© PSEW
Wprowadzona w 2016 r. w ustawie o inwestycjach w zakresie elektrowni wiatrowych reguła 10H, która ustala minimalną odległość wiatraków od zabudowań, zahamowała szybki, ale jednocześnie niekontrolowany rozwój branży wiatrowej w kraju. Polskie Stowarzyszenie Energetyki Wiatrowej (PSEW) od wielu miesięcy współpracuje z Ministerstwem Rozwoju w kwestii wypracowania kompromisowego stanowiska. Jak potwierdziła wczoraj wicepremier i minister rozwoju Jadwiga Emilewicz podczas konferencji prasowej zorganizowanej m.in. przez PSEW na farmie wiatrowej Jarocin-Koźmin należącej do grupy wpd, rząd zdaje sobie sprawę z tego, że obowiązujące regulacje bardzo utrudniają inwestycje energetyce wiatrowej na lądzie.
W jakim kierunku zmiana zasady 10 H?
- Kończymy prace wewnątrz resortu nad projektem korekty regulacyjnej, która sprawi, że będzie można zredukować odległość ustawową, która dzisiaj wynosi dziesięciokrotność wysokości masztu. Następnie trafi on do konsultacji międzyresortowych i szerokich konsultacji społecznych. Nie chcemy się spieszyć ani skracać żadnych terminów legislacyjnych(1) – dodała Emilewicz.
Proces legislacyjny ma się prawdopodobnie zakończyć do końca roku. Co wiemy na teraz?
Z ustawy nie zniknie reżim 10 H, ale pojawi się możliwość jego redukcji w sytuacji, gdy będą: miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego, pozytywna decyzja Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska i wreszcie wyrażą na to zgodę w konsultacjach wspólnoty lokalne. Dodatkowo zostanie określona minimalna odległość, której nie będzie można zredukować (nawet na życzenie społeczności lokalnych), ze względu na potencjalną szkodliwość instalacji tj. hałas czy fale emitowane przez turbinę. O tym, jaka to będzie odległość, da dopiero odpowiedź ekspertyza przygotowywana na zlecenie Ministerstwa Rozwoju. To ona ma być właśnie podstawą skonstruowania dobrego prawa. – Takie rozwiązania wyznaczające minimalną odległość są stosowane w innych krajach europejskich – podkreśliła wicepremier Emilewicz.
Jak wyjaśniał w rozmowie z redakcją Janusz Gajowiecki, prezes PSEW, z jego wiedzy wynika, że przygotowanie ekspertyzy zostało zlecone niezależnym ekspertom zewnętrznym i jest to lista kilkunastu nazwisk. Dokument będzie publicznie dostępny.
Celu OZE nie spełnimy, ale wiatrówka liderem
Jak przyznała podczas konferencji wicepremier Emilewicz prawdopodobnie nie uda nam się spełnić zakładanego celu OZE. - Międzynarodowa Agencja Energii szacuje zaś, że to właśnie Polska będzie tym krajem, który do 2050 r. wykona prawdopodobnie najwięcej inwestycji w energetykę odnawialną, spośród których energia z wiatru będzie liderem. Będą to inwestycje typu park Jarocin -Koźmin, ale i inwestycje na morzu – wskazała wicepremier. W Polsce pracuje już 262 tys. instalacji fotowoltaicznych, z czego 170 tys. zostało zainstalowanych w pierwszym półroczu tego roku (czyli także w czasie pandemii). Ale w latach 2013-2019 największym źródłem generowania odnawialnej energii była energetyka wiatrowa na lądzie. Ponad 62 proc. wszystkich zainwestowanych pieniędzy w energetykę odnawialną to środki, z których wybudowano ponad 5 GW energii z wiatru, zaś łączny wolumen inwestycji w OZE w latach 2013-2019 to ponad 48 mld zł (inwestycja Jarocin-Koźmin to ponad 100 mln zł).
Czytaj: Inwestycje w farmy wiatrowe na lądzie: Polska na unijnym podium
PSEW wskazuje, że liberalizacja ustawy odległościowej dałaby szansę na dokończenie zatrzymanych w toku realizacji projektów. A w całej Polsce na różnych etapach zaawansowania zatrzymano projekty o mocy 4100 MW w tym 3400 MW z podpisanymi już umowami przyłączeniowymi. - Przyjmując konserwatywnie potencjał niezrealizowanych projektów tylko na poziomie wskazanych 3400 MW szacujemy, że budżety samorządów tracą rokrocznie ok. 120 mln zł z tytułu podatku od nieruchomości. W perspektywie 25-letniej pracy farm wiatrowych dałoby to kwotę prawie 3 mld zł. Dodatkowe ponad 2 mld zł w całym okresie eksploatacji tych instalacji przyniosłyby podatki dochodowe od firm i osób fizycznych, w tym CIT na poziomie 1,53 mld zł i PIT - 0,53 mld zł. Czystą energią elektryczną zostałoby zasilonych 4,5 miliona gospodarstw domowych – wskazuje prezes Gajowiecki.
Łatanie dziurawych budżetów
Dla wielu samorządów, szczególnie tych, gdzie głównym zasobem jest teren rolniczy z glebami 5 czy 6 klasy, wiatraki to wielka szansa na zasilenie budżetu gminy i nowe możliwości. Jak wskazała Agnieszka Pląska, prezes wpd, udział polskich dostawców i poddostawców przy budowie Parku Jarocin-Koźmin sięgnął 50 proc., a szczególnie ważna była współpraca z lokalnymi dostawcami i usługodawcami.
Czytaj: Samorządy chciałyby znów decydować, gdzie budować wiatraki – jak niemieckie landy
Maciej Bratborski, Burmistrz Miasta i Gminy Koźmin Wielkopolski, w rozmowie z redakcją ocenił współpracę z wpd jako wzorcową. Jednak wskazał, że w wyniku przyznanych ulg dla inwestorów dochody samorządu nie są wcale tak wysokie, jak mogłyby być. - Kiedy przystępowaliśmy do zmian w planie zagospodarowania przestrzennego pod koniec 2008 r., to konstrukcja fiskalna dla tego typu budowli była zupełnie inna. Zgodnie z tamtą regułą mielibyśmy 4-krotnie większe wpływy, co przy stanie 5 pracujących obecnie turbin (kolejne zostaną podłączono w połowie sierpnia, więc póki co nie ma od nich wpływów do budżetu) mielibyśmy rocznie wpływy ok. 900 tys. zł, a tak mamy 250 tys. zł – przekonywał burmistrz Bratborski.
Dodał także, że jego zdaniem gotowość na inwestycje wiatrowe samorządów byłaby większa, gdyby stawka podatku była wyższa.
Skonfrontowany z tym stanowiskiem prezes Gajowiecki stwierdził, że elektrownie wiatrowe w Polsce płacą i tak najwyższe w Europie podatki od nieruchomości, więc nie dopuszcza argumentów, by miały być jeszcze wyższe.
Katarzyna ZamorowskaDyrektor ds. komunikacji Więcej treści dotyczących samorządów w zakładce Teraz Samorząd.