
6 grudnia br. podczas posiedzenia Parlamentarnego Zespou Górnictwa i Energii posłowie mieli okazję wysłuchać informacji Ministerstwa Energii na temat przedstawionej przed kilkoma dniami "Polityki energetycznej Polski do 2040 r.". Dokument wzbudza wiele emocji, przede wszystkim za sprawą wciąż nieprzesądzonej roli lądowej energetyki wiatrowej oraz uruchomienia pierwszej w Polsce elektrowni jądrowej. Obecni podczas sejmowego posiedzenia eksperci wskazali dodatkowo szereg innych, ich zdaniem kluczowych dla PEP2040 (a pominiętych lub potraktowanych pobieżnie) kwestii.
OZE nadal szuka swojego miejsca
Najwięcej głosów wsparcia uzyskała energetyka wiatrowa, której miejsce w krajowym miksie energetycznym nadal nie jest jasne. – Wierzymy że ten dokument jest jeszcze do dopracowania i nie jest to jego najlepsza kopia – mówił w Sejmie prezes Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej Janusz Gajowiecki. – Lądowa energetyka wiatrowa została w PEP2040 pominięta w zupełnie niezrozumiały sposób. Ostatnia aukcja OZE pokazała, że to właśnie wiatr jest najtańszym źródłem energii i to nie tylko na świecie, ale też w Polsce – argumentował. Gajowiecki szacuje, że każde dodatkowe 1 GW mocy zainstalowanej w tej technologii obniża koszty energii dla odbiorcy końcowego o 21 zł/MWh. Na brak dostatecznej uwagi w dokumencie skarżyli się również przedstawiciele sektora biogazu rolniczego. Na zupełnie przeciwległym biegunie znajduje się z kolei coraz chętniej wspierana przez rząd (przynajmniej werbalnie) morska energetyka wiatrowa (offshore). W hurraoptymistyczne plany w tym zakresie wątpi jednak prezes Stowarzyszenia Energii Odnawialnej Włodzimierz Ehrenhalt. – Cała Europa, w ciągu ostatnich 20 lat, wybudowała dotychczas w tej technologii 15 GW mocy. W jaki sposób chcemy samodzielnie, w tym samym okresie czasu, wybudować 10 GW na Bałtyku? – pytał. – Wydaje się to dziś tym bardziej nierealne, że proces inwestycyjny trwa u nas ok. piętnaście lat. W krajach bardziej doświadczonych trwa to tymczasem tylko pięć – dodał.
Nie idziemy z duchem czasu
Na konieczność bardziej wnikliwej analizy kwestii efektywnośći energetycznej wskazywał z kolei Zbigniew Kamieński, przedstawiciel NFOŚiGW. – Nie wiem, czy słusznie, ale rozdział o efektywności znalazł się w PEP2040 jako ostatni. To tym bardziej zaskakujące, że sporo można w tym obszarze jeszcze poprawić – mówił. Zdaniem Kamieńskiego rewizji wymaga m.in. przyjęta w dokumencie definicja ‘budynku prawie zeroenergetycznego'. Autorzy za taki uważają bowiem budynek o zapotrzebowaniu ok. 75 kWh/m kw/rok, podczas gdy eksperci coraz częściej klasyfikują do tej kategorii budynki o zapotrzebowaniu na energię dwu lub trzykrotnie mniejszym. – W dokumencie brakuje mi też szerszej wizji modernizacji sieci ciepłowniczych, m.in. z wykorzystaniem magazynów ciepła i OZE – dodał.
Tymczasem Ministerstwo Energii uspokaja, że pisana wielkimi literami Polityka energetyczna Polski nie musi wcale równać się co do słowa polityce energetycznej Polski z małych liter, czyli tej w praktyce - Nie traktujmy proszę aktualnej wersji PEP2040 jako ostatecznej i niezmiennej. Do 15 stycznia 2019 r. potrwają konsultacje społeczne, a cały dokument będzie gotowy nie wcześniej niż pod koniec I kwartału nowego roku. Nawet po jego przyjęciu będą zresztą okazje do dyskusji na wszystkie poruszone przez Państwa tematy – mówił wiceminister energii Tadeusz Skobel. - W przyszłym roku planujemy m.in. nowelizację ustawy o OZE – zapowiedział nieoczekiwanie na koniec.

Dziennikarz, prawnik