są składowiskami nielegalnymi. (…) Połowa z nich straciła okres zezwolenia, więc one już w tej chwili są nielegalne, natomiast w poprzednim okresie były tak zwanymi legalnymi – powiedział minister na wtorkowej konferencji prasowej po posiedzeniu rządu. Jednocześnie poinformował, że legalnie rocznie przyjeżdża do Polski ok. 400 tys. ton odpadów, a skala nielegalnego obrotu śmieciami może być warta nawet 1,5 mld zł.
Kowalczyk zapowiedział również, że system pracy inspektorów ochrony środowiska zostanie zmieniony na całodobowy, co wpłynie na wzrost zatrudnienia w Inspekcji Ochrony Środowiska.
Kończą się pozwolenia, zostają odpady
Redakcja Teraz Środowisko skontaktowała się z osobami zarządzającymi składowiskami. Zapytaliśmy, czy bieżący monitoring inspektorów ochrony środowiska i kontrole są wystarczające.
- Działamy zgodnie z instrukcją prawną prowadzenia składowiska. Co miesiąc gromadzimy dane o stężeniu gazu, wodach gruntowych i opadach atmosferycznych. Mamy też kontrole sanepidu i straży pożarnej. Dodatkowo na całym obiekcie jest rozlokowanych 14 kamer. Każdy samochód przywożący odpady jest sprawdzany – te działania wydają się być wystarczające - ocenia Łukasz Drabio, kierownik Działu Zagospodarowania Odpadów w Zakładzie Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej w Ostrowi Mazowieckiej.
- Pali się tam, gdzie sytuacja nie jest czysta – kończą się pozwolenia, a zostają odpady i coś z tym trzeba zrobić – mówi Mirosław Szymończyk, prezes Przedsiębiorstwa Usług Komunalnych w Ciechanowie. Jednocześnie przyznaje, że składowisko śmieci to teren, na którym pożar może wybuchnąć w każdej chwili. - Składowisko to jedna wieka bomba ze względu na metan. Sam się kiedyś martwiłem po wielkiej ulewie, która zalała przewody instalacyjne, bo wiedziałem, że wybuch może nastąpić w każdej chwili – wyznaje. Jego zdaniem obecne procedury Inspekcji Ochrony Środowiska są wystarczające.
Pytany o ewentualny nakaz monitoringu całego składowiska, odpowiedział że w głównych ciągach komunikacyjnych kamery są, ale nie bardzo wyobraża sobie montaż kamer dosłownie wszędzie, bo składowisko zajmuje duży teren. Dodatkowo dochodzą koszty obsługi urządzeń.
Obowiązek uprzedzania o kontroli trzeba zmienić
Rzecznik Komendy Wojewódzkiej Państwowej Straży Pożarnej (KW PSP) w Warszawie w wypowiedzi dla Teraz Środowisko przyznał, że kontrole składowisk odpadów nie były priorytetem do tej pory.
- Kontrolowaliśmy takie obiekty przy odbiorze. Potem może raz w roku, albo kiedy dostaliśmy zgłoszenie od mieszkańców narzekających na odór. Składowiska odpadów nie były dla nas priorytetem, bo w zależności od pory roku koncentrowaliśmy się na magazynach i noclegowniach. To się pewnie teraz zmieni, bo z pewnością minusem był obowiązek uprzedzania o takich kontrolach – powiedział Karol Kierzkowski z KW PSP

Dziennikarz