
Finansowanie ze środków krajowych i unijnych, wybór optymalnej formuły organizacyjnej, wypłaszczenie profilu produkcji energii – lista wyzwań przed którymi stoją społeczności dążące do suwerenności energetycznej jest długa. Pytanie o utopijny charakter tej wizji padło podczas panelu dyskusyjnego 7 października br. na XXII Samorządowym Forum Kapitału i Finansów w Katowicach. Sprawę omawiano z perspektywy samorządowej, którą reprezentowali były burmistrz warmińsko-mazurskich Kisielic i przedstawiciel Stowarzyszenia Gmin Przyjaznych Energii Odnawialnej Tomasz Koprowiak oraz burmistrz Makowa Mazowieckiego Tadeusz Ciak, ale uwzględniono również głos instytucji finansowych, praktyków i biznesu. Swoje spojrzenie wnieśli więc Mariusz Denkiewicz z Banku Gospodarstwa Krajowego (BGK), dr Marek Szczepański z Banku Ochrony Środowiska (BOŚ), Patrycja Adamczak ze spółek Veolia Północ i Veolia Szczytno oraz przedstawiciel Grupy EkoEnergia Polska i prezes Spółdzielni Energetycznej Nowa Słupia Krzysztof Wawszczak. Choć diabeł często tkwi w szczegółach, prelegenci zgodzili się, że samowystarczalność energetyczna w gminie wcale nie musi być nieziszczalnym marzeniem; należy jednak wiedzieć, co dokładnie i za pomocą jakich narzędzi chce się osiągnąć.
Czytaj też: Podnieść korzyści ze źródeł odnawialnych. Gminy myślą o spółdzielniach, Tauron zwiększa moce
70% autokonsumpcji w spółdzielniach
Potrzebę dookreślenia pojęć i dobrania instrumentów stosownych do potrzeb podkreślił Krzysztof Wawszczak, zauważając, ze samowystarczalność energetyczną można rozumieć jako roczną produkcję ilości energii odpowiadających jej zużyciu lub jako autokonsumpcję i pokrywanie codziennego popytu. – Mówiąc o gminie, musimy też ustalić, czy mamy na myśli budynki użyteczności publicznej czy szerszy zakres obiektów, w tym biznesowe – dodał prelegent. Jak stwierdził Wawszczak, „w obecnej sytuacji prawnej” optymalnym rozwiązaniem dla samorządów są spółdzielnie energetyczne. Przypomniał przy tym o stanowiącym warunek korzystania z systemu wsparcia dla spółdzielni wymogu autokonsumpcji na poziomie co najmniej 70%, w zeszłorocznej nowelizacji ustawy o odnawialnych źródłach energii czasowo obniżonym do 40%. – Podchodzę do tego przepisu przejściowego z pewną rezerwą. Obowiązuje on do końca 2025 r. Jeżeli zaczniecie Państwo teraz zakładać spółdzielnię, szybko będziecie mieli do czynienia z progiem 70% - mówił prezes spółdzielni. Wspólnota z Nowej Słupi dysponuje 112 KW mocy w instalacjach fotowoltaicznych, do których podłączono 12 punktów poboru energii. – Choć nie jest to dużo, generujemy dla gminy 135 tys. zł oszczędności. Obecnie szykujemy się do skorzystania ze środków na wybudowanie kolejnych 300 KW na oczyszczalni ścieków, co pozwoli przyłączyć ją do spółdzielni – opowiadał prelegent. Jak zaznaczył, spółdzielnie w dalszym ciągu obowiązuje „stary system rozliczeń”, tj. net-metering, który umożliwia magazynowanie energii w sieci. Jak zauważył Wawszczak, wewnętrzne bilansowanie w spółdzielni przebiega pomiędzy różnymi obiektami.
Najpierw poszukiwanie dochodów
O wczesnych doświadczeniach w zakresie budowania lokalnego potencjału energetycznego opowiedział Tomasz Koprowiak. Pierwsze turbiny wiatrowe w Kisielicach pojawiły się w 2006 r.; jak przyznał były burmistrz, pierwotna motywacja nie była jednak energetyczna. – Z początku nie myślałem o samowystarczalności, którą zaczęliśmy rozważać z biegiem czasu. Tak jak każdy samorządowiec, poszukiwałem nowych dochodów własnych gminy. W 2006 r. energetyka wiatrowa jeszcze nikomu nie przeszkadzała; ostatnie farmy wybudowano osiem lat później – opowiadał Koprowiak. Lokalny dorobek objął także ciepłownię na biomasę. – Budowaliśmy równocześnie kotłownię i sieć. Całe miasteczko było opalane biomasą, dzięki czemu staliśmy się jednym z pierwszych w kraju przykładów gminnej gospodarki niskoemisyjnej – dodał przedstawiciel Stowarzyszenia Gmin Przyjaznych Energii Odnawialnej. W gminie powstała również biogazownia – prelegent odwołał się tutaj do społecznego oporu, który udało się załagodzić – oraz źródła fotowoltaiczne o mocy 100 KW. W efekcie wszystkich tych inwestycji (podejmowanych także przez podmioty prywatne) gmina produkowała znacznie więcej energii niż potrzebowała na własny użytek - ta była jednak cały czas pobierana z sieci. – Zacząłem się zastanawiać nad uniezależnieniem od dostaw energii. (…) Po zakończeniu mojej ostatniej kadencji zaczęły się pojawiać rozwiązania takie jak spółdzielnie energetyczne, które można wdrażać niejako od ręki bez wielkich nakładów. Potrzebna jest wiedza ekspercka. Źródła produkujące energię funkcjonują – trzeba je policzyć i zbilansować – podsumował Koprowiak.
Czytaj też: Obywatelskie kryteria w naborach projektów spółdzielni energetycznych. W grze miliardy zł dla sektora
Pieniądze to mniejszy problem
Lokalną samowystarczalność energetyczną można budować też w oparciu o rzadziej spotykane źródła odnawialne, jak małe elektrownie wodne, o czym opowiadał Tadeusz Ciak. Burmistrz Makowa Mazowieckiego jako przeszkody wymienił niepewność regulacyjną i zmienne trendy wokół poszczególnych technologii. W ocenie Marka Szczepańskiego, oszacowanie potrzeb i możliwości w zakresie produkcji i zużycia energii jest nawet ważniejsze od finansowania. – Środków na odnawialne źródła energii i poprawę efektywności energetycznej w budynkach użyteczności publicznej, budynkach wielorodzinnych czy przedsiębiorstwach, jest bardzo wiele. Problemem nie są pieniądze, ale to czy samorządy zdążą zrealizować inwestycje w określonych terminach, które obowiązują np. przy Krajowym Planie Odbudowy (KPO – przyp. red.) – zauważył przedstawiciel BOŚ. Wsparcie BOŚ dla samorządów polega m.in. na doradztwie ze strony zatrudnionych w lokalnych strukturach banku inżynierów ochrony środowiska. – Mniejszym problemem są środki; większym wydaje się przygotowanie dobrych projektów wraz z włączeniem ich do sieci i właściwym sparametryzowaniem – ze swoim przedmówcą zgodził się reprezentant BGK Mariusz Denkiewicz. Zakwestionował przy tym istnienie uniwersalnego modelu energetycznego, który sprawdziłby się w każdych warunkach. Prelegent odwołał się do oferowanego wsparcia na zieloną transformację w wysokości niemal 40 mld zł z KPO. – Zakres projektów, które możemy z tego finansować, jest niezwykle szeroki; począwszy od termomodernizacji budynków, po budowę nowych źródeł ciepła i energii elektrycznej. (…) Po pożyczkę mogą sięgnąć samorządy, związki międzygminne, Towarzystwa Budownictwa Społecznego czy spółki komunalne. Od kwietnia przyszłego roku będą to również podmioty prywatne – opowiadał Denkiewicz, mówiąc dalej o finansowaniu długoterminowym i niskooprocentowanym.
Strategia i łączenie korzyści
Według Patrycji Adamczak, na rynku brakuje obecnie wyspecjalizowanych podmiotów, które byłyby w stanie przygotować strategię lokalnego rozwoju energetycznego, np. w formule klastra energii. – Po długich poszukiwaniach znalazłam jedną firmę, z którą ostatecznie kontakt się nie udał – relacjonowała przedstawicielka Veolii, stwierdzając też, że „trudno oczekiwać od burmistrzów, ze będą się znać na zarządzaniu energią”. Ekspertka zachęcała do poszukiwania wsparcia kompetencyjnego i koncepcyjnego. „Przerzucanie się” odpowiedzialnością w przypadku trudności między projektantami a wykonawcami doprowadziło Adamczak do wniosku o przewadze jednolitego przeprowadzenia całego procesu. Przykładem na to ma być inwestycja w Opaleniu, gdzie Veolia wybudowała pompy ciepła, kotły elektrodowe i fotowoltaikę w pięciu budynkach gminnego zespołu szkół. – System jest dziś całkowicie bezobsługowy i prawie samobilansujący się – mówiła. Projekty, w tym ten w Szczytnie, miały dotyczyć też budynków wielorodzinnych.
Czytaj też: Sieci niskotemperaturowe. Na czym to polega?
Uczestnicy rozmawiali również o możliwości łączenia korzyści, np. tych związanych z formułami klastra energii i spółdzielni energetycznej. Jak ocenił Krzysztof Wawszczak, klastry powinny być traktowane jako „instytucje strategiczne” budujące wizję energetyki dla danego regionu (np. powiatu) i łączące biznes, samorząd oraz mieszkańców w dążeniach do samowystarczalności. – Spółdzielnia jak najbardziej może być członkiem klastra i uczestniczyć w większych projektach, których sama jako mniejszy podmiot mogłaby nie być w stanie udźwignąć finansowo – zauważył. Przypomniał też o narzędziach IT, które pozwalają analizować dane energetyczne, a także je wizualizować, w tym na potrzeby przedstawiania ich radom gmin. Tomasz Koprowiak wspomniał o instytucji prosumenta wirtualnego, która może zachęcać lokalne społeczności do inwestycji w energetykę wiatrową. – Samowystarczalność energetyczna gminy nie jest utopią. Rozwiązania techniczne istnieją, oprzyrządowanie prawne, choć ułomne, również. Co do finansowania, samorządy są najlepszym klientem dla banków. Wyzwaniem jest kwestia decyzji – czy w pierwszej kolejności modernizujemy drogę czy ocieplamy szkołę – podsumował Marek Szczepański, mając na myśli polityczne dylematy związane z atrakcyjnością różnych projektów w oczach miejscowej opinii publicznej.
Czytaj też: Jak zapewnić lokalne korzyści z elektrowni wiatrowych? Głos z Konfederacji Lewiatan

Dziennikarz
