
- Zapisy w ustawach - dotyczące przyspieszenia procedur, wsparcia instalacji powyżej 1MW, gazociągu bezpośredniego - będą kontynuowane – zapowiedział podsekretarz stanu Miłosz Motyka, ogłoszony Ambasadorem Biogazu w czasie konferencji „Green Gas Poland 2024” organizowanej przez Unię Producentów i Pracodawców Przemysłu Biogazowego i Biometanowego. Wspomniał, że Europejski Bank Inwestycyjny udzielił zgody na zwiększenie środków na inwestycje w biogazownie w Polsce. - Jestem przekonany, że nadchodzą dobre czasy dla biogazu i biometanu. Polska energetyka i bezpieczeństwo państwa tego potrzebuje. Biogaz i biometan są tu po prostu szansą na rozwój, także gospodarstw rolnych – mówił Motyka. Jak wskazał, w nowo zaprezentowanym Krajowym Planie na rzecz Energii i Klimatu biogaz i biometan stoją na silnej pozycji, która w PEP2040 „będzie musiała być jeszcze silniejsza”. Jaki był motyw wyboru? Prezes UPEBBI Artur Zawisza wskazywał na przyspieszenie w pracach legislacyjnych (UD41 i UD89) oraz dobre początki dialogu branżowo-ministerialnego. Z części oficjalnej, całość spotkania otworzyło też podpisanie listu intencyjnego UPEBBI ze Związkiem Młodzieży Wiejskiej.
Czytaj też: Dynamika budowy biogazowni rolniczych będzie się zwiększać
Dariusz Bojsza, prezes zarządu Inicjatywy dla Środowiska, Energii i Ekomobilności ISEE i wiceprezes Neo Energy Group, wskazał, że jedyną drogą, by zbilansować emisje z rolnictwa, jest sektor biometanu. - Jeżeli tego nie zrobimy, stracimy nasz przychód jakim jest eksport żywności. (…) Po 20 latach mamy we wszystkich biogazowniach niecałe 305 MW mocy zainstalowanej. Co to jest? To 0,99% mocy zainstalowanej w OZE – podkreślał Bojsza. Przyrost wyniósł zatem 15 MW w skali roku. Dodał, że w oparciu o program „Energia dla wsi” będziemy mieli w ciągu kilku lat 100 MW więcej.
Nieścisłość interpretacji urzędów
W czasie jednej z debat, przedstawiciele branży przedstawili postulaty, które mają zmienić obecny stan rzeczy.
Anita Bednarek, dyrektor ds. zrównoważonego rozwoju w Goodvalley, wspomniała, że jednym z obszarów jest decyzja środowiskowa i bariery związane z interpretacjami. – Biogazownie do pół megawata w biogazie rolniczym, są zazwyczaj zwolnione (z decyzji - przyp. red.), natomiast zdarzają się ciągle lokalne władze i urzędy, które takie decyzje wydają – mówiła, wskazując, że dzieje się tak nawet wtedy, gdy biogazownia zajmuje powierzchnię do 1 hektara i ma moc do 0,5 MW. Do zmiany potrzebna byłaby, jej zdaniem, aktualizacja rozporządzenia w sprawie inwestycji potencjalnie znacząco oddziałujących na środowisko. Obok decyzji, trudnością jest budowa długiego przyłącza do najbliższego GPZ, co również wymaga pozwoleń. Jako reprezentantka branży rolno-spożywczej podkreśliła, że jeśli biogazownia jest lokalizowana w bezpośrednim sąsiedztwie np. hodowli, dla której funkcjonuje pozwolenie zintegrowane, to biogazownia jest czymś, co wpływa pozytywnie na środowisko i ponowna ocena oddziaływania nie powinna być – jej zdaniem - przeprowadzana. - Taka biogazownia jest jedną z najlepszych dostępnych technik, BAT-ów, w hodowli trzody chlewnej – podkreśliła. Tymczasem procedura lokalizacyjna może trwać nawet cztery lata. A to nie koniec wyzwań. – Problemem jest opodatkowanie. Mamy kompletny dualizm interpretacyjny. Nasza firma prowadzi osiem biogazowni i, w zależności od lokalizacji, w przypadku czterech mamy opodatkowanie od nieruchomości, w pozostałych czterech – podatkiem rolnym - mówiła.
Czytaj też: KPEiK zakłada 17,7% OZE w transporcie w 2030 r. Jaką rolę odegrają tu biopaliwa?
Przebudowa sieci gazowych i kaloryczność
Beata Wiszniewska podjęła temat poszerzenia specustawy dla rozwoju biogazowni rolniczych, którą przyjęto w 2023 r. – Pojawił się postulat, by pójść oddzielnie z przepisami dla biogazowni, by nie musiały iść z wszystkimi innymi OZE. Teraz jednak sytuacja się zmieniła. Jesteśmy w innej sytuacji niż byliśmy jeszcze miesiąca temu, nie mówiąc o pół roku temu – mówiła. Przywołała drugą ustawę, która jest procedowana, jeśli chodzi o wsparcie powyżej 1 MW w formie aukcji. - To jest bardzo duży krok naprzód, by takie systemy zaproponować. Dodatkowo, według nowelizacji ustawy o biokomponentach i biopaliwach, mamy obowiązek, by częściowo wykorzystywać biokomponenty zaawansowane – stwierdziła. Przywołała także projekt KPEiK, którego wersja robocza ukazała się w ub. piątek, „gdzie nareszcie biometan w scenariuszu bardziej ambitnym znajduje swoje miejsce”. - Mówimy o 1 mld m3 biogazu i biometanu do roku 2030. Wydaje się, że wszyscy musimy brać się do pracy, by tę moc wytworzyć – stwierdziła.
W jej ocenie, dość nowym obszarem wyzwań są sieci gazowe, które wymagają dofinansowania, bo są przygotowane tylko do tego, by z centralnych miejsc, magazynów rozprowadzać metan, podczas gdy „w drugą stronę nie jest łatwo”. W jej ocenie konieczny jest program przystosowania sieci oraz przeznaczenie budżetu na inwestycje - przykładowo we Francji operatorzy sieci dostali budżet, by dofinansowywać do 60% przyłącza. Podniosła też rolę instalacji rewersyjnych na połączeniach z sieci dystrybucyjnej do przesyłowej.
Do sieci, pod kątem odbioru i kaloryczności przesyłanego biogazu, nawiązał Aleksander Duch, prezes Polskiego Stowarzyszenie Producentów Biogazu Rolniczego. Wskazał, że rozwiązania tego problemu są dwa: albo obowiązek dla PSG przyjmowania biogazu o kaloryczności 38 MJ, albo możliwość blendingu (czyli zwiększania kaloryczności przez domieszki np. propanu, co jak na razie jest niedozwolone). Dodał też, że ze względu na to, iż „biogazownie nie są samoobsługowym biznesem”, systemy wsparcia powinny być stabilne i zrozumiałe.
Czytaj też: Do 2030 r. w UE powstanie 950 nowych biometanowni. Ile w Polsce?
Koniec warunków przyłączenia
Nie zabrakło głosu Konfederacji Lewiatan (KL). Przemysław Krawczyk, koordynator Grupy Roboczej ds. Biogazu i Biometanu w Radzie OZE KL, przypomniał, że po uzyskaniu decyzji środowiskowej, mamy decyzję o warunkach zabudowy, a potem warunki przyłączenia. – Właściwie dla Polski skończyły się warunki przyłączenia. Źródła biogazowe są związane z konkretną lokalizacją. Inwestor biogazowy nie może szukać miejsca pod budowę tam, gdzie akurat są wolne moce przyłączeniowe – podkreślał. Co więcej, obecnie nie ma możliwości złożenia skutecznego wniosku do programu „Energia dla wsi”, jeśli nie zostanie do niego dołączona decyzja o warunkach przyłączenia do sieci. Jego zdaniem, najlepszym rozwiązaniem byłoby skorzystanie z pewnego rodzaju precedensu. Chodzi o art. 7 ustawy Prawo energetyczne, który rezerwuje moce przyłączeniowe na źródła wiatrowe na morzu na 10 tys. MW. - Tyle mocy przyłączeniowych czeka na nich. Biorąc pod uwagę, że wiatr na morzu był w stanie to sobie zorganizować, stwierdziliśmy, że biogaz też będzie mógł z tego skorzystać. (…) Ważne jest żeby ten element pod to rozwiązanie podpiąć. Jako branża biogazowa nie będziemy łapczywi - w ramach rady OZE konfederacji Lewiatan stwierdziliśmy, że na początek wystarczyłoby 500 MW. To starczy na kilka lat, ale uwolni potencjał, który jest kluczowy, czyli te inwestycje, które mogą skorzystać z programów wsparcia – przedstawiał pomysł Krawczyk. Dodał, że ta swoista rezerwa nie powinna być tworzona globalnie na skalę Polski, ale tam, gdzie operator uzyska pozwolenie na budowę. To miałoby umożliwić uniknięcie rezerwacji mocy tam, gdzie np. trwa jeszcze inwestycja, trwają protesty. Jego zdaniem należy odejść od krytermium pierwszeństwa. – Chcemy by biogazownie miały priorytet uzyskiwania warunków przyłączenia do sieci w kluczowych lokalizacjach – wskazał, dodając, że OSD nie może na szczeblu lokalnym wybierać miksu energetycznego, a KL chciałaby taką możliwość uruchomić. - Operator powinien skorzystać z przepisów unijnych, które są już od kilku lat. Dyrektywa 944/2019 mówi w art. 8, że kraje członkowskie mogą ustalić własne zasady gry. Popełniliśmy błąd patrząc na tylko i wyłącznie jedno kryterium – podkreślił. Sukces rozwoju biogazu uzależnia od tego właśnie rozwiązania, które mogłoby zostać włączone w nowelizację ustawy odległościowej.
Paraliż „Energii dla wsi”
- Od pierwszego lipca br. mamy paraliż systemu taryf – wskazał z kolei Janusz Markowski, ekspert OZE w BNP Bank Paribas Polska. - URE nie wydaje zaświadczeń o możliwości korzystania z systemu taryf, czy to FiP czy to FiT. W polskiej ustawie jest zapis, który czyni takie zaświadczenie bezwartościowym – wskazywał. Dlaczego biogaz się nie rozwija? Jego zdaniem m.in. dlatego, że nie można uzyskać zaświadczenia, które jest podstawą, by w URE podpisać umowy, co z kolei jest niezbędne np. do uzyskania wsparcia z programu „Energia dla Wsi”. - De facto sparaliżowaliśmy działania programu energia dla wsi, czy naprawdę musieliśmy czekać z tym do UD44? To nie jest normalne wsparcie dla rozwoju biogazu – mówił. W kwestii „Energii dla Wsi” dodał też, że powinna zostać przewidziana sytuacja, w której dwóch lub trzech rolników zawiązuje spółkę celową, by wybudować biogazownię. - Jeden dostarcza kurzak, drugi gnojowicę, trzeci ma bydło mięsne i dostarcza obornik. Nie mogą niestety uzyskać takiego wsparcia. Usłyszeliśmy z NFOŚiGW argument o nierównym traktowaniu spółek. Nie wiem czym się różni jeden rolnik (…) od trzech rolników, tworzących spółkę celową – pytał retorycznie, sugerując, że „warto popatrzeć na to, ile podpisano umów w ramach tego programu”.
Wskazał też, że korygowanie taryfy mnożnikiem do ceny referencyjnej jest „chorą sytuacją”, bez realnego uwzględniania LCOE (średni koszt wytworzenia energii).
„Niestety biometanu ma nie być”
- W bardzo rozwiniętych krajach, jak Dania czy Francja zużycie energii na osobnika to 6,7 MWh. U nas to 3,8-4 MWh per capita. Nie ma sensu dyskutować – te kraje są na pewno dużo bardziej rozwinięte. Nie ma więc mowy o wzroście gospodarczym bez energii elektrycznej – podkreślał Marek Pituła, prezes Polskiego Stowarzyszenia Biometanu. Z jego wniosków wynika, że „niestety biometanu ma nie być”. Kto jest przeciw? - W pierwszej fali idą importerzy nośników energii, to kawał kasy. Drudzy? Producenci nawozów azotowych – wskazał, podając, że odkąd prowadzi gospodarstwo rolne (ponad dekadę) nie kupił ani kilograma nawozu mineralnego. Nie omieszkał wspomnieć, że to producenci nawozów „w dużej mierze importują ruski gaz”. Pozostałe problemy, także te związane z kalorycznością czy opłacalnością (tu nawiązał do tzw. błękitnych certyfikatów), w jego opinii da się rozwiązać, wykorzystując dostępną wiedzę. - Ten sektor musi się sprząc z rolnictwem. Jest ono w bardzo trudnym momencie. (…) Konsumenta interesuje jaki jest ślad węglowy. Pierwszy wygra producent mleka „z zieloną kropką” – wskazywał. Zaznaczył, że dziś w niektórych przypadkach mamy ślad węglowy niższy niż Niemcy i Holandia, ze względu na przenawożenie tamtejszych gruntów. – Eksport polskiej żywności to 50 mld zł. Co będziemy eksportować, jeśli nie to? – pytał. Dodał, że jednym z istotnych elementów będzie ustalenie odpowiedniej ceny referencyjnej dla instalacji biometanu. - Jeśli będzie (ona wynosić - przyp. red.) poniżej 120 euro to rynek nie odpali. Może być też jeszcze inne rozwiązanie: w tym roku się ich nie ogłosi, tylko za rok – skwitował.
Czytaj też: [Wywiad z M. Pitułą] Szóstka dla biometanu
American… pragmatism
O podsumowanie debaty poproszono Jakuba Safjańskiego z Konfederacji Lewiatan, który odwołał się do filozofii prgamatyzmu, leżącej u podwalin amerykańskich sukcesów gospodarczych. - Mamy deficyt zdrowego, amerykańskiego pragmatyzmu - wyznaczania i realizowania konkretnego celu, ze znalezieniem na niego środków – podkreślał. Dodał, że jeśli się nie udaje, należy poddać sytucaję ewaluacji, a potem ja poprawić. Przywołał miażdżące statystyki ponad 1,5 tys. biometanowni w Europie, w tym np. 130 biometanowni we Włoszech i 10 w Czechach. Podkreślił, że polskie „zero” dzieje się ze szkodą dla krajowej gospodarki. Wyliczał wchodzące w jej zakres sektory, które potrzebują biometanu, by obniżyć swój ślad węglowy. Na czele padł sektor rolno-spożywczy, ale nie tylko. – Także nasze hity eksportowe, procesy grzewcze, ogrzewanie hali, stopy aluminium, materiały budowlane, ceramika, ciepłownictwo, potrzebują narzędzi do tego, by się zdekarbonizować, nawet przemysł kosmetyczny. Być może krem do golenia będzie powstawał przy użyciu pary z biogazowni – wymieniał. Odwołał się również do KPEiK-u. 32,6% zużycia OZE w 2030 r., a w 2040 r. prawie 70% energii z odnawialnych źródeł. Przyglądając się głębiej mocom, widać, że na fotowoltaikę i energetykę wiatrową przypaść ma 90 GW mocy zainstalowanej, po ok. 45 GW. Natomiast jedynie 1,6 GW ma biomasa, biogaz i biometan razem wzięte. – Zdekonstruujmy, co się pod tym kryje. Obecnie mamy 1,3 GW w biomasie, a dążymy do 1,6 GQ? Jeśli wartość ma zrobić biogaz, mamy dołożyć tylko 300 MW, czyli 300 biogazowni? Myślę, że to nie są ambitne plany – podkreślił, dodając, że ważne jest to, iż projekt jeszcze jest poddawany dyskusji i sugestiom branżowym. – Przedsiębiorcy, polska gospodarka potrzebuje biogazu i biometanu. (…) To czego obawia się odbiorca i przedsiębiorca, to tzw. luka systemowa – podkreślił.
Czytaj też: Biogaz i biometan w Polsce 2024. Publikacja Teraz Środowisko

Redaktor naczelna, sozolog