Dyrektor ds. innowacji i inwestycji w ENERIS
Teraz Środowisko: Dlaczego konwergencja w ochronie środowiska jest tak potrzebna? Co dokładnie w tym kontekście oznacza?
Grzegorz Maj: Rozwój techniki zapoczątkowany rewolucją industrialną w XVIII wieku wywołał zapotrzebowanie na coraz dalej postępującą specjalizację. Początkowo dotyczyło to dużych obszarów dziedzin jak mechanika, elektryka czy chemia, jednak z czasem specjalizacja obejmowała coraz węższe zagadnienia. Obecnie choćby materiałoznawstwo dzieli się na dziesiątki, jeśli nie setki odrębnych pól kompetencyjnych: metale lekkie, kompozyty, włókna węglowe, tworzywa, szkło – każde z nich to oddzielne pole nauki i biznesu.
Jednak dopiero integracja i kojarzenie specjalizacji przynosi fantastyczne efekty w postaci przełomowych wynalazków – technologicznych dzieł sztuki. Nowoczesne auta i samoloty czy smartfony są tego doskonałym przykładem.
A jak wygląda innowacja i konwergencja w ochronie środowiska? Tutaj mamy przecież do czynienia ze współzależnością legislacji, techniki i ekonomii, dużymi inwestycjami i złożonymi procesami technologicznymi. To jest dziedzina, w której w szczególny sposób specjalizacja powinna ustępować integracji – właśnie konwergencji. Tymczasem w Polsce wciąż obserwujemy brak koordynacji i logicznej współpracy.
TŚ: Z jakimi wyzwaniami w zarządzaniu środowiskiem konwergencja pozwoliłaby się uporać?
GM: Formuła standardowego podejścia inżynierskiego w ochronie środowiska to za mało. Potrzebne jest szersze spojrzenie uwzględniające wiele dziedzin – od prawa, przez komunikację społeczną i edukację po ekonomię i inżynierię finansową. Również punktowe podejście typu: „problem odpadów komunalnych”, „problem osadów pościekowych”, „problem biomasy” jest już przeżytkiem.
Przed nami stoją wyzwania związane z „gospodarką surowcami”, „bezpieczeństwem energetycznym” czy „niską emisją”. Póki co jednak obserwujemy działania wyizolowane: wodociągi inwestują w monospalarnie osadów, zakłady gospodarki odpadami budują monospalarnie odpadów komunalnych, a miejskie zakłady ciepłownicze planują modernizacje swoich węglowych źródeł, nie zwracając uwagi na potencjał odpadów czy biomasy. To dlatego korzyści jest wciąż tak niewiele.
TŚ: W jakich obszarach ochrony środowiska konwergencja jest najbardziej potrzebna?
GM: Znakomita większość samorządów, z którymi prowadzimy dyskusje, rozumie potrzebę konwergencji. To, czego im brakuje, to odpowiednie rozwiązania prawne, sprawdzone metody finansowania czy obiekty referencyjne zrealizowane w nowoczesnym modelu.
Problemem nie jest technologia czy doświadczenie wykonawców, ale właśnie legislacja będąca kilka kroków za potrzebami i możliwościami nowoczesnego społeczeństwa. Mówiąc w skrócie – konwergencja w ochronie środowiska polega na wzmacnianiu korzyści, jest niezbędna do uchwycenia szerszego obrazu oraz zrozumienia powiązań i zależności.
TŚ: Które powiązania w sektorze powinny zostać wzmocnione, a które już skutecznie funkcjonują?
GM: Jedną z wielkich korzyści przystąpienia Polski do Unii Europejskiej jest dostęp do technologii, wiedzy i funduszy. W tej chwili nic nie stoi na przeszkodzie, żeby w Polsce powstawały instalacje o takim samym zaawansowaniu technologicznym, co w Szwecji, Niemczech czy Francji. Co więcej – takie instalacje powstają, a wyposażenie czy rozwiązania są powodem dumy projektantów, inżynierów i inwestorów, choć nierzadko przy ich programowaniu brakuje zintegrowanego i kompleksowego podejścia.
W naszym rozumieniu głównym problemem jest kwestia niedostosowania i braku stabilności prawa. Brakuje klarownych i długofalowych zasad dla biznesu i samorządów. Przykładem niech będą wieloletnie dyskusje polityków nad ustawą o odnawialnych źródłach energii, które nie pozwalały racjonalnym inwestorom na rozwijanie projektów. Niezbędna jest faktyczna kontrola nad przestrzeganiem przepisów i likwidacja szarej strefy, która ewidentnie psuje rynek zagospodarowania odpadów komunalnych. Celem nie powinno być wypełnianie wymaganych „formularzy” tylko rzeczywiste działania na rzecz ochrony środowiska, takie jak efektywny odzysk surowcowy i energetyczny, radykalna redukcja objętości składowanych odpadów czy obniżanie emisji zanieczyszczeń do powietrza. Skoro dążymy do celów wyznaczonych nam przez UE i korzystamy z finansowania UE, to inwestycje wymagają stabilnego i dostosowanego systemu prawnego.
TŚ: Jakie elementy / uczestnicy rynku najbardziej blokują współpracę w ochronie środowiska, dążąc bardziej do rozwijania specjalizacji niż do zacieśniania współpracy?
GM: Przypomnę, że jeszcze 20 lat temu wiodący producenci telefonów komórkowych przekonywali nas, że najlepsze rozwiązanie to jedno urządzenie – telefon, ewentualnie z dodatkowym budzikiem. Takich firm już nie ma, nie liczą się w globalnym zestawieniu. Wygrali ci, którzy do sprawy podeszli inaczej – uwzględniając, czy wręcz tworząc potrzeby konsumentów i wykorzystując technologie służące cyfryzacji i kompresji zawartości. To samo czeka nas na polu ochrony środowiska.
Brak realnego współdziałania głównych obszarów techniki i gospodarki generuje dużo kosztów przy niskim efekcie. Jeżeli legislacja nie nadąża za rozwojem społecznym i technicznym, samorządy i biznes nie współpracują ze sobą, a dodatkowo brakuje efektywnych narzędzi finansowania inwestycji – to nie może być mowy o globalnej efektywności oraz mądrym podejściu do ochrony środowiska.
Już teraz mogę prognozować kilkunastoprocentowe oszczędności wynikające z optymalizacji procesów projektowych, inwestycyjnych czy pozyskiwania energii ze źródeł antropogenicznych. Najbliższe lata pokażą nam, jak wiele można oszczędzić - lub patrząc z innej perspektywy – jak wiele obecnie tracimy.
Rozmawiała Ewa SzekalskaDziennikarz