Jak informuje Najwyższa Izba Kontroli w najnowszym raporcie pt. „Działania organów administracji publicznej w zakresie histrorycznych zanieczyszczeń powierzchni ziemi”, starostowie często nie mają wiedzy o historycznych zanieczyszczeniach ziemi. - System ich identyfikacji i usuwania nie funkcjonuje skutecznie ani na szczeblu centralnym, ani w samorządach - czytamy w komunikacie NIK.
Nierzetelne działania, ich przyczyny i skutki
Kontrolą objęto działania 14 urzędów starostw powiatowych oraz urzędów miast na prawach powiatu w latach 2014-2019. Wykazano, że aż w 11 z 14 (78,6 proc.) skontrolowanych jednostkach samorządu terytorialnego okresowe badania jakości gleby i ziemi nie były realizowane. W 28,6 proc. z nich w okresie 2014-2018 w ogóle nie dokonano identyfikacji potencjalnych historycznych zanieczyszczeń powierzchni ziemi. Ponadto w 2 z 14 (14,2 proc.) skontrolowanych jednostek żadna komórka organizacyjna nie była odpowiedzialana za realizację zadań dotyczących identyfikacji potencjalnych historycznych zanieczyszczeń powierzchni ziemi. - W 50 proc. jednostek, w których podjęto ww. działania, realizowano je nierzetelnie, czego konsekwecją było m.in. nieuwzględnienie w wykazach potencjalnych historycznych zanieczyszczeń powierzchni, o których wiedza była powszechna – podaje NIK.
Jako najczęściej podawaną przyczynę tego stanu rzeczy wskazywano „nieprecyzyjność obowiązujących przepisów”, a także brak rozporządzenia wykonawczego określającego szczegółowy zakres i sposób prowadzenia badań. Brak lub nierzetelne wykonywanie ww. działań implikowało lokalizację inwestycji mieszkaniowych i użyteczności publicznej na terenach zanieczyszczonych lub potencjalnie zanieczyszczonych, co prócz niebezpieczeństwa dla zdrowia ludzi, mogło mieć wpływ także na dalszą emisję zanieczyszczeń do gruntu i wód.
Liczne bariery formalne i brak zainteresowania dofinansowaniem
Obok jednostek samorządu terytorialnego kontroli poddano także działania Generalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska, 6 regionalnych dyrekcji ochrony środowiska, Narodowego Funduszy Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej oraz 6 wojewódzkich funduszy ochrony środowiska i gospodarki wodnej.
Podczas kontroli w regionalnych dyrekcjach stwierdzono „przypadki nieprzeprowadzenia remediacji przez regionalnych dyrektorów, pomimo zachodzących ku temu przesłanek”, a także niekorzystanie z możliwości przeprowadzenia lub zlecenia badań gleby i ziemi. Stwierdono także nieskuteczne działania na terenach po zlikwidowanych zakładach będących własnością Skarbu Państwa. Kontlorerzy NIK wykazali ponadto nieuwzględnienie zadań z zakresu historycznego zanieczyszczenia powierzchni ziemi w strategiach działania funduszy ochrony środowiska i gospodarki wodnej, zarówno narodowego, jak i wojewódzkich. We wszystkich skontrolowanych funduszach w strategiach działania tych jednostek „nie uwzględniono odrębnie zagadnień związanych z identyfikacją, badaniem i usuwaniem historycznych zanieczyszczeń powierzchni ziemi”.
Płacić ma zanieczyszczający, a nie my wszyscy
Jako przyczynę tego stanu rzeczy wskazywano przede wszystkim liczne przeszkody formalno-prawne, m.in. związane z niemożliwością usunięcia odpadów z terenu przez inny podmiot niż władający terenem, pozyskania na ten cel niezbędnych środków finansowych czy z przekazaniem zanieczyszczonych gruntów osobom prywatnym. - Barierą jest m.in. zasada „zanieczyszczający płaci”, co oznacza np. trudności dla tzw. „wykonania zastępczego” – podaje NIK. - Jak wyjaśnił zastępca prezesa zarządu NFOŚiGW, nie ma możliwości wsparcia finansowego w tym zakresie właściwych jednostek samorządu w formie dotacji, ponieważ uznano, że takie dofinansowanie mogłoby być postrzegane, jako pozwolenie społeczne na działania niezgodnie z prawem i sankcjonowanie finasowania ze środków publicznych obowiązków należących do sprawcy zanieczyszczenia – dodano.
Joanna SpillerDziennikarz, inżynier środowiska Więcej treści dotyczących samorządów w zakładce Teraz Samorząd.