Robots
Cookies

Ustawienia cookies

Strona Teraz Środowisko wykorzystuje cookies. Część z nich jest niezbędna do funkcjonowania strony. Inne służą poprawianiu jakości naszych usług.
Więcej  ›
01.08.2025 01 sierpnia 2025
Mając za sobą 10 lat tworzenia autorskich treści o ochronie środowiska, Teraz-Środowisko szuka nabywcy. W celu uzyskania wszelkich informacji prosimy o kontakt z administracją strony.

Bezpieczeństwo żywnościowe na ołtarzu geopolityki? Rolnictwo a umowa UE – Mercosur

Norm środowiskowych i klimatycznych w rolnictwie nie powinni przestrzegać tylko europejscy producenci – w kontekście umowy o wolnym handlu z blokiem Mercosur mówi prof. Zbigniew Karaczun, sozolog i ekspert Koalicji Klimatycznej. W grze jest także przyszłość Amazonii i ryzyko wzrostu wylesiania.

   Powrót       16 grudnia 2024       Zrównoważony rozwój   
prof. Zbigniew Karaczun
sozolog, ekspert Koalicji Klimatycznej

Teraz Środowisko: Sprzeciw wobec umowy o wolnym handlu między UE a państwami Mercosur (Argentyną, Brazylią, Boliwią, Paragwajem i Urugwajem) wybrzmiewał podczas rolniczych protestów już zimą i wiosną br. Czego, w kontekście sfinalizowania prac nad traktatem, obawiają się europejscy i polscy rolnicy?

Zbigniew Karaczun: Obawy rolników wynikają przede wszystkim z tego, że wymogi agrotechniczne - ale przede wszystkim środowiskowe - które muszą spełniać europejscy (a więc i polscy) producenci rolni, są znacznie silniejsze i bardziej restrykcyjne niż w państwach Mercosur. Rolnicy boją się napływu żywności produkowanej bez tych wymogów - obejmujących m.in. ograniczenie stosowania pewnych pestycydów czy przestrzeganie dobrostanu zwierząt - i dzięki temu bardziej konkurencyjnej. Europejski rynek miałby zostać zalany tańszymi towarami, co stanowi zagrożenie zwłaszcza dla małych i średnich producentów.

TŚ: Jakie sektory produkcji rolnej są na to najbardziej narażone?

ZK: Ameryka Południowa, zwłaszcza Argentyna, jest np. gigantem pod względem produkcji wołowiny, rozwijając własne rzeźne rasy bydła, które są hodowane w całorocznym chowie pastwiskowym. Nakłady inwestycyjne na utrzymanie tych zwierząt są zwykle znacznie mniejsze niż w Europie. Producenci utrzymujący stada bydła w wysokim dobrostanie funkcjonują co prawda także w Polsce, dochodzi do tego jednak kwestia kosztów pracy. Konkurencji obawia się także rynek zbóż – soi czy kukurydzy - wytwarzanych w wielkoobszarowej, intensywnej produkcji. Producenci z Mercosuru mogą stosować znacznie większe dawki nawozowe niż ich odpowiednicy w Europie, których obowiązują ograniczenia dotyczące np. limitu 175 kg azotu w czystym składniku na hektar. Największe znaczenie ma jednak produkcja zwierzęca, w tym jej kluczowy element, czyli produkcja wołowiny.

TŚ: Jak luźniejsze wymogi mogą przełożyć się na jakość żywności i konsekwencje zdrowotne dla konsumentów?

ZK: Importowana żywność może być bardziej niepewna i o niższych standardach. Poza pestycydami, ograniczenia obowiązujące w Europie dotyczą np. stosowania antybiotyków – nawet wtedy, kiedy nie jesteśmy do końca pewni ich skutków zdrowotnych i tego czy wpływ, jaki wywierają, jest z pewnością negatywny czy tylko potencjalnie negatywny. Uznajemy jednak, że bezpieczeństwo konsumentów jest wartością nadrzędną. W Ameryce Południowej nie ma takiego podejścia. Można obawiać się również efektywności i skuteczności tamtejszych służb kontrolnych, zwłaszcza przy rosnącej skali importu do Europy.

Teoretycznie, jako UE zobowiązaliśmy się do zaprzestania importu produktów rolnych pozyskiwanych z terenów wylesianych; nie mamy jednak pewności, czy wielcy producenci nie będą uzyskiwali certyfikatów pokazujących, że dany obszar od dawna był rolniczy, przy jednoczesnej kontynuacji wylesiania. Warto zdać sobie sprawę, że bezpieczeństwo żywnościowe oraz bezpieczeństwo rolników zostały złożone w ofierze geopolityce. Umowa z Mercosur stanowi także próbę ograniczenia wpływów Chin w Ameryce Południowej, które agresywnie umacniają swoją obecność w tej części świata. Zawierając traktat, Europa chce zatrzymać przy sobie kartę przetargową i pokazać, że jest dużym rynkiem zbytu, który może zostać odcięty przy zbyt bliskich związkach z Chinami. Porozumienie, o którym rozmawiamy, wpisuje się więc w szerszą układankę.

TŚ: Zgodnie z zapowiedziami Luli, prezydenta Brazylii, wycinka lasów deszczowych w Amazonii ma ustać do 2030 r. Poziom wylesiania w regionie w latach 2022-2023 spadł o połowę. Jak nowe rynki zbytu dla agrobiznesu mogą wpłynąć na dotykającą Amazonię presję inwestycyjną?

ZK: Wierzę w intencje prezydenta Luli, a osiągnięcia związane z ograniczeniem wycinki są spektakularne. Jestem więc w miarę spokojny o politykę Brazylii, przynajmniej dopóki Lula jest prezydentem tego państwa. Musimy jednak pamiętać, że lasy tropikalne występują także w innych krajach Mercosur, którym może zabraknąć tej determinacji i źródeł przewagi konkurencyjnej będą poszukiwać m.in. w niszczeniu przyrody. Jako UE potrzebujemy politycznej woli do przestrzegania istniejących przepisów. Dzisiejsze technologie pozwalają bardzo łatwo sprawdzić czy wylesianie postępuje; a jeśli postępuje, powiązać te procesy z rosnącym napływem żywności – nawet jeśli dany rząd deklaruje, że nie przekształca terenów leśnych na nowe pastwiska czy uprawy. Pytanie, czy w coraz bardziej odchodzącej od ideałów ochrony środowiska Europie, ta wola polityczna zostanie utrzymana.

TŚ: Co do woli politycznej - ogłaszając finalizację prac nad traktatem, Ursula von der Leyen mówiła m.in. o zgodności z celami Porozumienia paryskiego oraz z przeciwdziałaniem wylesianiu. Jakie bezpieczniki może zawierać umowa i jak ocenia Pan ich potencjalną skuteczność?

ZK: To trudne pytanie - Brazylia w tej chwili ma ambitniejsze cele klimatyczne niż Unia Europejska, planując 63% redukcji emisji gazów cieplarnianych do 2035 roku wobec 55% w 2030, co zakłada UE. Lula zdaje się poważnie podchodzić do polityki ochrony środowiska, traktując ją także jako element sprawiedliwości społecznej dotyczącej również ludności rdzennej. W Argentynie prezydentem jest jednak mocno ekscentryczny, skrajnie wolnorynkowy Javier Millei, podobnie jak Donald Trump będący też denialistą klimatycznym. Nie spodziewam się po nim wprowadzania jakichkolwiek restrykcji i prób ich egzekwowania od argentyńskich producentów w obszarze ochrony klimatu i środowiska.

Rozumiem, że umowa z Mercosur jest istotna z geopolitycznego punktu widzenia, a przynajmniej w krótkoterminowej perspektywie przyniesie pewne korzyści również dla konsumentów. Obawiam się, że stanie się jednak przy tym narzędziem, które będzie wspierało dalszą niekorzystną transformację rolnictwa, prowadząc do upadku kolejnych niewielkich, rodzinnych gospodarstw rolnych i promując powstawanie wielkich konglomeratów produkujących żywność. Europa będzie dalej zmierzać w stronę rolnictwa przemysłowego zamiast zrównoważonego. Gdy na rynku znajdzie się więcej żywności, a jego konkurencyjność się zwiększy, bazujący na zwężających się marżach producenci będą szukać oszczędności oraz dodatkowych dochodów przez koncentrację produkcji, jej intensyfikację oraz odchodzenie od wymogów ochrony środowiska.

TŚ: Unijna strategia „Od pola do stołu” zakłada 25% udziału upraw ekologicznych w europejskim rolnictwie do 2030 r. Jak umowa z Mercosur może wpłynąć na możliwość realizacji tych celów? Czy są one zagrożone?

ZK: I tak, i nie. W dużym stopniu zależy to od sytuacji ekonomicznej Europy. Mamy wyraźny, niepokojący trend ubożenia naszego kontynentu – zanikania klasy średniej i wzrostu liczebności prekariatu (osób zatrudnionych na niestabilnych, często tymczasowych warunkach i pozbawionych m.in. zabezpieczeń społecznych – przyp. red.). W związku z tymi procesami kurczy się baza ludności gotowej zapłacić więcej za dobrą jakościowo, ekologiczną żywność, która jest pozbawiona antybiotyków czy pestycydów. Jeśli trend ubożenia oraz pogłębiających się różnic dochodowych się utrzyma, pogłębią się zagrożenia również dla europejskiego rolnictwa. Może ono bowiem i powinno się bronić jakością; żywność może być trochę droższa, ale spełniająca wysokie standardy, które gwarantują również mniejszy wpływ na środowisko. Odwoływanie się do związanych z tym wartości, jakie są podzielane przez wielu Europejczyków, zawsze było nadzieją na przewagę konkurencyjną żywności produkowanej w UE.

TŚ: Europa nie jest jednomyślna co do umowy z Mercosur – sprzeciw wobec umowy wprost zapowiedziała Francja, podobne stanowisko zajmuje Polska, mówi się również m.in. o Włoszech. Za traktatem opowiadają się natomiast Niemcy. Z czego wynikają te różnice?

ZK: Myślę, że Niemcy dokonują pewnej kalkulacji. To w dalszym ciągu kraj bardzo mocno uprzemysłowiony, który nie wypchnął znacznej części swojej produkcji poza Europę, co zrobili np. Brytyjczycy. Udział rolnictwa w niemieckim dochodzie narodowym wynosi mniej niż 3%; gotowe płody rolne z Ameryki Południowej mogą być przetwarzane na miejscu, prowadząc do wartości dodanej i dalszego reeksportu przetworzonej żywności. Natomiast Francja to państwo, w którym rolnictwo nadal jest potęgą – bardzo istotnym politycznie i społecznie sektorem. Podobne czynniki dotyczą Polski, choć udział rolnictwa w naszym PKB jest niewielki, a za nadwyżkę eksportową odpowiada przemysł przetwórczy. Ze względu na społeczno-polityczne znaczenie rolnictwa, nie możemy jednak pozwolić sobie na czysto księgowe podejście, które występuje w Niemczech. Włochy z kolei przeżywają „szekspirowskie” wahania; rolnictwo to ważna branża również dla nich, mają jednak też duży przemysł motoryzacyjny, który mógłby skorzystać na wolnym handlu.

TŚ: 10 grudnia br. Komisja Europejska ogłosiła propozycję zmian w rozporządzeniu ustanawiającym wspólną organizację rynku produktów rolnych(1). Jak w kontekście umowy z Mercosur interpretować zapowiadane środki, w tym wprowadzenie definicji krótkiego łańcucha dostaw czy wzmocnienie organizacji producenckich?

ZK: Komisja widzi, że od protestów na początku tego roku rolnictwo stało się języczkiem u wagi, szuka więc rozwiązań. Zapowiadane działania są, co do zasady, słuszne - niezależnie od tego czy umowa zostanie ostatecznie przyjęta czy nie. Wzmacnianie pozycji rolników w łańcuchu dostaw jest niezbędne. Od 100 lat udział rolników w dochodach z całego łańcucha produkcji żywności spada. Amerykańskie badania wykazują, że w 2023 r. wynosił on niecałe 15 centów z każdego dolara wytworzonej żywności. Tam, gdzie istnieje sprzedaż bezpośrednia - np. na rynku surowych warzyw czy owoców - ten udział jest trochę wyższy, zasadniczo pozostaje jednak bardzo niski. Rolnicy tak naprawdę nie mają już w zasadzie żadnego manewru na rzecz większej konkurencyjności; działają na bardzo niskich marżach i na bardzo niepewnym rynku. Bardzo silnie uderzają w nich skutki zmiany klimatu. Dość powiedzieć, że z powodu suszy dochody rolników w Polsce są mniej więcej o 20% niższe niż gdyby tej suszy nie było; przede wszystkim na terenach ze słabymi glebami, a to jest 60-70% powierzchni naszego kraju. Obciążanie rolników dodatkowymi wymogami i przenoszenie na nich kosztów pewnych decyzji politycznych niekoniecznie jest najlepszym rozwiązaniem. Potrzeba narzędzi, które umożliwią podtrzymanie europejskiej produkcji; w całej Europie spada liczba gospodarstw rolnych, zwłaszcza średnich i małych. Szczególnie średnie, rodzinne gospodarstwa, były zawsze podstawą tradycji wiejskiej, ale stanowią też podstawę bezpieczeństwa żywnościowego. Są lokalne i w przypadku jakichkolwiek poważnych konfliktów (w tym zbrojnych) czy zakłóceń linii dostaw mają do odegrania kluczową rolę. Budowanie bezpieczeństwa w oparciu o długie łańcuchy i sprowadzanie żywności z Brazylii, w wyniku czego upadną rodzinne gospodarstwa w Europie, nie jest dobrą drogą.

TŚ: O umowie z Mercosur jednym głosem z rolnikami mówią m.in. organizacje walczące o dobrostan zwierząt – dochodzi więc do sojuszu sił, które w wielu sprawach mają zupełnie sprzeczne stanowiska.

ZK: Wspólnym celem jest bezpieczeństwo żywnościowe. Nie możemy żądać, żeby tylko europejscy producenci przestrzegali norm ochrony środowiska, klimatu i dobrostanu zwierząt. Jako organizacje pozarządowe i aktywiści klimatyczni musimy patrzeć szeroko, tak żeby „przy okazji” nie zabić europejskiego rolnictwa i nie pozbawić dużej części społeczeństwa możliwości pracy. Kiedy produkcja przeniesie się w inne regiony świata, będzie odbywać się w sposób znacznie gorzej oddziałujący na środowisko, klimat czy dobrostan zwierząt niż u nas. Widzę wspólny interes organizacji ekologicznych, ekspertów zajmujących się związkami między rolnictwem ze środowiskiem I samych rolników. Warto budować takie sojusze i przekonywać polityków, że przy zawieraniu dużych umów handlowych musimy być ostrożniejsi.

Szymon Majewski: Dziennikarz

Przypisy

1/ Więcej:
https://ec.europa.eu/commission/presscorner/detail/en/ip_24_6321

Polecamy inne artykuły o podobnej tematyce:

Mokradła dla naszej wspólnej przyszłości. Światowy Dzień Mokradeł 2025 (31 stycznia 2025)Jeść mniej mięsa. Argumenty środowiskowe i zdrowotne (22 stycznia 2025)Przyroda jako polisa ubezpieczeniowa. Szanse i pułapki we wdrażaniu Nature Restoration Law (22 stycznia 2025)Wdrażanie Nature Restoration Law – cz. 2. Reforma gospodarki leśnej i mądre wydatkowanie środków (17 stycznia 2025)Środki z KPO na gospodarkę wodną (27 grudnia 2024)
©Teraz Środowisko - Wszystkie prawa zastrzeżone.
Kopiowanie i publikacja tekstów, zdjęć, infografik i innych elementów strony bez zgody Wydawcy są zabronione.
▲  Do góry strony