© Anton Sokolov
Podczas odbywającej się w tym tygodniu w Warszawie VII edycji Smart City Forum samorządowcy rozmawiali m.in. o wyzwaniach stojących przed polskimi miastami - od transportu i IT przez ekologię i energetykę, aż po budownictwo. W trakcie spotkania kilkukrotnie pojawił się wątek zaplanowanych na jesień br. wyborów samorządowych. Czy włodarze będą, częściej niż dotychczas, akcentować planowane inwestycje przyjazne środowisku? Czy problematyka jakości powietrza i termomodernizacji stanie się elementem przedwyborczych debat? - Nie widzę dziś polityków, którzy wprost powiedzą, że w centrach miast jest za dużo samochodów. Poruszanie wrażliwych społecznie tematów niejednokrotnie prowadziło do przegrania wyborów – mówił Adam Jędrzejewski, założyciel warszawskiego stowarzyszenia Mobilne Miasto. Z drugiej strony takie tematy, jak smog czy elektromobilność już w ubiegłym roku stały się przedmiotem dyskusji i rozmów z mieszkańcami.
Inteligentne, czyli jakie?
Smart city jest dziś niejednokrotnie nadużywane i wykorzystywane przez polityków do kreowania śmiałych wizji niedookreślonego miasta przyszłości. - Hasło bywa bardzo różnie definiowane i nie wszyscy rozumieją je tak samo. Nie dla wszystkich jest jasne, co kryje się pod pojęciami efektywności energetycznej budynków albo zeroemisyjnego transportu. Dlatego o wiele lepiej jest mieszkańcom mówić, że chodzi nam po prostu o miasto przyjazne, łatwe w obsłudze i niskokosztowe. Takie przekazy są o wiele bardziej czytelne – wyjaśniał podczas debaty Marcin Wróblewski z Biura Infrastruktury Urzędu m. st. Warszawy. O uproszczeniu retoryki i sprowadzeniu jej „na ziemię” mówił również Dariusz Stasik, prezes zarządu Wielkopolskiego Przedsiębiorstwa Inżynierii Przemysłowej. - Smart city to po prostu miasto szczęśliwych ludzi. To miasto, do którego wszyscy chcą przyjechać, aby się osiedlić, założyć rodzinę, skończyć studia, otworzyć własny biznes i znaleźć dobrą pracę. To miejsce, w którym ludzie nie tracą na przykład czasu na stanie w korkach – dodawał. Miasto nie może być inteligentne samo dla siebie, ale dla mieszkańców. Jeżeli technologia nie czyni życia w mieście łatwiejszym – wcale nie jest smart.
Każda reforma znajdzie swoich przeciwników
W trakcie dyskusji zwrócono uwagę również na fakt, że nie wszyscy mieszkańcy będą zawsze i bezwarunkowo zwolennikami wdrażania nowych technologii w mieście. Nie chodzi tutaj zresztą wyłącznie o ludzi starszych, którzy coraz częściej się do nich przekonują. Ludzie mają pewne przyzwyczajenia i wcale nie chcą, żeby ktoś wywracał ich świat do góry nogami. O tym, że wprowadzanie reform może być dla niektórych trudne mówił podczas forum m.in. Maciej Bluj, wiceprezydent Wrocławia. Umożliwienie płacenia za przejazd autobusem czy tramwajem kartą płatniczą, która w trakcie kontroli pełni funkcję biletu, już w ciągu pierwszych tygodni była powodem niejasności. - Zdarzało się, że ktoś czekał na papierowy bilet i zapłacił trzy razy. Pewnie jeszcze jakiś czas będziemy słyszeć, że stary system był lepszy. Pomimo takich głosów i tak jesteśmy przekonani, że większość ten pomysł polubi. Prędzej czy później – mówił Bluj.
Uczestnicy Smart City Forum zdawali się zgadzać co do tego, że choć używanie pojęcia smart city w trakcie kampanii wyborczych może polaryzować opinię publiczną (zarówno na korzyść, jak i niekorzyść kandydata), to nie retoryka jest w całym procesie najważniejsza. W końcu chodzi o to, aby życie w mieście uczynić przyjemniejszym, a nie jeszcze bardziej skomplikowanym.
Kamil SzydłowskiDziennikarz, prawnik
Więcej treści dotyczących samorządów w zakładce Teraz Samorząd.
