
Zwiększanie automatyzacji pojazdów, prowadzące ostatecznie do ich autonomicznosci, wymaga rozwiązania takich kwestii, jak akceptacja społeczna, zapewnienie bezpieczeństwa uczestników ruchu drogowego czy dostosowanie regulacji prawnych. Nad znalezieniem rozwiązań na polskim gruncie pracują obecnie Ministerstwo Infrastruktury, Instytut Transportu Samochodowego i Wydział Transportu Politechniki Warszawskiej w projekcie pn. „AV-PL-ROAD Polska droga do automatyzacji transportu drogowego(1)”. Projekt jest odpowiedzią na prace trwające w Unii Europejskiej, do udziału w których zostały zaproszone wszystkie państwa członkowskie. Dzięki temu projektowi Polska nie jest biernym obserwatorem – zapewniał w rozmowie z Teraz Środowisko dr hab. inż. Marcin Ślęzak, prof. ITS i dyrektor Instytutu.Automatyzacja a autonomoczność
Autonomiczność urządzeń jest czymś więcej niż zwiększaniem automatyzacji. Automatyzacja oznacza zaprogramowanie urządzenia tak, aby postępowało według określonego schematu, podczas gdy autonomiczność to podejmowanie decyzji przez sztuczną inteligencję bez ustalonego z góry wzoru.
Testy przewidziane w ustawie o elektromobilności
Prof. Marcin Ślęzak wyjaśniał, że prace nad prawem trwają nie tylko na poziomie unijnym, ale są również regulowane przez Organizację Narodów Zjednoczonych w ramach konwencji wiedeńskiej o ruchu drogowym(2), w której pierwotnie przyjęto za oczywiste, że w pojeździe w ruchu drogowym musi być kierowca. Natomiast Międzynarodowa Organizacja Normalizacyjna (ISO) zajmuje się wytycznymi dla testów pojazdów autonomicznych. Prof. Marcin Ślęzak dodał, że niezmiernie ważne jest, aby przepisy szły równolegle z rozwojem technologii.
Z perspektywy państwa najważniejsza jest kwestia zapewnienia bezpieczeństwa użytkowników - mówił z kolei Szymon Byliński z Ministerstwa Energii podczas debaty „Towards connected, clean and safe mobility”, która odbyła się w maju podczas Impact'19. Na razie określone zostały zasady przeprowadzania na drogach testów w ramach prac badawczych nad pojazdami autonomicznymi. Odpowiednie przepisy znajdujemy w ustawie o elektromobilności i paliwach alternatywnych z 2018 roku. Szymon Byliński przyznał, że w tym obszarze przepisy są krok w tyle w za rozwojem technologii. Wśród zagrożeń, na które trzeba być przygotowanym, wymienił cyberataki.
Komercjalizacja na końcu drogi
Autonomiczne pojazdy nie pojawią się na drogach z dnia na dzień. Będzie to raczej proces zwiększania automatyzacji aż po osiągnięcie autonomiczności. Początkiem jest oczywiście etap testowania. Prof. Marcin Ślęzak sugeruje, że w ruchu drogowym najpierw mogą one pojawić się w przewozach towarów, ponieważ branża ta boryka się z problemem braku kierowców. Jako jeden z możliwych pośrednich etapów wskazuje ponadto takie usługi, jak rozwożenie paczek lub odbiór odpadów, czyli sytuacje, w których trasa jest przewidywalna i powtarzalna, a predkość nie musi być duża. Podkreślając etapowy charakter transformacji, prof. Marcin Ślęzak podaje jeszcze przykład, w którym kierowca mógłby włączać automat na autostradzie i w tym czasie ucinać sobie drzemkę, a przy zbliżaniu się do zjazdu samochód informowałby o konieczności przełączenia na tryb ręczny. Osobowe samochody poruszające się po mieście to ostatni etap. M.in. dlatego że miejski ruch jest najbardziej nieprzewidywalny i biorą w nim udział także piesi, rowery czy hulajnogi.
Kazimierz Karolczak z Górnośląsko-Zagłębiowskiej Metropolii podczas wspomnianej majowej debaty mówił zaś o zaczęciu od testowania autonomicznych autobusów w małych gminach. W tej branży również widoczny jest niedobór kierowców. Zaznaczył, że na świecie są już wdrożone rozwiązania autonomiczne w komunikacji zbiorowej, na przykład pociągi w Japonii. Ważne, żeby społeczeństwo było gotowe na rewolucję – dodał.
Autostop XXI wieku
Zapytany o wpływ automatyzacji i autonomiczności pojazdów na środowisko prof. Marcin Ślęzak odpowiedział, że tutaj w grę wchodzi zmiana sposobu użytkowania pojazdów i zmniejszanie ich liczby. - Wyobraźmy sobie, że nasz samochód odwozi nas do pracy, a następnie nie parkuje pod biurem, tylko jedzie do myjni czy odbiera nasze zakupy z supermarketu - w czasie naszej pracy. To już nie jest futurologia, tylko nadchodząca rzeczywistość – mówił prof. Marcin Ślęzak. Inny przykład to trzyosobowa rodzina i jeden samochód, który po kolei zawozi wszystkich np. do pracy i później sam po nich wraca.
W ten sposób dochodzimy do idei transport-sharingu, czyli współdzielenia pojazdów. Autonomiczność i inne nowoczesne technologie nie są tutaj niezbędne, ale mogą ułatwić wdrażanie tej idei. W znalezieniu współpasażerów we współczesnych czasach pomoże wiele aplikacji. Wśród ogólnodostępnych pojawiają się także dedykowane np. dla pracowników dojeżdżających do tej samej firmy. Taką uruchomiła kilka miesięcy temu np. Polska Grupa Górnicza. PGG informowała, że już pierwszego dnia pojawiło się 40 ogłoszeń, którymi zainteresowanie wyraziło kilka tysięcy osób (PGG zatrudnia ok 24 tys. osób).
Nie da się jednak przewidzieć, w jaki sposób ludzie zareagują na nowe możliwości. - Jeśli chodzi o rosnącą popularność car-sharingu, to użytkownicy zachowują się w inny sposób niż przewidywano. Do pojazdów na minuty przesiadają się raczej użytkownicy komunikacji miejskiej niż kierowcy jeżdżący po mieście prywatnymi samochodami – mówił w rozmowie prof. Marcin Ślęzak. Dlatego też – konkludował – ważne jest prowadzenie badań.

Sekretarz redakcji, geograf