Robots
Cookies

Ustawienia cookies

Strona Teraz Środowisko wykorzystuje cookies. Część z nich jest niezbędna do funkcjonowania strony. Inne służą poprawianiu jakości naszych usług.
Więcej  ›
26.04.2024 26 kwietnia 2024

W Światowy Dzień Walki z Pustynnieniem i Suszą - policz swój ślad wodny

Ziemia staje się szklarnią, a trend wzrostu średniej temperatury na kuli ziemskiej jest stały. Nie jest przesadą rozpatrywanie tych kwestii w kategorii życia lub śmierci. Zacznijmy od dostępności zasobów wodnych. Czym jest ślad wodny i woda wirtualna wyjaśnia dr Jarosław Suchożebrski z UW.

   Powrót       17 czerwca 2021       Ryzyko środowiskowe   
dr Jarosław Suchożebrski
Hydrolog, adiunkt w Katedrze Geografii Fizycznej, Uniwersytet Warszawski

Teraz Środowisko (TŚ): Temat zmian klimatu, w tym wzmagającej się intensywności i częstotliwości zjawisk ekstremalnych takich jak susze i powodzie nie jest już domeną wąskiego grona naukowców. Temat zagościł pod strzechy, ale sceptyków wciąż jest wielu. Czy rzeczywiście sami sobie sprowadziliśmy na głowę aberracje pogodowe?

Jarosław Suchożebrski (JS): Cokolwiek by nie mówili sceptycy, zarówno susze, jak i powodzie to zjawiska, które mają ścisły związek ze zmianami klimatu spowodowanymi globalnym ociepleniem. To po prostu naukowo udowodniony fakt (potwierdzony wieloletnimi badaniami). I nawet mroźna i śnieżna zima, czy deszczowa i chłodna wiosna, z jaką mieliśmy do czynienia w tym roku w niektórych częściach naszego kraju, nie zmienia faktu, że na tle wielolecia staje się to rzadkością. Wynika to z tego, że zmiany klimatu rozpatruje się zawsze w perspektywie wieloletniej, a jeden rok odchylenia w jedną lub drugą stronę, nie zmienia stałego trendu. A trend jest taki, że średnia temperatura na kuli ziemskiej ciągle rośnie, topnieją lodowce i lądolody, podnosi się powierzchnia mórz i oceanów, dwutlenku węgla też jest coraz więcej. Zaczyna to przypominać tzw. efekt śnieżnej kuli, zmiany klimatu przyspieszają. Im wyższe temperatury, tym bardziej rośnie temperatura mórz i oceanów, które są regulatorem klimatu w skali świata.

Trzeba patrzeć na to w skali globalnej, to, że u nas jest rok lepszy oznacza, że gdzieś indziej jest gorszy. Podczas gdy my cieszymy się teraz z zielonej i mokrej wiosny w Polsce, to już w Brazylii zamartwiają się ekstremalnie niskimi opadami i suszą, która stanowi zagrożenie m.in. dla plantacji kawy czy pomarańczy.

Sceptycy mówią, że zmiany temperatur są czymś naturalnym w naturze, owszem, ale nie na taką skalę, z jaką mamy teraz do czynienia. Na przestrzeni tysięcy lat temperatury nigdy nie rosły w takim tempie, jak na przestrzenia ostatnich dziesięcioleci, a susze nigdy nie występowały tak często, jak teraz.

Czytaj też: Susza skrada się powoli

TŚ: W jaki sposób my ludzie przyczyniamy się do tego stanu rzeczy?

JS: Przede wszystkim zwiększając liczbę gazów cieplarnianych, czyli tych które utrudniają promieniowanie ciepła odbitego od powierzchni kuli ziemskiej. Można to porównać do efektu szklarni – promienie słoneczne dostają się do środka przez szybę, ogrzewają powierzchnię i powietrze, ale ciepło nie może uciekać na zewnątrz. Gazy cieplarniane działają tak samo, czyli trzymają wyższą temperaturę na powierzchni Ziemi. Za głównego winowajcę tego stanu rzeczy uważa się dwutlenek węgla, mimo tego, że nie jest wcale najsilniejszym gazem cieplarnianym, ale jest go dużo za dużo. Inne gazy cieplarniane to m.in. ozon, metan, podtlenek azotu, czy para wodna. O metanie mówi się coraz częściej bo zaczyna się uwalniać z obszarów rozmarzającej się wiecznej zmarzliny, ale też i w kontekście rolnictwa i hodowli zwierząt. W przypadku Polski mamy też do czynienia z uwalnianiem się do atmosfery metanu z kopalni węgla kamiennego.

Ludzkość zapoczątkowała proces, którego już chyba nie zatrzymamy, ale powinniśmy próbować go spowolnić.

Popełniamy także szereg innych błędów, np. ingerujemy w naturalny bieg rzek, bo wydaje nam się, że w uregulowanej rzece następuje szybszy odpływ wody, co niweluje zagrożenie powodziowe. Nic bardziej mylnego, bo problem zostaje, tyle tylko, że jest przesuwany w inne miejsce (w dolny bieg rzeki). Patrząc z drugiej strony, im szybciej woda spłynie, tym mniej zostanie jej w krajobrazie, mniej trafi do wód podziemnych. W takiej sytuacji wystarczy przedłużający się okres bez opadów i już mamy zagrożenie suszą.

TŚ: Jest wielu zwolenników budowania ogromnych zbiorników retencyjnych…

JS: Tyle tylko, że ze zbiornikami retencyjnymi też jest w praktyce całe mnóstwo problemów. W zbiornikach woda szybciej się nagrzewa, więc i szybciej z nich paruje, ulegają zamulaniu i wypłycaniu, co zmniejsza ich objętość, a dodatkowo w wyniku przeżyźnienia i zakwitów glonów pojawiają się problemy z jakością wody.Dlatego przyrodnicy stoją na stanowisku, że zdecydowanie lepszym wariantem jest pozostawienie rzek wraz z ich dolinami w jak najbardziej naturalnym stanie, bo z jednej strony chroni nas przed suszami a z drugiej przed powodziami. Poza tym szerokie, naturalne doliny rzeczne to darmowe i skuteczne oczyszczalnie ścieków, czyli poprawa jakości wody.

TŚ: Przewiduje się, że do 2030 r. zapotrzebowanie na wodę pitną o 40 proc. przekroczy nasze zasoby. W Polsce wydaje się to dość abstrakcyjne, czy rzeczywiście mamy się czego bać?

JS: Patrząc globalnie, zagrożenie jest jak najbardziej realne, bo obserwujemy trend, że zwiększają się zasoby wody słonej, ale maleją wody słodkiej. I w Polsce zdarzały się już sytuacje niedoboru wody, ale były przeważnie związane z awariami systemów wodociągowych. Większe ryzyko może dotyczyć mniejszych miejscowości, które czerpią z ujęć wód podziemnych – jeśli jej zasoby w perspektywie wieloletniej będą się obniżały, to możliwy jest też okresowy problem z wodą. Nie jest to tak duży problem dla dużych miast, bo one mają zazwyczaj zdywersyfikowane źródła wody pitnej (np. Warszawa czerpie aż z trzech źródeł wody).

Nie mamy jeszcze odpowiedniego szacunku dla zasobu, jakim jest woda, wydaje się nam, że jest nam dana na zawsze i w dowolnej ilości. A fakt, że cykl hydrologiczny toczy się w skali globalnej, nie oznacza że możemy czuć się bezpieczni. Jednak przy okazji różnych świąt i dni, takich jak Światowy Dzień Walki z Pustynnieniem i Suszą coraz głośniej mówi się i pisze o suszach, retencji, śladzie wodnym i wodzie wirtualnej. Staramy się edukować dzieci i młodzież, chociażby przez takie akcje jak #UWażniNaSuszę. To zwiększa naszą świadomość.

TŚ: Jak rozumieć termin woda wirtualna?

JS: To jest coś, co na pierwszy rzut oka wydaje się czymś abstrakcyjnym, ale konkretne przykłady już działają na wyobraźnię. Woda wirtualna to całkowita ilość wody, która jest potrzebna do wyprodukowania danego dobra. Np. czy mamy świadomość tego, że do otrzymania jednej filiżankę kawy, czy kubka kawy, który ma pojemość ok. 200-300 ml w całym procesie produkcji zużywa się wody ok. 140 litrów wody? Szklanka soku pomarańczowego to ok. 170 litrów wody, paczka chipsów 185 litrów, ale już stek wołowy to ok. 7 tys., a hamburger blisko 2,5 tys. litrów wody. Na wyprodukowanie dżinsów zużywa się ok. 8 tys. litrów wody, od zasiania ziarenka bawełny do ułożenia gotowej pary spodni na półce sklepowej.

Zatem nawet bawełna, która wydaje nam się takim naturalnym i ekologicznym produktem jest w rzeczywistości obarczona ogromnym śladem wodnym. Czy więc naprawdę potrzebujemy sterty ubrań?

Obserwuję, że termin ślad wodny powoli jest coraz powszechniej używany, choć oczywiście jeszcze nie jest tak powszechny jak używanie terminu ślad węglowy.

TŚ: Czy myśli Pan, że dojdzie kiedyś do tego, że podobnie jak są plany by ślad węglowy produktu był oznaczany na opakowaniu, to zostanie to rozszerzone i na ślad wodny?

JS: Na pewno byłoby to bardzo wskazane, by uświadomić nam, jak dużo wody zużywamy i jak dużo wody jest marnowane. Musimy zdawać sobie sprawę, i to nie tylko przy okazji Światowego Dnia Walki z Pustynnieniem i Suszą, że to, jak teraz żyjemy, jakie nawyki konsumpcyjne preferujemy, jaki model gospodarki wodnej i energetycznej wybieramy wpływa na to, w jakim świecie będą żyły nasze dzieci i wnuki. I z jakimi problemami będą musiały sobie poradzić już w bardzo krótkiej perspektywie.

Katarzyna Zamorowska: Dyrektor ds. komunikacji

Polecamy inne artykuły o podobnej tematyce:

Dobre praktyki dla rzek żwirodennych (16 kwietnia 2024)W Polsce jest 2184 wielkotowarowych ferm drobiu. Co na to środowisko i społeczeństwo? (10 kwietnia 2024)Szwajcaria neutralna, ale nie klimatycznie. Orzeczenie Europejskiego Trybunału Praw Człowieka (10 kwietnia 2024)W ubiegłym roku rekordowa liczba zrzutów nieoczyszczonych ścieków do wód. Wielka Brytania (28 marca 2024)Kryzys wodny zagraża dobrobytowi i pokojowi na świecie. Raport UNESCO (22 marca 2024)
©Teraz Środowisko - Wszystkie prawa zastrzeżone.
Kopiowanie i publikacja tekstów, zdjęć, infografik i innych elementów strony bez zgody Wydawcy są zabronione.
▲  Do góry strony