
Instytutu Rozwoju Miast i Regionów, koordynator pilotażowego projektu wdrażania urban labów w polskich miastach
Teraz Środowisko: Które miasta w Polsce można określić jako inteligentne? Jakie cechy o tym decydują?
Bartosz Piziak: Na to pytanie nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Dla jednych „smart city” to miasto wdrażające nowoczesne rozwiązania technologiczne, takie jak systemy zarządzania miejską siecią wodociągową, dające miastom realne oszczędności inteligentne systemy transportowe i oświetleniowe czy systemy monitoringu, wyposażane często w szereg czujników. Dla innych, inteligentne miasto obfituje w działania partycypacyjne, takie jak np. budżet obywatelski czy w innowacje społeczne w postaci aplikacji dla mieszkańców lub działań inkluzyjnych, angażujących np. grupy seniorów czy młodzieży (przykład Domów Sąsiedzkich czy Wymiennikowni w Gdyni).
Istnieje też norma ISO37120, opracowana i rozwijana przez World Council on City Data (WCCD), która określana jest standardem dla inteligentnych miast. Do jej procedury certyfikacyjnej zgłosiło się już kilka polskich miast, a niektóre otrzymały nawet certyfikaty zgodności z normą – to Gdynia, Kielce, Warszawa, Lublin i Gdańsk. Jednak czy posiadanie tego certyfikatu czyni od razu miasto inteligentnym? Osobiście, za miasto inteligentne uważam takie, które słucha swoich mieszkańców i jest otwarte na ich potrzeby, gdyż to oni są najważniejszym jego elementem.
TŚ: Czy smart city to tylko domena wielkich, bogatych miast?
BP: Dobre przykłady z mniejszych miast pokazują, że nie. Graz w Austrii czy Oulu w Finlandii położone są oczywiście w krajach zamożniejszych niż Polska, a budżet danego miasta jest w tym przypadku istotny. Ale przykłady Windawy na Łotwie czy naszej Nysy (oba miasta zamieszkuje poniżej 50 tys. mieszkańców) udowadniają, że zmiany w mniejszych ośrodkach mogą być przeprowadzane bardzo dynamicznie. Warto nadmienić wspominaną już Gdynię, starania Rzeszowa czy Kielc – to także miasta, które dzięki podejmowanym inicjatywom w kierunku bycia „inteligentnymi”, mogą skutecznie konkurować z największymi
TŚ: Transport, jakość powietrza, gospodarka odpadami, a może gospodarka wodno-ściekowa? W jakich obszarach polskie miasta są najbardziej otwarte na innowacje?
BP: Wspomniane obszary zaliczane są do wysokonakładowych; praktycznie każdy z nich wymaga w polskich realiach doinwestowania. Mimo to są miasta, które już dziś mogą pochwalić się innowacyjnymi rozwiązaniami – przykład Inteligentnych Systemów Transportowych w Białymstoku, Rzeszowie czy Bydgoszczy, ale też uchwała antysmogowa dla Krakowa, wprowadzająca ograniczenia w spalaniu paliw stałych. Konsekwentna od lat polityka Wrocławia i wprowadzanie kolejnych inteligentnych systemów, w tym oświetlenia ulic oraz SmartFlow do zarządzania siecią wodociągową - przynoszą oczekiwane rezultaty. Takich przykładów jest więcej.
To, co jednak w Polsce kuleje, to brak przepływu informacji pomiędzy miastami w ramach realizowanych przez nie projektów, często o zbliżonym celu. Usprawnienie w dzieleniu się wiedzą i współpraca byłyby właśnie „smart”.
TŚ: Czym samorządowcy powinni kierować się przy wyborze działań? Jakie są największe wyzwania w tym zakresie?
BP: W przypadku wielu samorządów, dużym wyzwaniem jest brak strategii wdrażania koncepcji smart city. Miastom bardzo często brakuje diagnozy stanu i wiedzy na temat tego, co może być najbardziej potrzebne i czego oczekują mieszkańcy.
Przy podejmowaniu decyzji o wdrażaniu „smart” inwestycji, drogowskazem powinny być przede wszystkim potrzeby danego miasta oraz satysfakcja samych użytkowników, wśród których największą grupę zawsze stanowią mieszkańcy. To im, dzięki usprawnianiu funkcjonowania miasta, powinno żyć się lepiej, bezpieczniej i zdrowiej

Dziennikarz, inżynier środowiska

Zachęcamy do zapoznania się z jej pełną treścią!