
Po przyjęciu przez Unię Europejską historycznego prawa o odbudowie przyrody – oraz po wszystkich zwrotach akcji i chwilach niepewności, które poprzedziły ten moment – państwa członkowskie otrzymały dwa lata na opracowanie i przedstawienie Komisji Europejskiej konkretnych dokumentów, w których przedstawią koncepcję wdrażania określonych działań na rzecz odtwarzania i poprawy kondycji ekosystemów. Tzw. krajowe plany odbudowy zasobów przyrodniczych muszą być złożone do 1 września 2026 r., a ich przedmiotowy zakres powinien sięgać 2050 r. wraz z celami pośrednimi. Ministerstwo Klimatu i Środowiska (MKiŚ) ogłosiło rozpoczęcie prac nad dokumentem w listopadzie ub.r.; jak w wywiadzie dla Teraz Środowisko mówił Paweł Jaworski, dyrektor Departamentu Adaptacji do Zmian Klimatu i Polityki Miejskiej w resorcie, dokument będzie powstawał równolegle z Krajową strategią adaptacji do zmiany klimatu. O przygotowaniu planu oraz rozmaitych zagadnieniach wiążących się z realizacją celów Nature Restoration Law (NRL)(1) rozmawiano 14 stycznia br. na konferencji w Warszawie, zorganizowanej przez Koalicję 10% - porozumienie organizacji społecznych działających na rzecz objęcia 10% obszaru UE ochroną ścisłą.
Czytaj też: Adaptacja do zmiany klimatu dzięki Nature Restoration Law? NGOs mówią o krajowym planie odbudowy
Założenia bez precedensu
- Gdzieś w naszych głowach tkwi wizja dobrze działającego świata; ekosystemów, które są przewidywalne, stabilne i nie rozsypują się na naszych oczach, które możemy użytkować, nie niszcząc ich – wracając do praprzyczyn potrzeby przyjęcia aktu prawnego nt. odbudowy przyrody mówił Paweł Pawlaczyk z Klubu Przyrodników (przywołajmy w tle dane mówiące m.in. o złej lub niezadowalającej kondycji ponad 80% europejskich siedlisk, złym stanie 70% gleb czy spadku populacji ryb i płazów o 60% w ciągu ostatnich 10 lat). Przełomowy charakter NRL zdaniem społecznika polega na wyjściu poza cel ochrony różnorodności biologicznej (czy też zarządzania nią), który cechował dotychczasowe dokumenty strategiczne, takie jak unijna strategia na rzecz bioróżnorodności do 2030 r. NRL wykracza poza indykatywną formułę strategii i przyjmując postać wiążącego – a więc skuteczniejszego - rozporządzenia; na tym jednak nie koniec. – To, co naprawdę mocne w NRL, to akcent nie tylko na różnorodność biologiczną, oraz pojęcia gatunków i siedlisk, ale także na pewną funkcjonalność ekosystemów; funkcje związane z zapylaczami, wiązaniem węgla i łagodzeniem zmiany klimatu w przypadku torfowisk i gleb, funkcjonowaniem rzek oraz miejskiej przestrzeni zielonej – wymieniał prelegent. NRL wyróżnia się powszechnością zastosowania, które nie ogranicza się do (praktycznie nieobecnych w treści rozporządzenia) obszarów chronionych, a zamiast podejścia bioróżnorodnościowego, stawia na myślenie ekosystemowe; jak ocenił Pawlaczyk, są to założenia bez precedensu.
Przeszkoda dla złych inwestycji
NRL w ocenie przedstawiciela Klubu Przyrodników wymusi uzupełnianie luk w wiedzy dotyczącej np. stanu oraz liczebności poszczególnych siedlisk, terenów zielonych w miastach czy barier na rzekach; powrócił również do obligatoryjności jako atutu rozporządzenia.– Mit o potrzebie zachowania dobrowolności w odbudowywaniu przyrody nieuchronnie doprowadziłby do fiaska – dodał, odwołując się do słów premiera Tuska, który, w ramach uzasadnienia odmowy poparcia dla przyjęcia Nature Restoration Law, mówił o alternatywie w postaci dobrowolnych działań podejmowanych „tam, gdzie będzie na to zgoda, ochota i pieniądze”. – Ogólnoeuropejski przymus ma służyć zmobilizowaniu państw do zapewnienia tych trzech czynników; przyroda nie może czekać na ich przypadkowy zbieg – kontynuował Pawlaczyk. Analiza „faktów i mitów” wobec NRL doprowadziła eksperta do wniosku o stosunkowo mało wygórowanych i nieszkodliwych dla rolników celach dotyczących ponownego uwodnienia torfowisk, ale i do częściowego potwierdzenia przekonania o paraliżującym wpływie rozporządzenia na podejmowane inwestycje. – Dobrze wdrożony NRL będzie stanowił pewne utrudnienie; nie każdy pomysł działania ingerującego w środowisko będzie mógł być zrealizowany. Skala pomysłów niemożliwych do wykonania powinna okazać się szersza niż obecnie. Każda ocena oddziaływania na środowisko powinna uwzględniać cele rozporządzenia – stwierdził prelegent. Jak uzupełnił, to samo dotyczy Planów utrzymania wód czy Planów utrzymania lasu, a więc dokumentów regulujących postępowanie z obszarami, które są objęte wskaźnikami NRL.
Czytaj też: Plany Urządzenia Lasu również dla ludzi? Ruszają konsultacje nowelizacji ustawy
Ocena Komisji do marca 2027 r.
Pomimo wiążącego charakteru, rozporządzenie dopuszcza elastyczność we wdrażaniu zapisów. Państwa członkowskie mogą wybrać konkretne wskaźniki, które zostaną potraktowane priorytetowo; polem do określenia własnej ścieżki są właśnie Krajowe plany odbudowy zasobów przyrodniczych, z zakresem ujętym w art. 14 i 15 NRL. Plany, jak mówił Piotr Kropiński, zastępca dyrektora Departamentu Ochrony Przyrody w MKiŚ, powinny powstawać we współpracy z lokalnymi społecznościami i zapewniać efekt synergii na poziomie celów przyrodniczych, łącząc np. odbudowę ekosystemów rolniczych z odbudową populacji zapylaczy. – Plan nie będzie dokumentem normatywnym, ale zostanie przyjęty przez rząd w formule uchwały rady ministrów jako dokument strategiczny. Powołaliśmy w ministerstwie międzyresortowy zespół z udziałem podległych instytucji i podzieliliśmy zadania związane z odbudową poszczególnych ekosystemów – opowiadał przedstawiciel ministerstwa. Nad różnymi elementami planu będą pracować siedem konkretnych grup roboczych, przypisane do określonych typów ekosystemów; poza MKiŚ, za grupy związane z ekosystemami rzecznymi i morskimi będzie odpowiadać Ministerstwo Infrastruktury, natomiast za grupę dotyczącą ekosystemów rolniczych - Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi. Koordynacją i podejmowaniem kluczowych decyzji zajmie się Departament Ochrony Przyrody w MKiŚ, a całość wesprze Instytut Ochrony Środowiska – Państwowy Instytut Badawczy.
Zespół odpowiedzialny za wypracowanie planu ma spotykać się co najmniej raz na pół roku, w pierwszym kwartale br. mają też ruszyć konsultacje społeczne i resortowe. – NRL cieszy się dużym poparciem, ale diabeł tkwi w szczegółach; przy realizacji poszczególnych elementów odbudowy ekosystemów z pewnością spotkamy się z zarzutami, że pewne działania idą zbyt daleko. Musimy komunikować nasze prace na bieżąco – wyjaśniał Kropiński. Plan zostanie zweryfikowany pod kątem wyników konsultacji, a prace analityczne ocenią systemowe i legislacyjne blokady wdrażania planu. Po złożeniu pierwszej wersji dokumentu w Komisji Europejskiej (przypomnijmy – wyznaczony termin to 1 września 2026 r.) główny unijny organ wykonawczy wyda swoją ocenę do 1 marca 2027 r., po czym 1 września tego samego roku Polska przedstawi plan w ostatecznym kształcie. Na lata 2032 i 2042 przewidziano rewizję planów. Co, poza odpowiedzią na ewentualne obawy i wątpliwości, będzie wymagało największego wysiłku? Piotr Kropiński mówił w tym kontekście o krótkim czasie i wyzwaniach poznawczych. – Musimy już w tej chwili określić, które zasoby przyrodnicze są zdegradowane i wymagają odbudowy; ta wiedza na poziomie ministerstwa nie zawsze jest zebrana. Wynika to przede wszystkim z tego, że monitoring przyrodniczy obejmował do tej pory przede wszystkim obszary Natura 2000, a to niejedyne ekosystemy, które wymagają odbudowy – mówił.
Szybkie efekty na rzekach
Podczas konferencji rozmawiano też o rekomendacjach dotyczących odbudowy poszczególnych ekosystemów, wśród nich rzek. Dr Alicja Pawelec-Olesińska z Fundacji WWF Polska przypomniała o celu odbudowy różnorodnych biologicznie i odpornych ekosystemów wu słodkowodnych, omówiła też dane świadczące o złym stanie wód w Polsce, utrzymującej się od lat suszy, a także samorządowych ograniczeniach i apelach do mieszkańców nt. poboru wody wodociągowej; 10 czerwca 2024 r. występowały one w 118 gminach. Ograniczaniu ryzyka susz, a także powodzi, ale i poprawie bezpieczeństwa żywnościowego zależnego m.in. od kondycji wód powierzchniowych, ma służyć renaturyzacja rzek zgodna z przyjętą w NRL definicją rzeki swobodnie płynącej (ang. free-flowing river); takiej, której wzdłużna, poprzeczna i pionowa łączność nie jest utrudniona przez sztuczne bariery. W ramach planów państwa członkowskie mają sporządzić wykaz tych barier oraz zidentyfikować te z nich, które należy usunąć w celu osiągnięcia wskaźnika co najmniej 25 tys. km rzek o swobodnym przepływie w UE do 2030 r.
Czytaj też: Jak odtworzyć 25 tys. km swobodnie płynących rzek? Potrzeba trzech wymiarów łączności
– Oficjalne dane Wód Polskich mówią o ok. 18 tys. sztucznych barier na rzekach w Polsce, wiele z nich jest jednak niezmapowanych – mówiła Pawelec-Olesińska, powołując się na dane z badań prowadzonych w całej Europie według których liczba barier w naszym kraju ma wynosić 80 tys. Koszty ich usuwania mogą być niskie, a same prace realizowane lokalnie przy udziale organizacji społecznych; przykładem udanego, miejscowego i niedrogiego działania, jaki przywołała przedstawicielka WWF było udrożnienie rzeki Jemielnicy, dopływu Odry, gdzie udrożnienie betonowego progu kosztowało 150 tys. zł i poskutkowało otworzeniem ponad 20 km rzek dla migracji organizmów wodnych. – Efekty mogą być niemal natychmiastowe, także dla różnorodności biologicznej (…) Organizacje pozarządowe mogą być partnerami dla samorządów w udrażnianiu rzek, Wody Polskie nie są zostawione same sobie. Wykonaliśmy już ogrom pracy, a w 2020 r. Wody wydały świetny podręcznik renaturyzacji wód. Wskazówki w nim zawarte, a także Krajowy plan renaturyzacji wód, mogą nam pomóc w realizacji celów NRL. Nie zaczynamy od zera – podsumowała Pawelec-Olesińska.
Czytaj też: Monitoring dla wszystkich. Każdy może zadbać o jakość wód
Kolejne wnioski nt. wdrażania Nature Restoration Law, jakie poruszono podczas konferencji, omówimy w następnym artykule.

Dziennikarz