Robots
Cookies

Ustawienia cookies

Strona Teraz Środowisko wykorzystuje cookies. Część z nich jest niezbędna do funkcjonowania strony. Inne służą poprawianiu jakości naszych usług.
Więcej  ›
26.04.2024 26 kwietnia 2024

Ruszył proces ws. nielegalnego magazynowania odpadów niebezpiecznych m.in. w Borkowicach i Osiecku

   Powrót       25 września 2019       Odpady   

Przed sądem Okręgowym w Poznaniu rozpoczął się we wtorek proces ws. nielegalnego magazynowania odpadów m.in. w Borkowicach pod Radomiem i Osiecku (pow. otwocki). Na ławie oskarżonych zasiada 8 osób, którym prokuratura zarzuciła m.in. udział w zorganizowanej grupie przestępczej.

Z ustaleń Prokuratury Okręgowej w Radomiu wynika, że do nielegalnego procederu miało dochodzić od marca do listopada 2018 roku. Zarzuty w tej sprawie przedstawiono 8 osobom, mieszkańcom Mazowsza i Wielkopolski.

Oskarżeni usłyszeli zarzuty udziału w zorganizowanej grupie przestępczej, której celem było składowanie odpadów niebezpiecznych. W toku śledztwa ustalono, że trzon grupy stanowiły 4 osoby, które poza miejscem składowania w Borkowicach miały także zwozić i magazynować toksyczne odpady w innych miejscach Polski, m.in. w Toruniu (woj. kujawsko-pomorskie) i Osiecku (pow. otwocki, woj. mazowieckie). Wszystkie nielegalnie gromadzone odpady – jak wskazała prokuratura - były niebezpieczne i stwarzały realne i poważne zagrożenie dla zdrowia i życia ludzi oraz dla środowiska. Łącznie w magazynach gromadzonych było około 3,5 tys. ton odpadów.

Prokurator Robert Bińczak z Prokuratury Okręgowej w Radomiu podkreślił we wtorek w sądzie, że mechanizm działania oskarżonych był taki, iż "wynajmowali oni magazyny na tzw. słupa, czyli na osobę na ogół nieporadną, która nie bardzo się orientowała, korzystali z jej danych – a następnie sprowadzali do wynajętych przez nią magazynów te odpady, po czym się rozpływali".

Komenda Główna Policji apelowała o ostrożność przy wynajmowaniu np. powierzchni magazynowych. Więcej pisaliśmy tutaj.

Prokurator dodał, że "firmy, które posiadały uprawnienia do gromadzenia tych odpadów, czasami nie tylko je przekwalifikowywały, ale mieszały i dokonywały różnych zabiegów, żeby zatrzeć pochodzenie tych odpadów (…)". - Niestety w Borkowicach te odpady są do tej pory. Koszt ich utylizacji to kilka milionów złotych i prowadzone jest postępowanie administracyjne, kto te koszty ma ponieść – zaznaczył prokurator.

Oskarżonym grozi nawet do 8 lat pozbawienia wolności.

Pierwsze przesłuchania

We wtorek przed Sądem Okręgowym w Poznaniu rozpoczął się proces w tej sprawie. Sąd przesłuchał pierwszych oskarżonych, w tym Dariusza S., który miał kierować całym procederem.

Dariusz S. nie przyznał się w sądzie do zarzucanych mu czynów. Przekonywał, że jedynie "pośredniczył w dostawach odpadów". Jak mówił, "na początku roku, około marca i lutego, zadzwonił do mnie pan Bartosz S., że chce przyjmować odpady, i zapytał, czy nie znam ludzi, którzy dostarczają takie odpady. Powiedziałem, że postaram się znaleźć taką osobę i po kilku dniach skontaktowałem go z panem D., który ma firmę i legalnie takie obroty robi. Po jakimś czasie spotkali się na mojej działce i na tym się moja działalność skończyła. Oczywiście liczyłem na jakąś prowizję. Do żadnych Borkowic nie jeździłem, nic tam nie zwoziłem" – podkreślił.

Dodał, że z nikim nie podpisywał żadnych umów. - Bartosz S. powiedział, że ma magazyn, że ma wszystkie dokumenty. Nie wnikałem, czy to jego magazyn, czy wynajmuje. Dla mnie to było bez znaczenia, czy to jego magazyn, czy nie. Chodziło tylko o to, żebym znalazł ludzi, którzy będą mu te odpady dostarczali – mówił.

We wtorek wyjaśnienia przed sądem składał także m.in. Paweł F. Ten oskarżony również podkreślał, że nie ma ze sprawą nic wspólnego. Odnosząc się do aktu oskarżenia, wskazał, że "nie jest prawdą sugestia prokuratora, że spotkanie (z udziałem m.in. Dariusza S. – PAP) miało na celu pozbycie się odpadów za niższą cenę. Cena ustalona za tonę odpadów była stosunkowo wysoka, jak na tamten czas, czyli marzec 2018 roku. Nie było żadnych ustaleń, że pan Dariusz S. ma coś ukrywać. To było zwykłe spotkanie kontrahentów" - zaznaczył.

Dodał, że w jego opinii akt oskarżenia "zawiera absurdy". - Skoro pan prokurator sam pisze w nim, że po dwóch transportach współpraca (z Dariuszem S.) została zerwana, to nie może być mowy o zorganizowanej grupie przestępczej – zaznaczył.

Odpady zawierały m.in. trichloroeten i aceton

- Nie było żadnych nielegalnych wywozów, co sugeruje prokurator. Nikt nie zmieniał kategorii „niebezpiecznych” na „bezpieczne”, co znajduje potwierdzenie w zeznaniach świadków. (…) Poza tym, skoro odpady nadal są w tym magazynie, a dzieci nadal chodzą do szkoły, to znaczy ze zarzut sprowadzenia bezpośredniego zagrożenia nie jest zasadny - dodał.

Prokuratura wskazała jednak, że przeprowadzone na potrzeby śledztwa analizy wykazały, iż magazynowane substancje mogą realnie zagrażać zdrowiu i życiu osób przebywających w ich pobliżu. Odpady te zawierały m.in. trichloroeten i aceton. Kiedy sprawa magazynowania nielegalnych odpadów wyszła na jaw, uczniowie ze szkoły w Borkowicach z powodu zagrożenia dla zdrowia zostali przeniesieni do innych placówek. Magazyn z chemikaliami sąsiadował z tą placówką. (PAP)

Polecamy inne artykuły o podobnej tematyce:

Dyrektywa ws. przestępczości środowiskowej. Prawnik: wysokość kar nie jest najważniejsza (03 kwietnia 2024)Unieszkodliwianie odpadów medycznych i niebezpiecznych a wytwarzanie energii cieplnej i elektrycznej (03 kwietnia 2024)Apel szczecińskiego Zakładu Wodociągów i Kanalizacji. Toaleta to nie śmietnik (02 kwietnia 2024)GIOŚ o walce z przestępczością środowiskową (02 kwietnia 2024)ROP na dwa tempa, segregacja BiR i mapa drogowa dla porzuconych odpadów niebezpiecznych (06 marca 2024)
©Teraz Środowisko - Wszystkie prawa zastrzeżone.
Kopiowanie i publikacja tekstów, zdjęć, infografik i innych elementów strony bez zgody Wydawcy są zabronione.
▲  Do góry strony