
© Artur Bociarski
- (…) Należy ponownie nawodnić osuszone dziś torfowiska – piszą autorzy poświęconego temu zagadnieniu poradnika(1), który został opublikowany przez Ogólnopolskie Towarzystwo Ochrony Ptaków (OTOP) w ramach projektu „Wymiana islandzkich i polskich doświadczeń w odtwarzaniu torfowisk dla różnorodności biologicznej i klimatu”, finansowanego przez Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej (NFOŚiGW) ze środków Europejskiego Obszaru Gospodarczego oraz brytyjskiego Królewskiego Towarzystwa Ochrony Ptaków. Dwójka ekspertów i praktyków, Sunna Áskelsdóttir z organizacji Land and Forest Iceland oraz Paweł Pawlaczyk z Klubu Przyrodników, podsumowuje kondycję torfowisk w swoich krajach, przypominając o ich środowiskowych funkcjach oraz proponując konkretne rozwiązania. Jak piszą, ponowne nawadnianie jest konieczne ze względu na usługi ekosystemowe, które znikają przy osuszaniu „czynnych” wcześniej obszarów; choć precyzyjne zdefiniowanie nawadniania nie jest łatwe, należy je rozumieć „co najmniej jako utrzymanie torfowisk w stanie, w którym nie będzie on ulegał dalszemu pogorszeniu”. Aby warunek mógł być spełniony, średni roczny poziom wód gruntowych musi być równy powierzchni gleby lub do niej zbliżony.
Czytaj też: Przywrócić nawodnienie, odnowić bagna. Oczekiwania Centrum Ochrony Mokradeł
0,24 mln ha bagien
Jak czytamy, torfowiska zajmują ok. 4,7% powierzchni Polski (ok. 1,49 mln ha), przy czym tylko ok. 0,24 mln ha z nich zachowało „status” bagna, a więc obszaru, na którym w dalszym ciągu zachodzą procesy torfotwórcze. 92% stanowią tzw. torfowiska niskie zasilane wodami powierzchniowymi i gruntowymi. Ok. 60% polskich torfowisk i ok. 85% czynnych bagien jest objęte formami ochrony przyrody, te jednak nie zawsze są efektywne. Silnemu osuszeniu miało ulec ok. 86% torfowisk w naszym kraju, przy całkowitej długości odprowadzających wodę rowów melioracyjnych, którą szacuje się na 450 tys. km. – Wskutek osuszania i postępującej za nim degradacji, torfowiska w Polsce stanowią znaczące źródło emisji gazów cieplarnianych; wysokość rocznych emisji jest szacowana na 34 mln ton. ekw. CO2, co umieszcza nasz kraj w gronie 10 największych światowych emitentów ze zdegradowanych torfowisk – głosi publikacja. Co do Islandii, różnego rodzaju torfowiska zajmują ok. 15-20% porośniętej roślinnością powierzchni tego państwa, przeważając na obszarach nizinnych. Ok. połowa z nich została poddana osuszaniu, które, podobnie jak w Polsce, wiązało się z rozwojem rolnictwa i osiągnęło swoje apogeum w XX w.; długość całkowitej sieci rowów to ok. 30 tys. km.
Podejmując się ponownego nawodnienia, a także odbudowy torfowiska (autorzy zaznaczają, że oba procesy nie są ze sobą w pełni tożsame), należy uwzględnić geograficzne cechy danego terenu, jego strukturę geologiczną czy warunki glebowe i hydrologiczne. Eksperci piszą również o uwarunkowaniach społeczno-gospodarczych, związanych m.in. ze strukturą własnościową gruntów i występowaniem różnych interesariuszy (od instytucji publicznych po prywatnych właścicieli). Jako pożądane rozwiązania wskazano partycypacyjne procesy decyzyjne, a także zachęty finansowe czy działalność edukacyjną. Wymieniane cele to przywracanie różnorodności biologicznej oraz odbudowa optymalnych warunków siedliskowych, retencja wody, przeciwdziałanie zmianie klimatu, ale także odtwarzanie dzikiej przyrody dla jej wewnętrznych, niesprowadzanych do utylitarnych usług, wartości.
Potrzeba cierpliwości
Dotychczasowe doświadczenia Polski pokazują potrzebę wykorzystywania przy nawadnianiu wody o podobnym pochodzeniu i właściwościach chemicznych jak ta „oryginalnie” występująca na danym torfowisku, czy utrzymywania lustra wody jak najbliżej powierzchni torfowiska. – Ekologiczny efekt środków związanych z ponownym nawadnianiem nie powinien być przeceniany – zastrzega równocześnie poradnik, w którym możemy przeczytać o możliwym braku widocznych efektów w pierwszych latach po nawodnieniu. Zarówno w Polsce, jak i na Islandii, konieczne jest również uzyskanie niezbędnych zgód administracyjnych, w tym od organów budowlanych (przy tworzeniu obiektów zatrzymujących wodę) czy lokalnych władz. Należy także uwzględnić kwestię finansowania działań nawadniających, dostępnego m.in. w ramach unijnego programu LIFE, do którego w ostatnich latach dostęp zyskała także nienależąca do UE Islandia, a także, w przypadku Polski, w ramach pewnych instrumentów Wspólnej Polityki Rolnej.
Bobry i nie tylko
Podpowiadane rozwiązania techniczne sprowadzają się do osiągnięcia zasadniczego celu, którym jest odtworzenie pożądanego poziomu wody oraz zatrzymanie jej odpływu. Pewnym wyjściem może być np. pozostawienie spraw ich naturalnemu biegowi; torfowiska osuszone niegdyś na cele związane z rolnictwem lub leśnictwem mogą powoli odbudowywać się samodzielnie, np. wskutek zarastania rowów i pokrywania się przez nie błotem. Ważny środek stanowią także tamy budowane przez bobry, którym „wystarczy nie przeszkadzać”, choć uzyskane w ten sposób efekty nie zawsze są możliwe do przewidzenia. Bobrze konstrukcje można także naśladować, używając do tego drewna czy gliny, co z powodzeniem robiono także w Stanach Zjednoczonych. W grę wchodzą też nasadzenia roślin zielnych zarastających rowy (co istotne, tylko mniejsze i o niższym przepływie wody). Zatrzymaniu odpływu sprzyjają też kłody, czy proste konstrukcje wykonywane z drewna. Barierę w pewnych przypadkach może stanowić również sam torf. Autorzy piszą nawet o możliwości stosowania konstrukcji z materiałów sztucznych, takich jak blacha czy plastik, a także o zastosowaniu istniejących obiektów hydrotechnicznych.
Zachęty dla rolników
Poradnik omawia kwestie monitoringu zachodzących po nawodnieniu zmian, w tym mierzenia poziomu wody, a także obserwowania reakcji określonych gatunków, np. ptaków szybko reagujących na poprawiającą się kondycję ekosystemów. Wskaźniki, jakie pozwalają mówić o sukcesie, wiążą się z uzyskanym stopniem retencji, powierzchnią odbudowanych siedlisk, zachowanym poziomem torfu oraz poprawą bilansu klimatycznego (tj. stosunku emisji gazów cieplarnianych z torfowisk do ich pochłaniania). O poradniku, jego funkcjach, a także torfowiskach samych w sobie, rozmawiamy z Pawłem Pawlaczykiem. Ekspert przypomina, że ich odbudowę, a także odbudowę szerzej rozumianych mokradeł, zakłada rozporządzenie Nature Restoration Law (NRL). – Ponowne nawadnianie jest nam jednak potrzebne niezależnie od wymogów unijnych. Przygotowana publikacja ma na celu przybliżenie tych wyzwań i zaproponowanie konkretnych środków, wynikających zarówno z polskich, jak i islandzkich, doświadczeń. Stan większości torfowisk w Polsce jest zły, ponieważ jednak są one różnorodne, różnorodna musi być również paleta stosowanych metod – mówi nasz rozmówca. Jak zauważa, potrzeby Polski w tym zakresie, m.in. z uwagi na cele klimatyczne, są większe od stosunkowo skromnych wymagań NRL; problemem, jaki należy w związku z tym przezwyciężyć, jest „poszatkowanie” wymagających odbudowy obszarów pomiędzy grunty należące do państwa, a grunty prywatne. – Nie wszędzie da się dokonać ponownego nawodnienia bez wpływania na prywatnych właścicieli, a więc najczęściej rolników. Zadaniem państwa, wskazanym również w NRL, jest skonstruowanie przeznaczonego dla tej grupy odpowiedniego systemu zachęt - stwierdza Pawlaczyk.
Czytaj też: Adaptacja do zmiany klimatu dzięki Nature Restoration Law? NGOs mówią o krajowym planie odbudowy
Łatwe tereny się skończyły
Jeśli chodzi o wspomniany bilans klimatyczny, przedstawiciel Klubu Przyrodników przypomina o emisjach metanu, które zwiększają się wraz z ponownym nawodnieniem torfowiska; w dalszym ciągu jednak przeważać mają korzyści z pochłaniania dwutlenku węgla. Nawiązuje również do funkcji retencyjnych, które mają być znacznie skuteczniejsze od szybko parujących przy wysokich temperaturach sztucznych zbiorników. – Torfowiska posiadają naturalne mechanizmy, które ograniczają parowanie, są zatem naturalnym sojusznikiem w walce z suszą. Tam, gdzie dana zlewnia posiada na swoim terenie torfowiska, tam jej skutki są najmniej dotkliwe – mówi. „Najprostszym i najbardziej typowym” sposobem ponownego nawodnienia ma być stawianie zastawek blokujących odpływ wody rowami melioracyjnymi. – Warto stawiać na tzw. rozwiązania niskotechniczne, takie jak punktowe zasypywanie rowów czy naśladowanie tam bobrowych. To metody, które nie kosztują dużo i które również z formalnego punktu widzenia za zgodą właściciela można stosować na gruntach rolnych – dodaje.
Spytany o dotychczasowy dorobek w zakresie odtwarzania torfowisk, Pawlaczyk odpowiada, że „łatwe tereny już się skończyły”. – Możemy być dumni z tego, co udało nam się osiągnąć na stosunkowo łatwych do renaturyzacji, zasilanych wodami opadowymi, torfowiskach wysokich, powierzchniowo w naszym kraju dominują jednak torfowiska niskie. Choć potrafimy je nawodnić, z ekosystemowego punktu widzenia, często dochodzi wtedy do powstania innego typu mokradła; niektóre zmiany z zakresu różnorodności biologicznej najprawdopodobniej okazały się nieodwracalne, mimo, że wciąż jesteśmy w stanie odzyskać funkcje retencyjne czy klimatyczne – tłumaczy. Przygotowany poradnik po przetłumaczeniu na język polski docelowo może trafić do regionalnych dyrekcji ochrony środowiska czy do samych rolników; w planach jest opublikowanie go również na Litwie.
Czytaj też: Odtwarzanie lokalnych ekosystemów a cele globalne i łańcuchy wartości. Program Re:Generacja

Dziennikarz
Przypisy
1/ Całość:https://otop.org.pl/wp-content/uploads/2024/11/Manual-on-petlands-rewetting_final.pdf